piątek, 19 lipca 2013

Rozdział LXXI

       Dni mijały bardzo szybko. Nim się obejrzałam sezon reprezentacyjny się skończył i mieliśmy jechać na Białoruś. Piotrek pojechał do sklepu, a ja zajęłam się pakowaniem. Wtedy do sypialni weszła Eliza.
-Co jest kochanie?- posadziłam ją na łóżku.
-Mama wyjeżdża.
-Nie ja, tylko wszyscy jedziemy dziadka odwiedzić- pocałowałam ją w główkę- Idź wybierz, które zabawki bierzesz.
Gdy wszystko wylądowało w walizce wrócił mój mąż. Zaczął pakować rzeczy do samochodu, a ja poszłam zrobić jakieś kanapki. Wtedy znów podeszła Lizka i pociągnęła mnie za nogawkę.
-Zmęczona- powiedziała.
-Czekaj zaraz sobie pośpisz- wzięłam ją na ręce i pogłaskałam po głowie- Ty masz gorączkę- jeszcze raz sprawdziłam jej czoło.
-Możemy jechać- w kuchni pojawił się Pit.
-Mała jest rozpalona.
-Co?- podszedł szybko i sprawdził- Jedziemy do lekarza- od razu zakomunikował- Zadzwonię do Alka i powiem, że dojedziemy później.
-Idę ją przebrać i idziemy.
Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Lekarz badał Elizę, a ja siedziałam i czekałam. W końcu skończył i usiadł za biurkiem.
-To tylko przeziębienie. Przepiszę jej leki i powinno być wszystko dobrze.
-Ulżyło mi.
-Ale pani też powinna się zbadać.
-Ja?- zdziwiłam się.
-No tak. Jest pani strasznie blada.
-To wszystko przez ciążę.
-A który to miesiąc?- spytał.
-Szósty.
-To zawroty głowy powinny już przejść i mdłości też. Nadal uważam, że badania są konieczne.
-Naprawdę nie trzeba- zaczęłam protestować.
-A ja popieram lekarza- odezwał się Piotrek- Idź na badania. Nawet jeśli są twoim zdaniem zbędne będę spokojniejszy.
-No dobra, ale tylko dla ciebie.
-W takim razie wypiszę pani skierowanie. Na jutro.
-Ale mieliśmy wyjechać.
-Zdrowie jest chyba ważniejsze?
-Oczywiście. Dołączymy po badaniach.
Wzięłam receptę dla Lizki i skierowanie dla mnie. Pożegnaliśmy, a potem wróciliśmy do domu. Położyłam ją w łóżeczku i wysłałam męża po leki. Sama siedziałam przy córce i głaskałam ją po głowie. W końcu zasnęła. Usłyszałam dźwięk telefonu.
-Halo?
-Cześć siostra. Co z małą?
-Jest tylko przeziębiona na szczęście.
-To dobrze. Czyli dojedziecie niedługo?
-Wiesz co … Lekarz z Piotrkiem stwierdzili, że powinnam iść na badania i dla świętego spokoju zgodziłam się. Więc dojedziemy trochę później.
-To tak. Twoje zdrowie i dzieci najważniejsze. Dobra muszę kończyć. Zadzwoń, gdy będziecie wyjeżdżać. Kocham cię, pa.
-Ja ciebie też. Pa.
Odłożyłam komórkę i zerknęłam na skierowanie. Nie kojarzyłam tych badań, więc wpisałam ich nazwy w internecie. Kliknęłam w pierwszą lepszą stronę i przeraziłam się. To nie mogła być prawda. Nie mogę mieć białaczki! Wyłączyłam komputer i poszłam pod prysznic. Mąż nie mógł wiedzieć jakie to badanie. Nie chciałam go martwić. Następnego dnia stawiłam się w szpitalu. Piotrek został z Lizką w domu. Strasznie się denerwowałam. W końcu przyszedł po mnie lekarz.
-Dzień dobry- przywitał się- To co? Gotowa na badania.
-Nie wiem. Panie doktorze czy … czy ja mogę mieć białaczkę?
-To wszystko okaże się po badaniach.
Westchnęłam. Czyli mogę ją mieć. Co wtedy z ciążą? Nie rozumiałam z tego nic. Przecież po tym jak zemdlałam na meczu zrobili mi chyba wszystkie możliwe badania i nic one nie wykazały. Nie znałam się na medycynie, ale chyba już wtedy powinno być coś wiadomo. Po dwóch godzinach mogłam wracać do domu, jednak musiałam się przewietrzyć. Chodziłam po parku. Byłam zbyt zdenerwowana i nie chciałam, żeby Piotrek się czegoś domyślił. Usiadłam na ławce i położyłam rękę na brzuchy. Dzieci strasznie się ruszały. Nagle podszedł do mnie tłum fanów. Podpisałam im wszystko i ustawiałam się do zdjęć. Gdy już poszli postanowiłam wrócić do domu.
-Inia!- usłyszałam wołanie.
-O cześć Fabian- uśmiechnęłam się lekko.
-A co ty tu robisz?- spytał- Nie powinnaś być na Białorusi?
-Powinnam, ale Elizka jest przeziębiona, a ja byłam na badaniach i nam się wyjazd przesunął trochę- westchnęłam.
-Jakich badaniach?
-Może nie rozmawiajmy o tym tutaj.
-Okej. Idziemy do mnie- objął mnie.
Po drodze napisałam SMS-a do męża, że wrócę później. Drzyzga poszedł zrobić herbatę, a ja czekałam w salonie. W końcu wrócił i usiadł obok mnie.
-To mów co się dzieje.
Wzięłam głęboki oddech i wszystko mu wytłumaczyłam. Gdy się wygadałam od razu zrobiło mi się lżej.
-Piotrek wie?
-Pewnie, że nie. Nie chcę go denerwować póki to nie jest konieczne.
-A to, że ty w tym stanie się denerwujesz to dobrze?
-Fabian powiem mu jak dostanę wyniki.
-Pójdziesz po nie sama?
-Tak.
-Idę z tobą- zakomunikował od razu. Kiedy mają być?
-Jutro, ale nie musisz naprawdę.
-Muszę. Jesteśmy przyjaciółmi i nie zostawię cię.
-Dzięki- przytuliłam się do niego- Ja muszę już iść. Piotrek czeka w domu.
-Odwiozę cię.
Po 10 minutach byliśmy na miejscu. Pożegnaliśmy się i weszłam do domu. Po chwili koło mnie pojawił się mąż.
-Gdzie byłaś?
-U Fabiana.
-Ale po co?
-Musiałam się przewietrzyć po badaniach, spotkałam go i poszliśmy pogadać. Przecież to nic złego. Nie rozumiem czemu na mnie naskakujesz. Czekaj … Ty jesteś zazdrosny- uśmiechnęłam się- O Fabiana.
-Nie jestem zazdrosny.
-Jutro jadę z nim po badania- powiedziałam.
-Ale czemu z nim?- os razu zapytał.
-A jednak jesteś- zaśmiałam się.
-Inga. Nie powinnaś mnie tak podchodzić.
-Ja ci tylko powiedziałam, że jadę z przyjacielem po wyniki badań.
Następnego dnia Pit został znów w domu z Lizką, a ja z rozgrywającym stawiłam się w szpitalu. W końcu poprosili nas do gabinetu. Usiadłam, a Drzyzga staną za mnie i położył mi ręce na ramionach. Spojrzałam na doktora. Wziął głęboki oddech. 

