sobota, 26 października 2013

Rozdział LXXXVI

-Kochanie uspokój się- położyłam mężowi rękę na ramieniu.
-Nie dopóki mi nie powiesz co on tu robi!
-Piotrek to nie jest tak jak myślisz- zaczął Aleks- Ja przyjechałem tylko was odwiedzić. Przyjaźnimy się z Ingą.
-I dlatego stoisz tu w samym ręczniku?!
-Chciałem się wykąpać, ale zapomniałem szamponu. Mam się zająć dziećmi dziś wieczorem, bo wy wychodzicie razem.
-Serio?- spojrzał na mnie.
-Tak. Nadal uważasz, że cię zdradzam?- założyłam ręce na piersi.
-Inia przepraszam. Ale sama przyznaj, że miałem prawo się wkurzyć- przytulił mnie.
-Dobra nie wracajmy do tego. Aleks proszę ubierz się.
-Chętnie, ale masz ten szampon czy nie.
-W szafce jest na drugiej półce.
-Dzięki.
Gdy wyszedł środkowy mnie pocałował, a potem usiadł na kanapie i wziął Elizę na kolana. Usiadłam obok.
-Powiesz mi gdzie idziemy?
-Do Alka i Oli na kolację.
-A jaka to okazja?
-Zobaczysz- uśmiechnęłam się lekko.
-Ej mów.
-Nie.
-Mów- odłożył Lizkę na fotel i zaczął mnie łaskotać.
-Nie Piotrek! Dość!- wiłam się i wywijałam rękami na wszystkie strony, ale był bezwzględny- Dobra już dobra! Powiem ci.
-No w końcu.
-Ola jest w ciąży i chce to powiedzieć dziś Alkowi.
-W ciąży? To super.
Pomogłam rozpakować się mężowi i poszłam do synów. Gdy trzymałam na rękach Bartka uśmiechnęłam się. Byłam ciekawa jak na mój widok zareaguje mój brat. Chciał mi jakiś numer wyciąć za ten kawał z ciuchami. Będzie ciekawie. Wtedy pojawił się Piotrek i wziął ode mnie małego.
-Myślisz, że to dobry pomysł zostawiać ich z Aleksem?- spytał.
-A czemu miałby być zły?
-Wiesz on nie ma doświadczenia z małymi dziećmi. Może lepiej, żeby ktoś inny się nimi zajął?
-Jak wolisz to zadzwonię do Fabiana.
-Może być Aleks- powiedział szybko, a ja się zaśmiałam.
-Kocham cię wariacie- pocałowałam go i poszłam robić obiad.
Postawiłam na coś lekkiego, bo mieliśmy iść później do Alka. Zjedliśmy w miłej atmosferze. Zaczęłam się szykować. Ciekawiło mnie jak Aleks poradzi sobie z trójką dzieci. Jeśli bliźniaki naraz się obudzą będzie miał duży problem. Gdy wyszłam Piotrek był już gotowy. Uśmiechnął się na mój widok.
-Jaką ja mam piękną żonę.
-A ja przystojnego męża- zarzuciłam mu ręce na szyję.
-Jesteście tak słodcy, że zaraz rzygnę- nie zauważyłam jak koło nas pojawił się Atanasijević z Lizką na rękach.
-Poczekamy aż ty znajdziesz miłość swojego życia- powiedział Piotrek.
-Ja już znalazłem- atakujący spochmurniał.
Zrozumiałam o co mu chodziło i miałam nadzieję, że Pit nie. Żeby odwrócić jego uwagę zaczęłam się ubierać.
-Jakby coś się działo to dzwoń. Przyjedziemy jak szybko się da.
-Inia naprawdę dam radę zająć się dziećmi.
-Mam nadzieję. Dobra my wychodzimy.

