piątek, 22 listopada 2013

Rozdział XCVIII

-Cześć Inia- Aleks przytulił mnie i pocałował w policzek.
-Cześć. Co ty tu robisz i kto to jest?- spytałam szeptem.
-Chciałem ci przedstawić Fran, moją dziewczynę- objął ją.
-Dziewczynę?
Byłam w szoku. Nie wspominał mi, że kogoś poznał, a dość często ze sobą rozmawiamy. Była dość niską blondynką co trochę śmiesznie wyglądało gdy stała przy Aleksie. Nie wiedziałam co mam myśleć.
-Możemy wejść?- spytał atakujący.
-A jasne- odsunęłam się.
Rozebrali się i weszliśmy do salonu. Na widok mojego ojca i reszty towarzystwa Atanasijević zatrzymał się i spojrzał na mnie zdziwiony.
-Chyba w czymś przeszkodziłem.
-No mamy takie spotkanie rodzinne.
-To może my przyjdziemy kiedy indziej.
-Chodźcie- powiedział Alek- Im nas więcej tym weselej, a jeszcze naszego małego braciszka brakuje- zaśmiał się.
-Jakiego braciszka?- zdziwił się Aleks.
-To dość długo historia.
-Ja opowiem!- Achrem podniósł rękę do góry jak małe dziecko, wtedy zadzwonił dzwonek.
-To opowiadaj, a ja idę otworzyć.
Usłyszałam początek historii. Okazało się, że teraz przyszedł już Fabian z Hanią.
-Przepraszam za spóźnienie. Nie sądziłem, że o tej godzinie będą takie korki na mieście- od razu zaczął się tłumaczyć.
-Nie ma sprawy. Czujcie się jak u siebie. Inga- podałam rękę dziewczynie brata.
-Hania- uścisnęła mi ją i uśmiechnęła się.
Weszliśmy do salonu. Zrobił się już tam mały tłok. Na szczęście, gdy usiadłam Pitowi na kolanach, a Ola Alkowi to wszyscy się pomieścili.
-No nie zła historia- powiedział Atanasijević- Jak w jakimś filmie.
-Zgadza się. Aleks, a nie przedstawisz nam swojej towarzyszki?- spytał Fabian.
-A tak. To Fran, moja dziewczyna.
-Fran?- zdziwił się mój mąż- Dziwne imię.
-Fran to skrót od Francesca- wytłumaczył atakujący- To teraz twoja kolej. Przedstaw koleżankę.
-To Hania, moja narzeczona.
-Narzeczona? Czemu nie mówiłeś?- spytałam- Myślałam, że bliźniaki nie mają przed sobą tajemnic.
-Oj no przepraszam. Mam za to dla was niespodziankę- wziął od ukochanej jakieś koperty- To są zaproszenia na nasz ślub.
-Żartujesz? Bosko!- przytuliłam go.
Reszta wieczoru minęła spokojnie. Fran usiadła Aleksowi na kolanach i go pocałowała. Zmarszczyłam brwi. Byłam zazdrosna. Teraz wiedziałam co czuł atakujący, gdy widział mnie z Piotrkiem. Oczywiście, że kochałam męża całym sercem i nikt więcej się dla mnie nie liczył, ale mnie i Aleksa zawsze będzie coś łączyć. Kiedyś go kochałam. Zazdrość była normalna. Bałam się, że stracę przyjaciela. Gdy wszyscy wyszli zabrałam się za zmywanie. Wtedy pojawił się koło mnie Pit. Przytulił mnie od tyłu.
-Może zostawisz to teraz?- zaczął całować mnie po szyi.
-Piotrek tato tu jest.
-I co z tego? On będzie u siebie spał, a my będziemy u siebie … - przerwałam mu.
-Pit!
-No co?
-Idź zobacz co u dzieci co? - spytałam.
-Dobra.
Skończyłam zmywać i poszłam pod prysznic. Gorąca woda mnie rozluźniła. Tyle się wydarzyło jednego dnia. Wyszłam z łazienki. Mąż już siedział na łóżku. Uśmiechnął się i pociągnął mnie sobie na kolana.
-Dzieciaki śpią, twój tata też mówił, że idzie się już położyć- zaczął mnie całować.
Nie opierałam się. Wsunęłam Piotrkowi ręce we włosy i przyciągnęłam go mocniej do siebie. Wyczułam, że się uśmiecha. Po chwili leżeliśmy już w łóżku. Rano, gdy się obudziłam nie było go przy mnie. Szybko się ubrałam i zeszłam na dół. Środkowy robił śniadanie w kuchni. Stanęłam w progu i uśmiechnęłam się. W końcu mnie zauważył.
-O wstałaś już. Naleśniki gotowe.
Postawił talerz na stole. Usiedliśmy i zaczęliśmy jeść.
-A gdzie tato?
-Poszedł na spacer z Elizą, a bliźniaki śpią.
Po śniadaniu poszłam się przebrać. Wtedy zadzwoniła mi komórka. Nie mogłam jej znaleźć. Okazało się, że była pod łóżkiem.
-Halo?- szybko odebrałam.
-Inia?- to była Ola.
-Nie Święty Mikołaj.
-Nie rób sobie żartów.
-To nie zadawaj głupich pytań. Co jest?
-Byłam u lekarza.
-I co?
-Będziemy z Alkiem mieć bliźniaki- pisnęła.
-To cudownie!
Jeszcze chwilę porozmawialiśmy, ale wtedy obudzili się chłopcy i musiałam kończyć. Pit zajął się jednym, a ja drugim. Dość długo nie chcieli się uspokoić.