No to kolejny rozdział pojawi się za dwa tygodnie, gdy wrócę z wakacji. Zrobicie mi niespodziankę i zostawicie po sobie ślad w postaci komentarzy? Miło by mi było. Do usłyszenia za dwa tygodnie ;) 

wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział LXX

      Wzięłam na ręce Elizę, pożegnałam się z bratek i przyjaciółką, a potem poszłam do samochodu. Posadziłam córkę w foteliku i zajęłam swoje miejsce. Po 15 minutach byliśmy w domu. Położyłam Lizkę i poszłam do sypialni. Po chwili koło mnie pojawił się Piotrek i objął mnie od tyłu.
-Kochanie rozumiem cię. Jeżeli tak bardzo ci zależy na karierze to ja się zajmę dziećmi.
-Zrobiłbyś to dla mnie?- odwróciłam się do niego.
-Pewnie. Chcę, żebyś była szczęśliwa.
-Dziękuję- pocałowałam go- Ale to niepotrzebne. Ola mi pomoże z maluchami.
-Na prawdę?
-Tak. Kocham cię- spojrzałam w oczy mężowi i znów go pocałowałam.
Reszta dnia minęła nam spokojnie. Wieczorem, gdy położyłam już Elizę spać ktoś zadzwonił do drzwi. Poszłam otworzyć.
-Cześć Inia- przed domem stał Fabian.
-O cześć- pocałowałam go w policzek.
Zaprosiłam go do środka. Usiedliśmy w salonie we trójkę.
-Co cię sprowadza?- spytałam.
-Kawał dla Igły- uśmiechnął się- Chyba mam pomysł.
Spojrzałam na Piotrka i uśmiechnęłam się. Rozgrywający zaczął opowiadać co wymyślił. Z każdym słowem na mojej twarzy pojawiał się większy uśmiech.
-I co? Może być?- spytał Drzyzga.
-Chłopie jesteś genialny- powiedział środkowy.
-Czyli jutro przedstawiamy go chłopakom?
-Pewnie.
Pożegnaliśmy się i wyszedł.
-Pit czemu to znowu ja mam odwalać brudną robotę?
-Bo na tym polega kawał. Dasz radę. Proszę.
-Dobra. Ale chcę coś w zamian.
-Co tylko zechcesz.
-Jak pojedziesz na zgrupowanie kadry ja wyjadę na Białoruś.
-Co? Inia wszystko tylko nie to.
-Ale czemu?
-Ostatnim razem jak tam pojechałaś mało nie poroniłaś. Drugi raz nie chcę ryzykować.
-Piotrek nic mi się nie stanie.
-Proszę cię. Nie chcę, żebyś wyjeżdżała. Będę się o was bał, bo pewnie Elizę zabrałabyś ze sobą.
-No pewnie. Ma prawo widywać dziadka.
-Inia proszę. Zostań. Pojedziemy tam razem.
-Obiecujesz?
-Obiecuję.
-No dobra- westchnęłam.
-A tymczasem załatwię ci wejściówki na mecze reprezentacyjne- objął mnie i pocałował.

Alek:

         Bawiłem się z synem, a Ola poszła się wykąpać. Gdy Igor był już zmęczony położyłem go i przykryłem, a sam udałem się do sypialni. Przebrałem się w piżamę, a po chwili zobaczyłem ukochaną w koszuli nocnej.
-Jaką ja mam piękną żonę- uśmiechnąłem się, podszedłem do niej i pocałowałem.
-Nie przesadzaj.
-Ja przesadzam? Ja dopiero się rozkręcam.
Zacząłem ją całować po szyi i dekolcie. Delikatnie położyłem Olę na łóżku i zsunąłem jej ramiączko od koszuli. Następnego dnia zrobiłem śniadanie. Po chwili na dół zeszła żona i uśmiechnęła się.
-No pięknie pachnie- podeszła i pocałowała mnie.
-Smacznego.
Wtedy usłyszeliśmy płacz Igora.
-Ja pójdę- od razu się zerwałem.
Wziąłem synka na ręce i zmieniłem mu pieluchę. Po chwili zszedłem z nim do kuchni.
-Daj mi go- Ola wyciągnęła ręce.
Posłusznie podałem jej synka, a sam wziąłem się za zmywanie. Gdy skończyłem usiedliśmy w trójkę w salonie.
-Alek musimy pogadać.
-O czym?
-Rozmawiałam ostatnio z rodzicami.
-I?
-I chcieli, żebym przyjechała do nich z Igorem.
-Ola wiesz, że teraz nie możemy pojechać, bo trwa sezon ligowy.
-Ale mogę pojechać sama.
-O nie. Samej cię nie puszczę.
-Ale moi rodzice chcą zobaczyć wnuka. Zresztą twój tata też pewnie by się ucieszył. Pozwól mi jechać. Proszę.
-Nie. Po sezonie pojedziemy razem- zdecydowałem.
-Na pewno?
-Na pewno.
-No dobra. Leć na trening, bo się spóźnisz. Ja też się będę zbierać.
-A gdzie wychodzisz?
-Z Ingą się umówiłam na mieście.