Pit:

          Starałem się zachować spokój. Wiedziałem, że nie mogę pokazać, że zrozumiałem o co chodzi Aleksowi, bo znów pokłóciłbym się z Ingą, a tego nie chciałem. Otworzyłem jej drzwi od samochodu i zająłem miejsce kierowcy. Co chwilę zerkałem na Inię. Wyglądała pięknie.
-Patrz na drogę.
-Nie umiem kiedy ty koło mnie siedzisz.
Pokręciła tylko głową. Po 10 minutach staliśmy pod domem. Otworzyła nam Ola i wpuściła do środka.
-Cześć- po chwili pojawił się Alek z Igorem na rękach.
-Cześć braciszku- Inga się uśmiechnęła- Jak tam spacerek po parkingu?
-Jak ja cię dorwę.
Wybuchnęliśmy śmiechem. Po chwili siedzieliśmy przy stole i jedliśmy kolację. Alek wydawał się być niczego nieświadomy. Nawet nie zauważył, że Ola pije wodę, a nie wino. W końcu wstała.
-To nie jest zwykła kolacja- zaczęła- Przy Ini i Piotrku chciałam ci coś powiedzieć- zwróciła się do męża.
-Co?
-A to, że będziemy mieć kolejne dziecko.
Przyjmujący był w szoku. Po chwili uśmiechnął się, podszedł do żony i wziął ją na ręce. Uśmiechnąłem się i spojrzałem na Ingę. Też się uśmiechała.
-No gratuluję braciszku- wstała i przytuliła Achrema.
-Wiedziałaś prawda?- spytał.
-Pewnie, że wiedziałam.
Pokręcił głową i ją przytulił. Usiedliśmy w salonie i włączyliśmy telewizor. Akurat leciała powtórka meczu.
-Nie możemy oglądnąć jakiegoś filmu?- spytała Ola.
-Kochanie chcę to zobaczyć.
-Już raz widziałeś.
-Ale chcę na to spojrzeć z boku.
-Niech będzie. Inia chodź ze mną- zwróciła się do mojej żony.
Gdy wyszły podsunąłem się do Alka.
-Widzę, że coś kombinujesz.
-A żebyś wiedział.
-No mów.
-Chcę wywinąć jakiś numer Igle i Ini. Trzeba im się odpłacić za ten numer z rzeczami. Nie zostawię tego bez odwetu.
-Masz jakiś pomysł?
-Nie, ale coś wymyślę. Pomożesz?
-Zależy co chcesz zrobić. Nie chcę, żeby Inga … - przerwał mi.
-No daj spokój. Ona nie miała skrupułów.
-Ona przez ten kawał rodziła w domu, a poród odbierał Krzysiek. Trochę nam się należało.
-Ale nie aż tak. Gdyby tam jacyś kibice byli wiesz jaki byłby wstyd?
-Ale nie było.
-I co z tego. Trzeba się jakoś odwdzięczyć. Pomożesz mi czy nie?
-Pomogę.
-To dobrze. Fabian też pomaga. Razem wymyślimy coś dobrego. 

No to mamy kolejny. 15 komentarzy i za tydzień nowy ;) 