Tydzień później:

        Jechałam z Fabianem na Białoruś. Hania pomagała Piotrkowi z dziećmi. Drzyzga co chwilę na mnie spoglądał.
-O co chodzi?- spytałam w końcu.
-O nic takiego.
-No mów.
-Po prostu nigdy nie miałem rodzeństwa, a teraz okazało się, że mam brata i siostrę. Nie mogę się do tego przyzwyczaić.
-A to aż takie złe?- zmarszczyłam brwi.
-Nie!- zaprzeczył szybko- Zawsze chciałem mieć rodzeństwo.
Długo rozmawialiśmy. Ja opowiadałam Fabianowi całe swoje życie, a on mi swoje. Często się śmialiśmy. Żałowałam tych wielu straconych lat. W końcu dojechaliśmy na miejsce. Spojrzałam na brata.
-Chodźmy- wzięłam go za rękę.
Pokazałam mu grób mamy. Zapaliliśmy znicz i pomodliliśmy się. Dość długo tam siedzieliśmy. Chciałam, żeby Fabian mógł ją znać. W końcu wróciliśmy do samochodu. Rozgrywający nie odzywał się. Westchnęłam.
-Fabian chyba nie powinnam cię tu przyprowadzać.
-Nie prawda. Cieszę się, że mnie tu wzięłaś. Dziękuję.
-Nie ma za co- przytuliłam go.

Przepraszam, że tak późno, ale miałam zawalony tydzień w szkole. Wybraliście, że bohaterem nowego bloga ma być Krzysztof Ignaczak. Oto i ten blog: http://juz-wiem-dokad-zmierzam.blogspot.com/ Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. Wracamy do zabawy. Zasady znacie ;)

poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział XCVII

         Fabian zaskoczył mnie tym pytaniem. Nie sądziłam, że będzie chciał jechać na Białoruś. Chociaż to stamtąd naprawdę pochodzi. Patrzył na mnie i czekał na odpowiedź. Widziałam, że się denerwuje.
-Pewnie, że z tobą pojadę- uśmiechnęłam się
-Dziękuję- odwzajemnił uśmiech.
-Tylko będę musiała znaleźć kogoś do opieki nad dziećmi.
-Weźmy je ze sobą- zaproponował.
-Nie możemy. Ona są za małe. Nie powinny tyle jeździć. Już raz były ostatnio na Białorusi.
-Wiem. Piotrek się nimi zajmie dobrze.
-A podczas treningów?
-Może … - zaciął się na chwilę- Zajmie się nimi Hania.
-Hania?- zdziwiłam się- Kto to jest?
-Moja dziewczyna- widziałam, że jest niepewny i starannie dobiera słowa- Jesteśmy razem od niedawna, ale ufam jej i mogłaby się zająć dzieciakami pod nieobecność Pita.
-Chce ją poznać.
-Kiedy?- spytał podenerwowany.
-Jak najszybciej. Muszę mieć pewność, że jest odpowiednia dla mojego braciszka- zaśmiałam się i rozgrywający też się wyluzował.
-Nie ma sprawy. Może jutro?
-Jasne. Tylko u mnie. Od razu zobaczy chłopców i Lizkę.
-No jasne.
Wtedy wrócił ojciec. Oznajmił, że razem z nami pojedzie na Białoruś, oraz chętnie pozna dziewczynę Drzyzgi. Bałam się, że tata odkryje co kiedyś się działo czyli zazdrość Piotrka o to, że Fabian mnie kocha. Nie chciałam by o tym wiedział. Alek pojawił się koło nas i objął mnie ramieniem.
-Ty też będziesz chciał poznać Hanię?- spytał go ojciec.
-A kto to?- zdziwił się mój brat.
-Dziewczyna Fabiana.
-O to przestałeś już latać za Inga?- zaśmiał się.
Wstrzymałam oddech. Wtedy dotarło do Achrema co właśnie powiedział. Rozgrywający też był w szoku. Również wolał przemilczeć ten fakt.
-Ja nigdy nie latałem za Inią- zaprzeczył.
-Czekajcie. Chcę poznać prawdę- ojciec patrzył na nas.
-No dobrze- westchnęłam- Ale niech opowie to Fabian. Ja nie wiem co on czuł dokładnie. Lepiej to opisze.
-Zgoda- przytaknął Drzyzga- Gdy poznałem Ingę pomogłem jej z Artiomem. Dużo czasu wtedy spędziliśmy razem. Dobrze czułem się w jej towarzystwie. Czułem jakbyśmy znali się od zawsze- prychną- Czułem do niej od początku coś, ale nie umiałem tego nazwać. W końcu zrozumiałem, że ją kocham. Jednak nie było to jakieś głębokie uczucie. Sam nie wiedziałem jak to nazwać. Chciałem się opiekować Inią, ale nie chciałem zabierać jej Piotrkowi. Teraz wiem, że to była miłość braterska. Wtedy nie wiedzieliśmy o tym, a Pit widział we mnie konkurencję. Był zwyczajnie zazdrosny o żonę i nic dziwnego. Trafiła mu najwspanialsza dziewczyna na świecie- mrugnął do mnie.
-Nie podlizuj się- wystawiłam mu język.
Zaśmiał się tylko. Wtedy spojrzałam na tatę. Nie odzywał się tylko przyglądał nam się badawczo. W końcu się uśmiechnął.
-Wy się od razu rozpoznaliście tylko nie umieliście tego pojąć- powiedział.
-Chyba tak.