Inga:

         Kolejny raz leciałam do toalety. Myślałam, że poranne mdłości już za mną, ale widać się pomyliłam. Piotrek od razu znalazł się przy mnie i przytrzymał włosy.
-Nie musisz tego oglądać- powiedziałam.
-Nie zostawię cię. To po części moja sprawka- zaśmiał się.
-Daj spokój- wypłukałam usta.
-Kochanie siedź dzisiaj w domu. Źle się czujesz.
-Nie mogę. Umówiłam się z Olą.
-To niech przyjdzie tutaj.
-No dobra, ale idź już, bo się na trening spóźnisz i trener mnie ochrzani.
-Dobra idę. Pa- pocałował mnie i wyszedł.
Zadzwoniłam do przyjaciółki i poprosiłam, żeby wpadła do mnie. Po chwili obudziła się Eliza. Poszłam się nią zająć. 15 minut później przyszła Ola.
-Cześć- przywitałyśmy się i usiadłyśmy w salonie.
-Jak się czujesz?- spytała.
-Bywało lepiej. Od rana mam mdłości.
-To normalne. Powinno niedługo przejść.
-Wiem, ale mam już dość.
-Rozumiem cię doskonale.
-Słuchaj rozmawiałam wczoraj z Piotrkiem i mamy niedługo jechać na Białoruś.
-Ja z Alkiem też- uśmiechnęła się.
-To jedźmy razem- zaproponowałam- Zaraz po sezonie ligowym, gdy będą mieli przerwę od grania. Co ty na to?
-Jak na lato- zaśmiała się- Będzie super.
-Też tak uważam. Tato ucieszy się, gdy będzie miał przy sobie wnuki.

No to jest kolejny. Ostatnio byłam strasznie zabiegana, ale w końcu mam pewność. Dostałam się na profil biologiczno-chemiczno-fizyczny do liceum z językiem angielski i hiszpańskim. Znajomi mówią, że mi odbiło, ale ja się cieszę :) No koniec o mnie, nie zanudzam was. 20 komentarzy = nowy rozdział :) Zapraszam na mojego nowego bloga Nigdy nie wiesz gdzie znajdziesz szczęście

sobota, 13 lipca 2013

Rozdział LXIX

         Mąż cały czas trzymał mnie w ramionach i nie chciał puścić. Nie rozumiałam co takiego się stało, że tak mnie tulił. W końcu udało mi się wyswobodzić. Piotrek spojrzał mi w oczy i złożył pocałunek na moich ustach.
-Kochanie co się stało?- spytałam w końcu.
-Strasznie się o was bałem. Jeszcze to przerwane połączenie.
-Jakie połączenie?
W tym momencie znów otworzyły się drzwi. Wyłonił się z nich mój brat i tak jak wcześniej mąż zamknął mnie w ramionach.
-Alek udusisz mnie!
-Przepraszam- natychmiast się odsunął- Po prostu strasznie się o ciebie bałem.
-Ale czemu.
-No po słowach Fabiana.
-Jakich słowach? Fabian!- zawołałam rozgrywającego.
-Co jest?- zjawił się po chwili- O Pit, Alek.
-Coś ty im powiedział?
-Nic właściwie, bo rozładował mi się telefon i przerwało połączenie.
-Mówiłeś, że Artiom zaatakował Inię i, że jesteście w szpitalu- powiedział środkowy i objął mnie ramieniem.
-Tak, ale nie zdążyłem powiedzieć, że to ja potrzebowałem lekarza.
-Chodźmy do salonu i tam wszystko wam wytłumaczymy- zaproponowałam.
Wszyscy udali się do pokoju. Po pół godzinnej rozmowie w końcu wszystko sobie wyjaśniliśmy. Alek pożegnał się i pojechał do Oli, a ja pomagałam rozpakować się Pitowi. Po chwili do sypialni wszedł Drzyzga.
-To ja się będę zbieram- powiedział.
-Słucham? Nawet o tym nie myśl. Dziś jeszcze tu zostajesz- od razu odpowiedziałam.
-Ale Piotrek już wrócił. Nie chcę wam przeszkadzać.
-Nie przeszkadzasz. Gdyby nie ty- aż się wzdrygnęłam.
-Ej nie mów tak- przytulił mnie.
Wtedy z łazienki wyszedł Pit. Uśmiechnął się i przytulił się do nas. Następnego dnia zjedliśmy śniadanie. Fabian miał już spakowane rzeczy.
-Dzięki za wszystko- powiedziałam i przytuliłam go.
-Nie ma za co. To ty znokautowałaś Artioma patelnią- mrugnął do mnie.
Zaśmiałam się tylko i ucałowałam policzek Drzyzgi. Pit uścisnął mu rękę i wyszedł. Poszłam do pokoju córki i wzięłam ją na ręce.
-Kochanie daj mi ją- zjawił się mój mąż- Dawno jej nie widziałem.
-Dobra przebierz ją, a ja idę się przygotować i jadę do ginekologa.
-Jadę z tobą.
-A kto zajmie się Lizką?- spytałam.
-Alek- odpowiedział bez zastanowienia.
-No dobra.

Alek:

      Siedziałem na kanapie, obejmowałem Olę, a ona trzymała Igora. Oglądaliśmy powtórkę meczu. Oczywiści musieli urwać jednego seta. Wtedy zadzwonił dzwonek. Wstałem i poszedłem otworzyć.
-O Inia- przytuliłem siostrę- Wchodź.
-Ja tylko na sekundę. Zajmiecie się Elizą? Muszę iść do ginekologa.
-A Piotrek?- zdziwiłem się.
-Chce iść ze mną.
-Pewnie, że się nią zajmiemy- przejął od siostry chrześnicę- Leć, żeby się nie spóźnić.
-Dzięki- pocałowała mnie w policzek i wyszła.
Zamknąłem za nią drzwi i poszedłem z Lizką do salonu. Wytłumaczyłem wszystko żonie. Posadziłem siostrzenicę koło syna i włączyłem im bajki, a sam poszedłem z Olą do kuchni zrobić obiad.
-Kochanie, a może my byśmy też o kolejnym dziecku pomyśleli co?- spytałem.
-Alek- odwróciła się do mnie- Ile ty chcesz mieć dzieci?
-Dwójkę na pewno.
-Pomyślimy potem. Teraz bierz się za obieranie ziemniaków.
-Już, już.
Po godzinie zasiedliśmy do stołu. Trochę się dziwiłem, że Inia jeszcze nie wróciła po córkę. Ile można siedzieć u lekarza? Ja wziąłem Elizę, a Ola Igora i położyliśmy ich, bo byli zmęczeni.