piątek, 18 października 2013

Rozdział LXXXV

          Siedziałam w domu z dziećmi, a Pit wyjechał z drużyną na mecz do Częstochowy. Bliźniaki spały, więc bawiłam się z Lizką. Usłyszałam dzwonek.
-Zaczekaj kochanie- powiedziałam do córki i poszłam otworzyć.
Za drzwiami stała Ola z Igorem.
-Cześć- przywitałyśmy się i poszłyśmy do salonu.
Eliza bawiła się z moim siostrzeńcem, a ja z przyjaciółką rozmawiałyśmy w kuchni.
-To mów co cię sprowadza.
-Dowiedziałam się dziś o czymś i nie mogłam usiedzieć. Muszę to komuś powiedzieć.
-To mów.
-Jestem w ciąży!- pisnęła.
-Żartujesz!- uśmiechnęłam się i uścisnęłam ją- To cudownie. Alek wie?
-Nie. Dowiedziałam się godzinę temu. Powiem mu jak wróci z Częstochowy.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę.
-Ja też. Długo już myśleliśmy o drugim dziecku. W sumie od wyjazdu na Białoruś, ale nie mogłam zajść w ciążę.
-Nic nie mówiłaś.
-A co miałam mówić? Źle się czułam z tym, że nam się nie udaje. Nie było się czym chwalić. Nie chciałam, żeby ktoś o tym wiedział.
-Ola jestem twoją najlepszą przyjaciółką. Myślałam, że mówimy sobie o wszystkim. Ty wiedziałaś kiedy ja zdecydowałam się na kolejne dziecko.
-Przepraszam.
-Już trudno. Chodźmy do dzieci- uśmiechnęłam się- Zostaniecie na meczu?
-Chętnie.
Wzięłam na ręce Elizę, a Ola Igora. Długo rozmawiałyśmy. Wtedy usłyszałam płacz. Posadziłam córkę na kanapie, a sama poszłam do synka. Obudził się tylko Bartek. Wzięłam go na ręce i nakarmiłam. Nie chciał zasnąć, więc poszłam z nim do salonu. Przyjaciółka uśmiechnęła się i wyciągnęła do mnie ręce.
-Mogę?- spytała.
-Pewnie.
Widziałam jaka była szczęśliwa trzymając niemowlaka na rękach. Cieszyłam się z jej ciąży, ale wiedziałam co to dla mnie oznacza. Mogłam już nigdy nie wrócić do grania. Nie miałam prawa wymagać od Oli, żeby zajmowała się naraz piątką dzieci. Westchnęłam.
-O czym myślisz?- spytała Aleksandra.
-To nie ważne- machnęłam ręką.
-Inia mów.
-No dobra. Będę musiała pojechać do klubu i powiedzieć, że już nie wrócę do gry.
-Dlaczego?
-Nie dam rady. Trzeba zająć się dziećmi.
-Przecież ci mówiłam, że ja mogę się nimi opiekować.
-Ola nie zgadzam się. Będziesz miała drugie dziecko. To za duże obciążenie. Nie przejmuj się. Może coś wymyślę z Piotrkiem.
Więcej nie poruszałyśmy tego tematu. W końcu zaczął się mecz. Nie był zbyt ciekawy. Każdy set wyglądał tak samo. Resovia na początku wypracowywała sobie kila punktów przewagi, a potem nie pozwalała sobie tego odebrać. Po szybkim 3:0 przyszedł czas na wybór MVP.