Wstałam i usiadłam Fabianowi na kolanach. Przytulił mnie. Wtedy do salonu wszedł mój mąż i udał, że strzela focha.
-Nie no myślałem, że ten etap mamy już za sobą.
-On się dopiero zaczyna kochanie. Teraz mogę mu siadać na kolanach, a ty nie masz prawa być zazdrosny.
Pokręcił głową. Podszedł i pociągnął mnie. Pisnęłam lekko. Wylądowałam na kolanach Piotrka. Widziałam, że był zadowolony.
-Teraz jest dobrze.
-Wariat jesteś.
-Ale twój.
-I z tego się cieszę- pocałowałam go.
Resztę wieczoru opowiadaliśmy Fabianowi o rodzinie. Oczywiście nie obyło się bez opowieści o cioci Kseni i jej szarpaniu Alka za policzki. Brat zaczął mnie łaskotać, bo nie chciał, żeby kolejna osoba dowiedziała się o tym. Z pomocą przyszedł mi rozgrywający.
-Ej powinieneś stać za mną murem. Jak brat- naburmuszył się przyjmujący.
-Wiesz wydaje mi się, że powinienem bronić siostry jak wilk. Zresztą to moja bliźniaczka.
W końcu wszyscy musieli iść. Fabian obiecał, że następnego dnia przyjdzie z Hanią. Cieszyłam się, że znalazł sobie kogoś. Zaczęłam szykować listę zakupów dla Piotrka. Wtedy do kuchni wszedł tato.
-Inga- podniosłam na niego wzrok.
-Tak?
-Wiem, że nie powinienem o to pytać, ale muszę wiedzieć. Między tobą i Fabianem nigdy nic nie było prawda?
-Tato! Myślisz, że mogłabym zdradzić Piotrka?
-Nie tylko … och po prostu nie umiem sobie jeszcze tego wszystkiego ułożyć.
-Ja też nie, ale bardzo się cieszę, że mam drugiego brata i to bliźniaka.
Następnego dnia rano Pit był na zakupach, a potem pojechał na trening. Mogłam spokojnie zająć się jedzeniem, bo tato chciał pobyć z wnukami. Postanowiłam zrobić zapiekankę i szarlotkę. Gdy wkładałam je do piekarnika przyszedł ojciec z Lizką na rękach.
-One są cudowne- powiedział.
-Dzieci?
-Tak. Chciałbym mieć je cały czas przy sobie.
-Tato- zacząłem, ale mi przerwał.
-Wiem, wiem. Ty nie możesz się przeprowadzić na Białoruś, a ja nie mogę do Polski ze względu na pracę.
-Chciałabym być bliżej ciebie, ale to niemożliwe.
-Wiem. Może kiedyś- westchnął- Pięknie pachnie. Co to?
-Zapiekanka i szarlotka.
Wieczorem miałam już wszystko przygotowane. Stół był nakryty, jedzenie gorące. Alek z Olą i Igorem już byli. Czekaliśmy tylko na Fabiana z Hanią.
-Gdzie oni są?- spytałam.
-Nie wiem. Może do nich zadzwonić?- zasugerował Piotrek.
-Poczekajmy jeszcze pięć minut- zaproponował Alek.
Westchnęłam i odłożyłam komórkę. Usiedliśmy i czekaliśmy dalej, ale nikt nie przychodził. Już chciałam zadzwonić, gdy usłyszałam dzwonek.
-Ja otworzę- powiedziałam, gdy mąż się zrywał- Nie obchodzi mnie, że to mój brat. Spóźnił się ponad pół godziny i urządzę mu wykład.
-Tylko nie przesadź- powiedział Achrem- Bo się wystraszy i nie wróci.
-Bardzo śmieszne braciszku- wystawiłam mu język.
Szybko otworzyłam drzwi i już chciałam się odezwać, ale mnie zamurowało.
-O matko. To ty.