Inga:

      Gdy dojechaliśmy na miejsce trochę się stresowałam. W końcu lekarz wezwał mnie do gabinetu. Leżałam na łóżku i czekałam, aż ginekolog zacznie robić USG. W końcu zobaczyłam obraz na monitorze.
-Mam dla państwa wiadomość. Mam nadzieję, że miłą.
-Jaką?- zapytał Piotrek.
-Będą państwo mieć bliźniaki.
Otworzyłam usta ze zdziwienia. Środkowy zareagował zupełnie inaczej. Uśmiechnął się i podskoczył jak małe dziecko. Potem mnie pocałował.
-Widzę, że to dobra wiadomość.
-Oczywiście- cały czas mówił Pit.
W końcu wyszliśmy z gabinetu. Nadal nic nie mówiłam. To oznaczało koniec mojej kariery. Z dwójką dzieci może jakoś dalibyśmy radę i mogłabym wrócić do grania, ale trójka to było za dużo. Nie wiedziałam co mam robić. Chciałam dalej być siatkarką.
-Kochanie czemu nic nie mówisz? Będziemy mieli bliźniaki to cudownie.
-A pomyślałeś o mnie? O mojej karierze? Przecież w tym momencie ona się skończyła. Nie wrócę więcej na boisko.
-Czemu nie?
-Kto zajmie się dziećmi podczas treningów, meczy?
Więcej się nie odzywaliśmy. Dojechaliśmy do domu Alka. Wysiadłam i poszłam po córkę. Po chwili otworzył mi brat.
-Cześć siostra- przytulił mnie.
-Cześć.
-A co ty taka markotna? Coś nie tak z dzieckiem?
-Z dzieckiem tak- już chciał coś powiedzieć- Z dziećmi nie.
-Co? Czekaj, czekaj. Ile będziecie mieli dzieci?
-Bliźniaki.
-To świetnie. Powinnaś się cieszyć.
-Ale co z moją karierą? Przecież nie mogę zostawić trójki dzieci?
-Nie zostawisz- koło nas pojawiła się Ola- Ja będę się zajmowała dzieciakami. Przyda mi się praktyka, skoro Alek chce więcej dzieci.
-Nie mogłabym cię o to prosić.
-Ale to ja cię proszę. Powinnaś się cieszyć z tego, że będziesz miała bliźniaki. To podwójne szczęście.
-Ja się cieszę. Tylko smutno mi, że będę musiała porzucić siatkówkę.
-Nie porzucisz. Proszę cię. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Chcę, żebyś była szczęśliwa. Ja będę mogąc ci pomagać z dziećmi.
-Kocham cię- przytuliłam przyjaciółkę- Zawsze byłaś dla mnie jak siostra.
-Czyli się zgadzasz?
-Tak- uśmiechnęłam się.

Rozdział napisany dla wam. Tak jak chcieliście są bliźniaki. Mam nadzieję, że się podoba. Chcę was już teraz przygotować na dłuższą przerwę. W piątek pojawi się rozdział, a po nim nastąpi dwu tygodniowa przerwa, bo wyjeżdżam i nie będę miała dostępu do komputera. 20 komentarzy = nowy rozdział.

piątek, 12 lipca 2013

Rozdział LXVIII

       Po chwili w kuchni zjawił się rozgrywający. Gdy zobaczył co się dzieje złapał Artioma, odwrócił twarzą do siebie i uderzył. Dzięki temu wyswobodziłam się, wzięłam na ręce córkę i wybiegłam do salonu. Złapałam za telefon i zadzwoniłam na policję. Mieli przyjechać jak szybko się da. Położyłam Lizkę na kanapie i wróciłam do kuchni. Gdy zobaczyłam, że leżą na podłodze, a Artiom wygrywa złapałam za pierwsze co miałam pod ręką w tym wypadku była to patelnia i z całej siły uderzyłam go w głowę. Stracił przytomność. Fabian wstał i przytulił mnie. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że płakałam.
-Spokojnie już po wszystkim- mówił.
-Fabian dziękuję. Gdyby nie ty- głos mi zadrżał.
-Nawet o tym nie mów. Na szczęście wszystko jest dobrze.
Po chwili była już policja. Zabrała Artioma, a nam kazała następnego dnia pojechać na komisariat. Wtedy spojrzałam na Drzyzgę.
-Fabian jedziemy do szpitala- zakomunikowałam.
-Po co?
-Masz rozcięty łuk brwiowy.
-Przeżyję.
-Nie ma mowy. Jedziemy.
-Ale Inia.
-Nie kłóć się ze mną.
Westchnął tylko, poszedł po telefon i pojechaliśmy. Gdy siedział w gabinecie trzymałam na rękach córkę i się z nią bawiłam. W końcu wyszedł.
-To co jedziemy?- spytał.
-Tylko pójdę to toalety. Zajmiesz się Lizką?
-Jasne- uśmiechnął się i wziął ją ode mnie.

Pit:

       Dzwoniłem wiele razy do Ingi, ale nie odbierała. Fabian też nie raczył porozmawiać ze mną. Po raz kolejny wybrałem jego numer.
-Halo?
-No w końcu. Wiesz ile razy starałem się do ciebie dodzwonić?
-Przepraszam. Jestem w szpitalu.
-Jak to w szpitalu?!- zdenerwowałem się.
-Artiom wkradł się do domu i ….
Usłyszałem piknięcie.
-Halo? Halo? Cholera!
Rozłączyło nas. Znów wybrałem jego numer. Odezwała się sekretarka. Co się u nich dzieje? Co z Ingą i Lizką? Nie umiałem się uspokoić. Strasznie bałem się o żonę. Po chwili do pokoju wszedł Achrem.
-Piotrek co jest?- spytał.
-Nie wiem! Są w szpitalu!
-Co?!
-Artiom wkradł się do domu. Fabian powiedział, że jest teraz w szpitalu.
-Ale co się stało?!
-Nie wiem! Rozłączyło nas.