-Mówię ci, że zostanie nim Piotrek- powiedziałam.
-Nie. Alek.
-Pit.
-Alek.
-Pit.
-Alek.
Tak się przez chwilę przekomarzałyśmy. W końcu spiker miał powiedzieć kto jest najlepszym zawodnikiem meczu.
-A MVP zostaje …. Krzysztof Ignaczak.
-Co?- powiedziałyśmy równo.
Igła został wypchany przez kolegów po odbiór nagrody. Cały czas się śmiał. Pokręciłam tylko głową.
-Zostaniesz na kolacji?- spytałam.
-Pewnie- uśmiechnęła się- Słuchaj Bartuś mi zasnął na rękach.
-Daj go.
Podała mi synka. Położyłam go w łóżeczku i wróciłam do przyjaciółki. Gdy Eliza z Igorem się bawili zrobiłyśmy kolację. Wspólnie zjedliśmy.
-Dobra ja się będę zbierać- zaczęła Ola- Słuchaj wpadnij do mnie jutro na kolację. Powiem Alkowi o ciąży i chcę, żebyście z Piotrkiem przy tym byli.
-Na pewno będziemy- zapewniłam ją.
Pożegnałyśmy się i przyjaciółka z synem wyszła. Zaczęłam się zastanawiać czy na pewno damy radę z mężem przyjść. Będziemy musieli poprosić kogoś o zajęcie się dziećmi. Wtedy zadzwonił dzwonek. Zdziwiona spojrzałam na zegarek. 22. Westchnęłam i poszłam otworzyć.
-Hej hej- wylądowałam w czyiś silnych ramionach.
-Aleks co ty tu robisz?
-Mam wolne i przyjechałem- odsunął się ode mnie- Mogę wejść?
-Pewnie- uśmiechnęłam się- Wiesz chyba spadłeś mi z nieba.
-Miło słyszeć.
-Jak długo zostaniesz?
-Trzy dni o ile mogę.
-Pewnie, że możesz. Ale musisz coś dla mnie zrobić.
-Co tylko zechcesz.
-Zostaniesz jutro z dziećmi?
-No pewnie- uśmiechnął się- A mogę zobaczyć dzieci?
-Chodź. Tylko cicho, bo śpią.
-Wujek!
Nagle pojawiła się Lizka i podbiegła do Atanasijevica. Atakujący wziął ją na ręce.
-Cześć księżniczko.
-A czemu ty nie śpisz?- spytałam.
-Usłyszałam wujka.
Pokręciła tylko głową. Aleks zaproponował, że uśpi Elizę. Zgodziłam się i poszłam pod prysznic. Następnego dnia gdy wstałam i chciałam zrobić śniadanie zastałam w kuchni atakującego, który robił śniadanie.
-Nie musiałeś.
-Ale chciałem.
Zjedliśmy, a Aleks poszedł się wykąpać. Wtedy obudziły się dzieci. Nakarmiłam synów, a potem zajęłam się Elizą. Po śniadaniu przebrałam ją i zaczęłam się z nią bawić. Nagle usłyszałam, że ktoś wszedł do domu. Zostawiłam córkę i poszłam do drzwi.
-Inia- Pit mnie przytulił.
-Cześć kochanie- pocałowałam go.
-Nawet nie wiesz jak tęskniłem.
-Ja też.
Mąż rozebrał się i wszedł do salonu. Przytulił Lizkę. Wtedy w drzwiach staną Aleks w samym ręczniku.
-Inia masz może szampon?
-Co on tu robi?!- Piotrek się zdenerwował.