No to jest kolejny. Jutro rozdział na pewno się nie pojawi, bo idę na dyskotekę. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Komentujcie ;)

niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział XCVI

       Rozgrywający był w szoku. Po chwili uśmiechnął się. Widziałem, że mu ulżyło. Wiedział, że mu wierzymy.
-Chłopaki dzięki- powiedział.
-Nie ma sprawy braciszku- powiedział zadowolony Alek- Tylko wiesz- trochę posmutniał- Media nie muszą o tym wiedzieć.
-Wstydzisz się mnie?- spytał Drzyzga.
-Nie no coś ty- od razu zaprzeczył- Ale jak się reporterzy dowiedzą to zaczną węszyć i nie dadzą nam spokoju.
-Racja- przyznał Fabian.
-Posłuchaj- zacząłem- Inia dzwoniła do ojca i mu o wszystkim powiedziała. Ma przyjechać jak szybko się da, czyli dziś pewnie już tu będzie.
-Mój biologiczny ojciec- szepnął rozgrywający- A matka?- spytał nagle.
Spojrzałem zdziwiony na Alka. Spuścił tylko głowę i wyszedł z hali. Wiedziałem, że nie chce o tym rozmawiać.
-Posłuchaj- zacząłem- Pamiętasz jak zostałeś z Ingą i broniłeś ją przed Artiomem?
-Pewnie.
-Widzisz on … potrącił matkę Ini i Alka to znaczy waszą- poprawiłem się- Trafiła do szpitala i tam umarła.
-Co?!
-Nie czytałeś żadnych artykułów? Było o tym głośno, bo wtedy Inia mało nie poroniła.
-Nie czytam czegoś takiego. Dla mnie to plotki.
-Jasne. Dobra przyjdź wieczorem. Poznasz ojca. Ja muszę lecieć do żony i dzieci.
-Pewnie. Cześć.
Prze halą stał Achrem. Westchnąłem i podszedłem do szwagra. Nawet na mnie nie spojrzał. Wiedziałem, że mu ciężko.
-Alek on nie wiedział i … - przerwał mi.
-Wiem, ale po prostu nie lubię o tym myśleć.
-Rozumiem cię. Przyjdziesz wieczorem?- spytałem.
-Jasne. Spotkanie rodzinne. Wezmę Olę z Igorem.
-To widzimy się potem.
Pożegnaliśmy się i pojechałem do domu. Na miejscu tak jak myślałem był już teść. Gdy wszedłem od razu podbiegła do mnie Lizka. Wziąłem ją na ręce i poszedłem do salonu, gdzie Inga rozmawiała z ojcem.
-Cześć tato- powiedziałam i usiadłem obok żony- Wieczorem przyjdzie Fabian i Alek z Olą i Igorem.
-To dobrze. Chcę go poznać. Długo się już znacie?- spytał Ini.
-Tak. To od obronił mnie przed Artiomem.
-Widać już dawno był dla ciebie ważny- uśmiechnął się lekko- Od zawsze myślałem, że on umarł, a teraz okazało się, że to było oszustwo. Nie mogę w to uwierzyć.
-Ja też nie- szepnęła żona.

Inga:

         Nie miałam pojęcia co powiedzieć ojcu. Cieszyłam się, że mam drugiego brata, ale znałam go już długi i nagle okazało się, że jesteśmy rodzeństwem. Tato nie wiedział co się wcześniej działo, czyli zazdrości Piotrka przez Drzyzgę. Nie chciałam, żeby się dowiedział. To było dawno. Teraz już wiemy czemu mnie kochał. Wtedy usłyszałam dzwonek i poszłam otworzył. Był to Alek z Olą i synkiem.
-Cześć- powiedziałam- Wchodźcie.
-Inia- szwagierka mnie przytuliła- Pewnie jest ci ciężko.
-Trochę, ale Fabian pewnie ma gorzej. Dowiedział się, że jest adoptowany, ma poznać biologicznego ojca.
-W sumie racja. Masz bliźniaka- pisnęła.
Uśmiechnęłam się.
-Oluś wiesz, że skoro ja mam bliźniaka, urodziłam bliźniaki to ty też możesz je urodzić?- spytałam zadowolona.
-Ja jestem za- włączył się Alek.
-Chyba muszę pojechać do lekarza i zrobić USG- widziałam, że jest w szoku.
-Zrób, zrób. Bliźniaki to u nas rodzinne. Chodźcie do salonu.
Usiedli, a ja zrobiłam herbatę. Czekaliśmy już tylko na rozgrywającego. Bałam się, że nie przyjdzie. Spojrzałam na zegarek. Było już dość późno. Wtedy usłyszałam dzwonek. Wstałam, żeby otworzyć. Widziałam, że ojciec był zdenerwowany.
-Cześć Fabian- uśmiechnęłam się lekko.
-Cześć … siostra- powiedział i przytulił mnie.
-Wszyscy już są. Czekamy tylko na ciebie.
-No tak- westchnął.
-Denerwujesz się?
-No pewnie.
-Uspokój się. Wszystko będzie dobrze. Cieszymy się, że jesteś.
-Dziękuję.
Objął mnie i weszliśmy razem do salonu. Ojciec wstał. Widziałam, że miał łzy w oczach. W końcu tyle lat myślał, że jego syn nie żyje.
-Tato to Fabian- przedstawiłam ich.
-Fabian- szepnął.
-Tak. Ja … czuję się trochę niezręcznie. Niszczę wasz rodzinny spokój, ale po prostu chciałem poznać prawdziwą rodzinę.
-Przestań. Nie burzysz naszego spokoju. Cieszę się, że nas znalazłeś. Inaczej nadal myślałbym, że moje dziecko nie żyje.
Spojrzałam na resztę i pokazałam im, żebyśmy wyszli. Posłuchali mnie. Zmyliśmy się. Uznałam, że lepiej będzie jeśli oni porozmawiają sami. My będziemy im tylko przeszkadzać. Piotrek przytulił mnie.
-Dogadają się.
-Mam nadzieję- szepnęłam.
-Mogę zobaczyć bliźniaki?- spytała Ola.
-Pewnie. Tylko cicho, bo śpią, a nie chcę ich obudzić.
-No jasne.
Brat razem ze szwagierką przyglądali się bliźniakom, a ja z mężem poszłam położyć Elizę. Mała zadawała wiele pytań.
-A czemu wujek Fabian rozmawia z dziadziem?
-Bo muszą wyjaśnić sobie wiele rzeczy.
-A jakich?
-Widzisz wujek Fabian to mój brat i długo się z ojcem nie widział. Chcą sobie wszystko opowiedzieć.
-A to wujek Krzysiu to też twój brat?- dopytywała.
-Nie. Tylko wujek Alek i Fabian.
Na szczęście przestała dalej pytać. Wyszłam z jej pokoju i zeszłam na dół. Siedział tam tylko rozgrywający.
-A gdzie tata?
-W toalecie. Inia mam do ciebie prośbę- zaczął.
-Jaką?
-Pojedziesz ze mną na grób mamy?