Inga:

      W łazience cały czas się zastanawiałam jak on w ogóle dostał się do domu. Pewnie zapomniałam zamknąć drzwi po wyjściu Aleksa. Szybko wróciłam do rozgrywającego i przejęłam od niego córkę.
-Inia masz telefon?
-Nie, zostawiłam w domu.
-Kurde. Piotrek dzwonił, a mi się komórka rozładowała i przerwało połączenie.
-Zadzwonimy do niego jutro. Teraz jest już późno.
-No dobra. Wracamy?
-Jasne- uśmiechnęłam się lekko.
Po drodze żadne z nas się nie odezwało. Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Weszłam do kuchni i westchnęłam. Poczułam rękę na ramieniu.
-Spokojnie- powiedział, a potem się zaśmiał.
Spojrzałam na niego zdziwiona. Podszedł do blatu i wziął z niego patelnię, którą walnęłam Artioma w głowę.
-Zabójcza broń.
Również się zaśmiałam.
-Idę położyć Elizę. Pewnie jest zmęczona.
-Na pewno.
Poszłam z córką na górę i ułożyłam ją w łóżeczku. Uśmiechnęłam się i otuliłam ją kocem. Później udałam się pod prysznic. Gorąca woda trochę mnie rozluźniła. Ubrałam się w piżamę i weszłam do sypialni. Zaczęłam szukań swojej komórki, której nigdzie nie mogłam znaleźć. Zeszłam na dół do siatkarza.
-Fabian widziałeś może moją komórkę?
-Nie. Nie możesz jej znaleźć?
-No właśnie nie mogę.
-Dobrze, że mi przypomniałaś. Muszę swoją podłączyć do ładowania.
-No trudno. Jutro znajdę. Teraz już chcę się tylko położyć.
-Powinnaś iść spać. To był ciężki dzień, a ty nie powinnaś się tak denerwować jak dzisiaj. Trzeba dbać o dziecko- uśmiechnął się, podszedł i położył mi rękę na brzuchu- Pit to ma szczęście. Też chciałbym mieć już rodzinę.
-Będziesz miał. Na pewno. Idę się położyć- pocałowałam go w policzek i udałam się do sypialni.
Następnego dnia obudził mnie piękny zapach dochodzący z kuchni. Wstałam i zeszła na dół. Zastałam tam krzątającego się Fabiana z Lizką na rękach. Uśmiechnęłam się i obserwowałam poczynania rozgrywającego. W końcu zauważył mnie.
-O Inia- uśmiechnął się- Długo tak stoisz?
-Wystarczająco- podeszłam i przejęłam córkę- Co tam pichcisz?
-Naleśniki. Zjesz?
-Pewnie. Jestem głodna jak wilk.
-Teraz powinnaś jeść za dwoje.
-Nie za dwoje, tylko dla dwojga.
-A jaka to różnica?
-Taka, że nie mam jeść dwóch porcji, tylko tyle, żeby się najeść.
-Czyli żadna- wzruszył ramionami.
Zaśmiałam się tylko. Zjedliśmy śniadanie, a potem usiedliśmy przed telewizorem i włączyliśmy powtórkę meczu. Drzyzga cały czas komentował rozgrywanie Lucasa.
-Ja tu bym środkiem zagrał. No takie przyjęcie miał i na skrzydło piłkę dał.
-Ej to twój styl, a Tichy gra inaczej.
-No wiem, wiem.
Dzień minął nam miło. Fabian uparł się, że obiad też zrobi. Muszę przyznać, że umie gotować. Zrobił pyszną pizze. Później bawiliśmy się we trójkę. Miał podejście do dzieci, nadawałby się na ojca. Wieczorem, gdy położyłam już Elizę i sama byłam w piżamie usłyszałam otwieranie drzwi wejściowych. Zeszłam na dół, żeby zobaczyć co się dzieje.
-Inia!- usłyszałam tylko i wylądowałam w ramionach męża.

Ciężko mi cokolwiek napisać. Wielki żal, ale nadal w nich wierzę. Mamy ME i tam pokażemy, że jesteśmy najlepsi. 20 komentarzy = nowy rozdział.
 

czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział LXVII

        Uśmiechnęłam się, gdy Piotrek odbierał nagrodę. Byłam z niego dumna. Po jednej mojej stronie siedział Aleks, a po drugiej Fabian. Rozgrywający nadal był zły przez obecność Serba i nie zostawiał nas samych nawet na minutę. Wstałam, wzięłam córkę i poszłam ją położyć. Gdy wychodziłam z pokoju Elizy usłyszałam kłótnie.
-Nie myśl, że pozwolę ci ją dotknąć. Jest żoną Piotrka nie masz prawa się do niej zbliżyć!
-Chcę tylko chronić ją przed Artiomem. Uwierz nie liczę na nic więcej z jej strony tylko przyjaźń.
-Jasne. Jeszcze mi powiesz, że ci już przeszło i nie chciałbyś z nią być.
-Pewnie, że bym chciał, ale ona mnie nie kocha tylko Piotrka i muszę to uszanować. Naprawdę nie musisz tak nas pilnować.
-Ja jednak wolę dmuchać na zimne. Pitowi też nie spodobała się twoja obecność tutaj.
-A skąd on … Ty mu powiedziałeś.
-No pewnie. Myślałeś, że się nie dowie?
-Przestańcie- weszłam do pokoju- Fabian wiem, że się martwisz, ale mnie z Aleksem nic nie łączy i nic nie połączy na pewno.
-Już ja tego dopilnuję.
-Drzyzga!- wkurzyłam się.
-Przepraszam. Trochę się po prostu wkurzyłem na jego widok. On nie ma swoich meczów i treningów.
-Właśnie. Aleks, a twoja drużyna?
-Poczeka.
-Chcesz powiedzieć, że zawalasz mecze, żeby być tu ze mną?
-I co z tego?
-To z tego, że się na to nie zgadzam. Zabieraj rzeczy i wracaj do drużyny.
-Ale Inia.
-To nie była prośba tylko rozkaz. Fabian jest tu, bo ma kontuzję i nic nie opuszcza, a ty zostawiłeś drużynę. Bierz rzeczy i już wracaj tam.
Spuścił głowę, ale posłusznie poszedł się spakować. Po 15 minutach stał przede mną z torbą. Uśmiechnął się lekko i mnie przytulił. Fabian odchrząkną.
-Zostaw nas na chwilę- poprosiłam.
-Ale- już chciał protestować.
-Proszę tylko na 5 minut.
-No dobra- powiedział i poszedł do siebie.
Gdy usłyszałam, że zamyka drzwi spojrzałam atakującemu w oczy.
-Aleks wiesz, że my nigdy nie będziemy razem, ale nie chcę cię stracić jako przyjaciela. To co było kiedyś- spochmurniał- To już się nie liczy. Zapomnijmy o tym. Znajdź sobie kogoś z kim będziesz szczęśliwy. Ja mogę być tylko twoją przyjaciółką.
-Wiem o tym i wystarczy mi to- uśmiechnął się lekko- Ale pod jednym warunkiem.
-Jakim?
-Będziemy najlepszymi przyjaciółmi pod słońcem.
-No pewnie- uśmiechnęłam się i przytuliłam Atanasijevića- Teraz już jedź do drużyny. Jesteś jej potrzebny.
-Pa- pocałował mnie w policzek, wziął torbę i już chciał wyjść, ale się odwrócił- Dzwoń jak tylko będę ci potrzeby o każdej porze dnia i nocy.
-Dziękuję ci za wszystko. Pa.
Wyszedł, a ja usiadłam na kanapie w salonie. Po chwili dołączył do mnie rozgrywający z Elizą na rękach. Uśmiechnęłam się lekko i przejęłam od niego córkę.
-Inia przepraszam za moje zachowanie. Po prostu nie umiałem uwierzyć, że wystarczy mu tylko przyjaźń, a Pit to mój przyjaciel i nie chciałem, żeby pod moim okiem …
-Fabian rozumiem. Nie musisz mi się tłumaczy. Teraz już pojechał, więc będzie spokojnie.