No to mamy kolejny. Ponieważ mam dużo nauki w szkole rozdziały będą pojawiały się raz w tygodniu, w soboty jeśli pod tym będzie 15 komentarzy.

sobota, 5 października 2013

Rozdział LXXXIV

        Zakradłam się z Krzyśkiem do szatni. Chłopaki byli już pod prysznicami. Ja wzięłam torbę Piotrka, a Igła Fabiana i Alka. Gdy tylko wyszliśmy wybuchnęliśmy śmiechem.
-No bardzo ciekawa jak oni wrócą w samych ręcznikach- Ignaczak był z siebie dumny- Szczególnie, że samochody mają kawałek od wejścia.
-Noe uważasz, że to już … -przerwał mi.
-Ja odbierałem poród!
-Dobra już nic nie mówię.
Wrzuciliśmy wszystkie torby do auta libero, które przestawiliśmy, żeby siatkarze go nie zauważyli, a potem schowaliśmy się i czekaliśmy na nasze ofiary.

Pit:

       Nie wiedziałem po co Inia jechała do Igły, ale postanowiłem, że zapytam w domu. Poszliśmy z chłopakami pod prysznic. Szybko się umyliśmy i wróciliśmy do szatni. Każdy stał jak wryty. Nie było naszych rzeczy.
-Igła!- krzyknęliśmy chórem.
-I Inga- powiedział Alek.
-Co?- zdziwiłem się.
-Jak to co? A kto miał z Krzyśkiem jechać? To jasne, że razem to zaplanowali- wkurzył się- I trenera też w to wplątali- dodał po chwili.
-Czemu trenera?- teraz to Drzyzga się zdziwił.
-A czemu akurat my trzej zostaliśmy po treningu?- spytał retorycznie.
-O kurde- rozgrywający wkurzył się.
-I co my teraz zrobimy?- spytałem.
-Wrócimy do domu- Achrem wzruszył ramionami.
-Jak? W samym ręczniku przez cały parking?- podniosłem głos.
-A mamy jakiś wybór? Chyba, że wolisz bez.
-No dobra- westchnąłem.
Sprawdziliśmy czy na korytarzu nikogo nie ma i powoli wyszliśmy. Rozglądaliśmy się na wszystkie strony. Na szczęście na nikogo nie natrafiliśmy. W końcu trzeba było wyjść z hali.
-Ja nie sprawdzam- powiedziałam szybko.
-Ja też nie- dodał Alek.
Fabian niechętnie wyszedł i się rozglądnął. Kiwnął na nas, żebyśmy wyszli. Szybko to zrobiliśmy. Gdy zmierzaliśmy na parking zza samochodu wyskoczyli koledzy z drużyny i się z nas śmiali. Zauważyłem Igłę z kamerą. Przybijał piątkę mojej żonie.
-Jak wstawisz to na Igłą Szyte to cię chyba zabiję!- krzyknął Drzyzga.
-Inga!- zawołałem.
Wybuchnęła śmiechem. Szybko poszedłem do samochodu. Żona udała się za mną z moją torbą. Gdy w końcu oddaliliśmy się od reszty odwróciłem się do niej.
-Dlaczego to zrobiłaś?!
-Igła chciał się odegrać na was to mu pomogłam.
-Za co?- nie rozumiałem.
-A za to, że musiał odbierać poród. Dla mnie też nie była to komfortowa sytuacja.
Nie kłóciłem się więcej. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu. Żona co chwilę na mnie zerkała i się uśmiechała.
-Śmiej się śmiej, ale pamiętaj, że to przez ciebie.
-Ale ja już nie uważam, że to śmieszne. Pośmiałam się, wystarczy.
-To czemu się tak uśmiechasz?
-Bo podoba mi się to co widzę.
Też się uśmiechnąłem. Gdy tylko weszliśmy do domu koło nas pojawiła się Ola i wybuchnęła śmiechem. Westchnąłem tylko i poszedłem się ubrać.

Inga:

         Żart się bardzo udał. Piotrek był na początku na mnie trochę zły, ale szybko mu przeszło. Przyjaciółka miała nie zły ubaw jak wróciliśmy.
-Ciekawe jak to Alek zniósł- powiedziała, gdy trochę się uspokoiła.
-No … powiedzmy, że przeżył.
-To ja lecę do domu. Zobaczę jak z nim.
-Ok i daj mi znać.
-Nie ma sprawy.
Pożegnałyśmy się i Ola z Igorem wyszła. Wtedy usłyszałam płacz bliźniaków. Szybko do nich poszłam. Piotrek już zajmował Krzysiek to mi został Bartek. Dość szybko udało nam się ich uśpić. Zabrałam się za obiad, a mąż bawił się z Lizką. Postawiłam na gołąbki. Po chwili koło mnie pojawił się środkowy.
-Pięknie pachnie.
-Takie małe wynagrodzenia za spacer w ręczniku- zaśmiałam się.
Pokręcił tylko głową, pocałował mnie i poszedł rozkładać sztućce. W końcu zasiedliśmy do obiadu. Piotrek dość szybko zjadł swoją porcję i zaczął się przystawiać do mojej.
-Jak chcesz więcej to idź do kuchni i sobie weź, a nie podjadaj mi.
-No dobra.
Gdy zjedliśmy zabrałam się za zmywanie. W końcu poszłam do sypialni i zaczęłam szukać telefonu, żeby zadzwonić do Oli. Odebrała po drugim sygnale.
-Cześć Inia- śmiała się.
-Cześć. I co?
-Powiem ci, że na razie powinnaś nie pokazywać się u nas.
-Czemu?
-Bo Alek chce ci się jakoś za to odwdzięczyć.
-O kurcze. Aż tak?
-Tak. Ty i Igła jesteście głównymi celami.
-I tak mu się nie uda.
-No zobaczymy.
-Dobra ja kończę.
-Ok pa.
-Pa.
Uśmiechnęłam się. Brat myślał, że wywinie mi jakiś numer? Oj to się zdziwi. Spojrzałam na godzinę. Trzeba było nakarmić bliźniaki. Szybko to załatwiłam i poszłam się wykąpać. Ciepła woda rozluźniła moje ciało. Dość długo siedziałam w wannie. W końcu się wytarłam i wyszłam. Pit siedział na łóżku.
-Eliza śpi- powiedział.
-To dobrze.
Nagle wstał i rzucił mnie na łóżku.
-Co ty robisz?
-Jak to co? Odpłacam ci się za kawał- zaczął mnie całować po szyi.
-A czyli to jest kara?
-Tak.
-Hmm w takim razie powinnam robić ci częściej takie żarty.
-Ani mi się waż- oderwał się ode mnie i spojrzał mi w twarz.
Zaśmiałam się tylko, a środkowy przewrócił oczami i wrócił do przerwanej czynności.