Rozdział miał wyglądać inaczej, ale już trudno. Mam nadzieję, że mimo wszystko się podoba. Bawimy się dalej ;) 

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział XCV

-Powiesz w końcu?- spytał.
-Jesteśmy rodzeństwem- powiedziałam ze łzami w oczach.
-Co?- nie mógł uwierzyć- Inga o czym ty mówisz? Przecież to niemożliwe.
-Możliwe. To wszystko przez cholernego lekarza- rozpłakałam się i wtuliłam w męża.
Przytulił mnie mocno i gładził po plecach. Po tym co usłyszałam od Drzyzgi nie umiałam sobie tego poukładać. To wszystko brzmiało jak jakiś chory żart, ale niestety była to prawda. Usiedliśmy w salonie, a Pit wziął mnie na kolana.
-Opowiedz wszystko- poprosił.
-Wiem tyle co powiedział mi Fabian. Chciałam zadzwonić do ojca, ale zostawiłam telefon u Oli w szpitalu.
-Wiem. Alek go przyniósł. Powiedz co mówił Fabian.
-Jego rodzice powiedzieli mu, że został adoptowany. Oni nie mogli mieć dzieci. Wtedy uznał, że chce poznać swoich prawdziwych rodziców. Wynajął detektywa. Ustalił, że gdy się urodził lekarze po prostu go sprzedali- popłakałam się zupełnie.
-Inia spokojnie- pocałował mnie w czoło- Co było dalej?
-Powiedzieli moim rodzicom, że jedno dziecko umarło. Nadal nie rozumiem jakim cudem to się stało.
-A ciało dziecka?
-Tego samego dnia w szpitalu umarła jakaś kobieta przy porodzie. Dziecko też przy tym zginęło, a ona nie miała żadnej rodziny.
-Wiesz jak to brzmi?
-Wiem, ale to prawda. Fabian zrobił testy. Jesteśmy bliźniakami.
Wtedy usłyszałam płacz bliźniaków. Wstałam Piotrkowi z kolan i poszłam do nich. Dość szybko ich uspokoiłam. Będą mieli nowego wujka. Nadal to do mnie nie docierało. Takie historie się przecież normalnym ludziom nie zdarzają. Zaczęłam szukać telefon. Gdy go już znalazłam wybrałam numer.
-Halo?
-Cześć tato- powiedziałam.
-Inia- wyczułam, że się uśmiecha.
-Znalazłam brata- zakomunikowałam od razu.
-O czym ty mówisz?- nie rozumiał.
-Właściwie to on mnie znalazł.
Opowiedziałam wszystko ojcu. Popłakał się i obiecał, że niedługo przyjedzie do Rzeszowa, żeby poznać Fabiana. Potem wybrałam numer Alka i poprosiłam, żeby przyjechał do mnie. Drzyzga poprosił mnie, żebym to ja mu powiedziała o wszystkim. Pół godziny później brat siedział już w salonie. Nie chciał na początku uwierzyć. Powtarzał, że to kłamstwo, jednak w końcu się uspokoił i przytulił mnie.
-Inia co teraz?- spytał.
-Jak to co? Mamy brata i musimy się z nim jakoś dogadać. Tato przyjedzie, żeby go poznać.
-To jest takie nieprawdopodobne.
-Wiem.
Alek przytulił mnie. W pewnym momencie uśmiechnął się.
-Co cie tak bawi?
-Wiesz, ze zawsze chciałem mieć brata?
-Nie.
-Chciałem mieć z kim grać w piłkę, jakieś strzelanki, ale pogodziłem się z tym, że mam tylko siostrę, a teraz okazuje się inaczej.
-Ej ja ci nie wystarczałam?
-Pewnie, że mi wystarczałaś. Przecież wiesz, że nie umiałem bez ciebie wytrzymać nawet tu w Rzeszowie i cię ściągnąłem.
-Wiem. Dzięki tobie poznałam Piotrka- uśmiechnęłam się lekko.