Pit:

        Po meczu wróciliśmy do hotelu. Poszedłem się wykąpać, a potem zacząłem się pakować. Gdy większość rzeczy wylądowała w walizce złapałem za telefon i wybrałem numer do Drzyzgi. Dość szybko odebrał.
-Cześć Piotrek.
-Cześć. Miałeś zadzwonić.
-A tak. Zapominałem. Po prostu tyle się działo.
-Co się działo?
-Cały czas łaziłem za Ingą i Aleksem, ale idiotę z siebie robiłem.
-Niby dlaczego?
-Zostali przyjaciółmi.
-Akurat jemu by to wystarczyło- prychnąłem.
-Podsłuchałem ich rozmowę- trochę się zmieszał- I naprawdę są przyjaciółmi, a ty nie masz czego obawiać się z jego strony.
-Jesteś pewien?
-Tak.
Wtedy usłyszałem w tle krzyk żony.
-Fabian co tam się dzieje?- zaniepokoiłem się.
-Nie wiem. Idę sprawdzić cześć- rozłączył się.
Zdenerwowałem się. Co tam mogło się stać. Może Artiom ją znalazł? Poszedłem do pokoju Alka. Akurat się pakował.
-Co tam Pit?
-Boję się o Ingę. Dzwoniłem do Fabiana i usłyszałem w tle jej krzyk.
-Co?!- też się wkurzył- Mam nadzieję, że to nie Artiom.
-Ja też.
Gadaliśmy jeszcze chwilę, a potem wróciłem do pokoju i wziąłem telefon. Wybrałem numer do rozgrywającego, ale nie odbierał.

Inga:

         Fabian poszedł do siebie, a ja poszłam do kuchni z córką. Posadziłam ją na krzesełku, a sama zaczęłam robić kanapki na kolację. Wtedy ktoś zakrył mi usta dłonią, chwycił w pasie i przyciągnął do siebie.
-Tęskniłaś kochanie?- usłyszałam znajomy głos.
Zaczęłam się wiercić i wyrywać, ale był za silny. Starałam się go kopnąć, ale nie dałam rady. Poczułam jego obleśny pocałunek na szyi.
-Mówiłem, że nie dam ci spokoju i znajdę cię, gdy będziesz sama.
Jeszcze bardziej zaczęłam się wyrywać. Musiał na chwilę odsłonić mi usta, żebym mogła zawołać Fabiana. Nawet nie zawołać. Wystarczyłoby tylko krzyknąć. Trzymał mnie mocno. Wtedy zsunął lekko rękę z moich ust. Ugryzłam go.
-Osz ty.
Udało mi się krzyknąć, a potem znów zakrył mi usta.

No mamy kolejny rozdział. Spisaliście się świetnie. To teraz 20 komentarzy = nowy rozdział :)

wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział LXVI

      Atakujący wszedł i udał się do salonu. Zamknęłam drzwi i poszłam za nim. Nie rozumiałam skąd on się tu wziął.
-Aleks powiesz mi co ty tutaj robisz?- spytałam.
Spojrzał tylko na Elizę i nic nie powiedział. Westchnęłam i wzięłam córkę na ręce.
-Kochanie pobawisz się w pokoju- powiedziałam i zaniosłam małą do pokoju. Dałam jej jakieś zabawki i wróciłam do salonu- Odpowiesz w końcu?
-Chciałem z tobą porozmawiać.
-O czym?
-O Artiomie.
-A ty skąd o nim wiesz?- zdziwiłam się.
-Od Nikoli.
-A on skąd wie?- wkurzyłam się.
-Od Igły. Nie złość się na niego. Chcę ci pomóc.
-Niby jak?!
-Póki Piotrek nie wróci będę się tobą opiekował.
-Nie ma takiej potrzeby. Fabian ma kontuzję i będzie ze mną mieszkał do powrotu Pita.
-Powiesz mi dokładnie co on ci zrobił.
-Siadaj to dość długa historia.
Zajął miejsce, a ja zaczęłam mu wszystko opowiadać. Słuchał uważnie i nie przerywał mi. W końcu skończyłam. Wtedy zadzwonił mi telefon.
-Halo?
-Inia słucham ja będę za godzinę. Skoczę jeszcze do sklepu.
-Nie ma sprawy Fabian. Czekam.
Rozłączyłam się i spojrzałam na atakującego. Westchnęłam tylko.
-Inia, a powiesz mi co ci się stało?
-Kiedy?- zdziwiłam się.
-Podczas meczu, gdy zemdlałaś.
-A to. Widzisz mi tak właściwie nic nie jest. Nie jestem chora.
-Ale straciłaś przytomność. Coś ci musi być.
-No w sumie. Jestem w ciąży.
-Co? Kolejne dziecko?- miał dziwny głos.
-Aleks myślałam, że już sobie wszystko wyjaśniliśmy. Jestem żoną Piotrka mamy córkę i będziemy mieć kolejne dziecko. Nie masz na co liczyć.
-Wiem. Zrozumiałem już to chociaż nadal jest mi ciężko.
Siedzieliśmy i rozmawialiśmy o wszystkim. Dużo się śmiałam. Atanasijević poszedł do toalety. W tym czasie zadzwonił dzwonek. Poszłam otworzyć.
-Cześć Inia.
-Cześć Fabian.
Pocałował mnie w policzek i wszedł z walizką i zakupami. Pokazałam mu pokój, a sama poszłam do kuchni rozpakować torby. Wtedy zjawił się tam atakujący.
-Można szklankę wody?
-Jasne- uśmiechnęłam się, nalałam i podałam mu.
-Dzięki.
Wtedy wszedł rozgrywający.
-Można wiedzieć co on tu robi?- spytał.