No to mamy kolejny. Szybko wam to poszło :) 20 komentarzy = nowy rozdział

piątek, 4 października 2013

Rozdział LXXXIII

         Wróciłam z mężem i dziećmi do domu, ale po głowie nadal chodził mi plan Igły. Ten gość był szalony. Jakim cudem wymyślił coś takiego?
-Kochanie o czym myślisz?- spytał Piotrek.
-A o niczym ważnym.
Widziałam, że tego nie kupił, ale się nie odezwał. Pomógł mi uśpić bliźniaki, a potem bawił się z Lizką. Zajęłam się obiadem. Zaczęłam sobie wyobrażać jak wyjdzie kawał wymyślony przez Krzyśka i uśmiechnęłam się.
-A co ty taka wesoła?- usłyszałam głos środkowego.
-A tak jakoś- uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
-Mów- położył mi ręce na biodrach.
-Nie.
-Mów- zaczął mnie łaskotać.
-Piotrek, bo przypalę.
Przestał, ale oparł się na blat i wpatrywał się we mnie. Rozpraszało mnie to. Zaczęło robić mi się go żal. Wtedy zadzwonił mi telefon.
-Pomieszasz?- spytałam męża.
-Jasne.
Szybko znalazłam komórkę i spojrzałam na wyświetlacz. No tak, któż by inny. Odebrałam i uśmiechnęłam się.
-Co tam Krzysiu?
-Chciałem się tylko upewnić, że się nie rozmyśliłaś.
-Pewnie, że się nie rozmyśliłam. Już nie mogę się doczekać tego numeru.
-Ja też- zaczął się śmiać- Z trenerem już wszystko ustaliłem.
-To dobrze. Ja za chwilę zadzwonię do Oli i też wszystko załatwię.
-To do jutra.
-Do jutra.
Rozłączyłam się i zaczęłam szukać w kontaktach numeru do przyjaciółki. W końcu go znalazłam. Odebrała po trzech sygnałach.
-Cześć Inia.
-Cześć. Mam do ciebie prośbę.
-Jaką?
-Nie zostałabyś jutro z dzieciakami?
-Pewnie, a czemu? Coś się stało?
-Tobie mogę powiedzieć.
Wytłumaczyłam jej na czym na polegać żart. Wybuchnęła śmiechem.
-Chciałabym to zobaczyć.
-Końcówkę zobaczysz- zauważyłam.
-Chociaż tyle.
-Dobra ja muszę kończyć. Pa.
-Pa.
Odłożyłam komórkę i wróciłam do kuchni. Przejęłam od męża garnek.
-Z kim rozmawiałaś?
-Z Olą.
Pokiwał tylko głową. Po chwili siedzieliśmy już i jedliśmy obiad. Piotrek zaproponował, że pozmywa, a ja poszłam zobaczyć co u dzieci.

Pit:

         Inia coś kombinowała, ale nie miałem pojęcia co. Wiedziałem, że nie rozmawiała z Olą, bo słyszałem imię „Krzysiu”. Co ten Igła chciał? Gdy skończyłem zmywać poszedłem do sypialni. Żona przeglądała album.
-Co tam masz ciekawego?- usiadłem obok niej.
-Nasze zdjęcia ze ślubu.
-Ooo- uśmiechnąłem się i zacząłem z nią przeglądać- A co cie tak wzięło na wspominki?
-A nie wiem- zaśmiała się.
Pocałowałem ją. Odłożyła album i zarzuciła mi ręce na szyję. Przyciągnąłem ją do siebie. Po chwili leżeliśmy już nadzy na łóżku. Nie umiałbym wyobrazić sobie życia bez Ingi. Była najważniejszą kobietą w moim życiu i kochałem ją najbardziej na świecie. Następnego dnia spakowałem się na trening. Wtedy usłyszałem dzwonek.
-Hej, wchodź.
To była Ola z Igorem. Przywitałem się i już chciałem dać żonie całusa na na pożegnanie, ale mnie zatrzymała.
-Czekaj. Jadę z tobą- zakomunikowała i zaczęła się ubierać.
Zaczekałam i wyszliśmy razem. Po drodze dziwnie się uśmiechała. Nic z tego nie rozumiałam, a gdy pytałem to mnie zbywała.

Inga:

           Widziałam, że Piotrek coś przeczuwa, ale nie mogłam się powstrzymać, żeby się nie śmiać. W końcu dojechaliśmy na halę. Szlaban na parking tak jak zaplanował Krzysiek był zamknięty i musieliśmy zaparkować przed halą.
-Kto go zamknął?- denerwował się środkowy.
-Ej spokojnie.
Weszliśmy do środka. Pit udał się do szatni, a ja czekałam przy wejściu. Wtedy przyszedł Ignaczak.
-Inia- uśmiechnął się i mnie przytulił.
-Cześć.
-Gotowa?
-No pewnie.
Libero zatarł ręce i udał się przebrać. Poszłam na salę i zobaczyłam trenera. Gdy tylko mnie zauważył zaczął się śmiać. Usiadłam na trybunach, a on do mnie podszedł.
-Powiem ci, że to będzie nie zła kara.
-Tak wiem.
-Igła czasem mnie przeraża swoimi pomysłami.
-Jak wszystkich.
Wtedy na salę weszli siatkarze. Trening przebiegał dobrze. W końcu nadszedł czas na grę. Nie mogłam się na niej skupić. Czekałam już tylko na koniec. W końcu drużyna męża wygrała. Już wszyscy chcieli iść do szatni, ale trener zawołał.
-Alek, Pit, Fabian. Zostajecie.
Spuścili głowy, ale wrócili na boisko. Podeszłam pod szatnię i czekałam. Siatkarze bardzo szybko z niej wychodzili. Na mój widok śmiali się. Igła nie mówił, że ich wtajemniczy. W końcu Krzysiek wyszedł.
-Oni wiedzą?- spytałam.
-Pewnie. Jak inaczej namówiłbym ich, żeby się sprężyli?
Pokręciłam głową i zaśmiałam się. Wtedy przyszli Pit, Alek i Fabian.
-Kochanie szybko się przebiorę i jedziemy.
-Wiesz co?- teatralnie zatkałam nos- Może lepiej się wykąp. Ja i tak jadę do Krzyśka- pozostała dwójka wybuchnęła śmiechem.
-Nie ma co się śmiać. Wy też fiołkami nie pachniecie.
Od razu przestali i zaczerwienili się.
-Dobra wykąpie się.
-My też- odpowiedzieli chórem rozgrywający i przyjmujący.
Gdy zniknęli w szatni Krzysiek się uśmiechnął.
-To operację kawał czas zacząć- zatarł ręce.

Rozdział dodaję rano, bo wieczorem idę na mecz. Mam nadzieję, że się podoba. 20 komentarzy = nowy rozdział