Pit:

        Mieliśmy trening przed meczem. Odbijałem z Kosą. Przyszedł czas na grę. Byłem z Jochenem, Alkiem, Paulem, Grzybem, Igłą i Tichym. Wygraliśmy 3:1. Wcześniej poprosiliśmy trenera, żeby zostawił chwilę Ignaczaka po treningu. Gdy libero zmierzał już w kierunku szatni zawołał go Kowal.
-Krzysiek ty zostajesz!
-Co?- odwrócił się gwałtownie- Ale czemu?
-Bo tak zdecydowałem.
Zrezygnowany wrócił na boisko, a my poszliśmy do szatni. Gdy zgromadzili się wszyscy wyszedłem z Alkiem na środek.
-Chłopaki jest sprawa- zaczął Achrem- Kto chce zrobić kawał Igle?
Wszyscy podnieśli rękę do góry. Zaśmialiśmy się.
-Pamiętacie kawał, dla niego i Kosy? Zrobimy coś podobnego, ale tylko Krzysiek będzie wkręcany i musimy jakiś fajny sposób wymyślić. Tak więc każdy myśli jak można to zrobić i jak tylko coś wymyśli daje znać. Jasne?
-Jasne- odpowiedzieli chórem.
Przebraliśmy się. Za chwilę w szatni pojawił się wkurzony Ignaczak. Pojechaliśmy do hotelu. Dzieliłem pokój z Grześkiem. Gdy on poszedł się kąpać ja zadzwoniłem do Fabiana. Odebrał dopiero po trzecim sygnale.
-Cześć- odezwał się.
-Cześć. Jak tam u was?
-Wiesz co mogę potem się odezwać, bo teraz mam jest tu małe zamieszanie.
-Co się stało?- zdenerwowałem się.
-Powiedzmy, że nie jestem jedynym, który opiekuje się Ingą i Lizką.
-Co?- zdziwiłem się- Kto tam jeszcze jest?
-Atanasijević.
-A co on tam robi?!- teraz się wkurzyłem.
-Usłyszał o Artiomie i nocował tu. Uznał, że też chce zająć się Inią i jej pomóc. Słuchaj naprawdę muszę kończyć.
-No dobra. Informuj mnie na bieżąco.
-Jasne. Cześć.
Rozłączyłem się i poszedłem do pokoju Alka i Paula. Lotman leżał na łóżku i przeglądał internet. Gdy wszedłem spojrzał na mnie.
-W łazience- odpowiedział na nie zadanie pytanie.
-Dzięki.
Po chwili Achrem wyszedł, a jego miejsce zajął Paul.
-Co jest Pit?- spytał.
-Słuchaj chyba wykrakałem!
-Ale co?- nie zrozumiał.
-Aleks przyjechał do Ingi i nocuje u niej.
-Co?!
-Uznał, że chce się nią zająć, bo dowiedział się o Artiomie.
-Ale jak?
-Nie wiem. Fabian mówił, że jest strasznie zamieszanie i ma zadzwonić później. Kompleksowo Aleks i Artiom. Co jeszcze?
-Nie kracz więcej.
-Wiem, wiem.
Wróciłem do pokoju i poszedłem pod prysznic. Przygotowałem torbę, a potem pojechaliśmy na halę. Wyszliśmy do rozgrzewki. Byłem wkurzony i wyładowywałem się na piłce. W końcu nadeszła prezentacja pierwszych szóstek: Jochen, Tichy, Alek, Peter, Kosa, Igła i ja. Zaczęliśmy od mocnego uderzenia. Lukas dawał mi dużo piłek, a ja wszystko kończyłem. Dużo blokowałem i udało mi się dorzucić asa. Pierwszy set wygraliśmy zdecydowanie 25:15. Druga partia też padła naszym łupem i zakończyła się takim samym wynikiem jak pierwsza. Trzeci set to była tylko formalność. Spokojnie pokonaliśmy bydgoskich zawodników do zera.
-A nagrodę MVP dzisiejszego spotkania otrzymuję …. środkowy Resovii Piotr Nowakowski!- powiedział komentator.
Uśmiechnąłem się i poszedłem odebrać nagrodę.

Przepraszam, że tak późno, ale mam dużo na głowie z powodu szkoły. Trzeba papiery składać itd. 15 komentarzy = nowy rozdział + 5 komentarzy na blogu Nigdy nie wiesz gdzie znajdziesz szczęście  
Wiem, że dużo wymagam, ale mam nadzieję, że dacie radę.

poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział LXV

       Długo zastanawiałam się czy odebrać. W końcu wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Czego chcesz?- spytałam.
-Uuu jaka miła jesteś. Spotkasz się ze mną za godzinę. Masz przyjść sama.
-Odbiło ci? Nigdy się z tobą nie spotkam. Niby, dlaczego miałabym się zgodzić?
-Bo jeśli nie przyjdziesz to ja pojawię się u ciebie, gdy będziesz sama.
-Nie zrobisz tego.
-Tak myślisz? A założymy się?
-Piotrek będzie przy mnie cały czas jak się dowie.
-Znajdę sposób i wiesz o tym.
-Daj mi spokój!- rozłączyłam się i odłożyłam telefon na stolik.
Wzięłam na ręce Lizkę i zaniosłam do pokoju. Położyłam ją i dałam kilka zabawek, a sama wróciłam do sprzątania. Po dwóch godzinach do domu wrócił Piotrek. Od razu podeszłam do niego i przytuliłam go.
-Ej Inia co się dzieje?- gładził mnie po włosach.
-Artiom znowu do mnie dzwonił.
-Czego chciał?- środkowy zdenerwował się.
-Mówił, że mam się z nim spotkać, a jeśli nie przyjdę to znajdzie mnie, gdy będę sama.
-Jakbym go dobrał to chyba bym go zabił. Inga jedziesz ze mną i Elizą na mecz do Bydgoszczy- zakomunikował.
-Pit nie. Może na czas waszego wyjazdu przenocuję u Oli?
-Ale ona cię nie ochroni.
-Nie możemy z wami jechać. Musimy coś innego wymyślić.
-Czekaj, czekaj- wyciągnął telefon i zaczął wybierać numer- Cześć Fabian … Słuchaj ty nie jedziesz do Bydgoszczy prawda? … No właśnie tak mi się wydawało. Miałbym do ciebie wielką prośbę … Mógłbyś zająć się Ingą i Elizą podczas gdy mnie nie będzie? … No ty byś u mnie nocował, albo one u ciebie …. Ok dzięki …. Wyjaśnię ci to później ok? … No dobra. Cześć- rozłączył się.
-Co ty wykombinowałeś?
-Fabian ma kontuzje i nie jedzie z nami. Gdy mnie nie będzie on tu będzie nocował.
Kiwnęłam tylko głową. Przez dwa dni miałam spokój. Artiom nie odzywał się, jednak wiedziałam, że to tylko cisza przed burzą. Pit pakował się, a ja mu pomagałam. Latał po domu jak szalony, bo oczywiście wszystko zostawił na ostatnią chwilę. W końcu zasunął torbę i walnął się na łóżko. Położyłam się obok.
-Na pewno masz wszystko?
-Na pewno.
-Strój?
-Mam.
-Buty?
-Mam.
-Skarpetki?
-Mam.
-Szampon?
-Mam. Kochanie nie jestem dzieckiem.
-Wiem, wiem. Bielizna na zmianę?
-Ma... czekaj chwilę- wstał wyjął ją z szuflady i włożył do torby, a potem znów położył się obok mnie- Mam.
Rano zrobiłam śniadanie. Środkowy szybko je zjadł i zaczął się ubierać.
-Fabian będzie za 10 minut. Dacie sobie radę?
-Pewnie- uśmiechnęłam się lekko.
-Kocham cię- pocałował mnie w usta, Lizkę w główkę i już chciał wyjść.
-Eee Piotrek? Nie zapomniałeś o czymś?
-O czym?- zdziwił się.
-Torba.
-A dzięki- uśmiechnął się, wziął ją i wyszedł.
Westchnęłam i poszłam z małą do kuchni pozmywać. Posadziłam ją na krzesełku, a sama podeszłam do zlewu. Gdy wszystko wylądowało na suszarce zaniosłam córkę do salonu i włączyłam jej bajki. Wtedy zadzwonił dzwonek.
-Już idę!- podeszłam i otworzyłam drzwi. Zamurowało mnie- Co ty tu robisz?

Pit:

      Bałem się zostawiać Ingę i Elizę. Mimo że Fabian miał się nimi zająć czułem, że nie powinienem wyjeżdżać. Siedziałem w autokarze i wyciągnąłem telefon. Już chciałem wybrać numer żony, gdy koło mnie pojawił się Alek.
-Też się o nią boję, ale nie dzwonię pół godziny po wyjściu z domu.
-Wiem przesadzam- westchnąłem i schowałem komórkę.
-Po prostu się martwisz. Nadal nie rozumiem jakim cudem oni go wypuścili.
-Pewnie za dobre sprawowanie- pokręciłem głową- Musiał się pojawić akurat teraz, gdy Inia jest w ciąży i nie wolno jej się denerwować? Jeszcze brakuje tego, żeby Aleks znowu wkroczył z butami w nasze życie i będzie komplet.
-Ty nie kracz, bo się spełni.
-Wtedy uznałbym, że to już jest jakieś fatum.
-Porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym. Wybraliście imię dla dziecka?- spytał przyjmujący i uśmiechnął się.
-Dla chłopca Bartosz Kamil, a dla dziewczynki Lena Katarzyna.
-Ładnie, a chrzestni?
-No tu mamy problem. Myślałem o Siuraku, albo Kosie i nie mogę się zdecydować.
-Weź Kurka. W końcu imiona po nim- zaśmiał się.
-W sumie- też się uśmiechnąłem- A na chrzestną poprosimy chyba Iwonę.
-O to fajnie.
-Czy ja dobrze słyszę?- nagle ni stąd ni zowąd poło nas zjawił się Igła- Chcecie, żeby moja żona chrzestną została?
-A ty musisz mieć takie gumowe ucho?- spytałem.
-Ty się moich uszu nie czepiaj tylko odpowiadaj na pytania.
-Nawet jeśli to do tego jeszcze dużo czasu.
-Ale fajnie!- zaklaskał w dłonie jak małe dziecko- Ale mam nadzieję, że tym razem nie będziecie robić mi kawału z porodem- od razu spoważniał.
-Ty to bardzo dobry pomysł- popatrzyłem na Alka.
-Ta świetny. Najlepiej, żeby Inia znów w takim momencie zaczęła rodzić nie?
-No dobra, może jednak tego nie zrobimy.
-Dzięki Alek mój ty przyjacielu- Igła poczochrał mu włosy.
-Krzysiu bierz te łapy, bo się rozmyślę.
Gdy libero oddalił się zwróciłem się do szwagra.
-Czemu mu uległeś?
-A co to by był za kawał, gdyby on się go spodziewał?- spytał Achrem.
-Aaa takie buty- uśmiechnąłem się.
-Tylko trzeba inny sposób wymyślić, bo się domyśli, że to tylko kawał.
-Mamy dużo czasu na myślenie.
-To prawda. Tylko wszyscy tym razem muszą zostać wtajemniczenie. Kosa też. To ma być żart tylko na Igły.
-Ma się rozumieć- uśmiechnąłem się.

No dobrze. Kolejny rozdział oddaję. Polacy wygrali! Ale bosko. Takie emocje na koniec, że myślałam, że zawału dostanę. A jakie są wasze odczucia z meczu? 15 komentarzy = nowy rozdział.