Pit:

        Po tym co mi powiedziała żona byłem w szoku. Zresztą nie tylko ja. Ten świat jednak jest mały. Na szczęście mogłem już być spokojny o Fabiana. On i Inga nie mogą być razem. Kochają się, bo są rodzeństwem. Gdy Alek poszedł Inia bawiła się z Elizą, a ja robiłem kolację. Naszej rodzinie już nic nie mogło zaszkodzić.
-Co pichcisz?- obok pojawiła się żona z Lizką na rękach.
-Jajecznicę na cebulce. Może być?
-Pewnie.
Zjedliśmy, a potem położyłem córkę. W sypialni siedziała Inia. Uśmiechnąłem się i pocałowałem ją.
-Piotrek musimy pogadać.
-O czym?
-O mojej karierze.
Zamurowało mnie. Nie sądziłem, że będzie chciała teraz o czymś takim rozmawiać.
-A co z nią?- spytałem.
-Chcę wrócić do gry- zakomunikowała.
-Inia wiesz, że zrobiłbym dla ciebie wszystko i chcę, żebyś była szczęśliwa, ale co będzie z dziećmi, gdy wrócisz do drużyny?
-Piotrek nie wiem jeszcze, ale nie umiem siedzieć w domu bezczynnie. Muszę wrócić na boisko, bo zwariuję.
-No dobra- westchnąłem- Jak wymyślimy co zrobić z dziećmi to wrócisz. Tylko na razie nie widzę żadnego wyjścia. Ola jest w ciąży i to byłoby dla niej za duże obciążenie, moja mama odpada- wyliczałem.
-Wiem, że to będzie ciężkie, ale chcę w końcu pomóc drużynie.
-Rozumiem cię doskonale. Nie umiesz żyć bez siatkówki tak samo jak ja. Coś wymyślimy. Nie martw się.
-Dziękuję.
Pocałowała mnie i poszliśmy spać. Następnego dnia pojechałem na trening. Starałem się zachowywać tak jakby nic się nie zdarzyło. Alek zresztą tak samo. Fabian wydawał się smutny. Pewnie myślał, że uważamy to wszystko za kłamstwo skoro z nim nie rozmawiamy. Achrem podszedł do mnie.
-To co po treningu?
-Po treningu- potwierdziłem.
Podzielili nas na dwa zespoły. Byłem z Alkiem, Drzyzgą, Perłą, Igłą, Paulem i Jochenem. Mecz był na styku. Wygraliśmy pierwszą partię do 23, drugą do 24. Trzecią przegraliśmy do 22. W czwartej się spiliśmy i skończyliśmy 25:18. W szatni szybko się przebrałem i wyszedłem. Zaraz za mną pojawił się Alek.
-I co?- spytałem.
-Zaraz wyjdzie- zatarł ręce- Pewnie myśli, że jesteśmy źli.
-To się chłop zdziwi. Mi to na rękę, że jesteście rodzeństwem.
-Masz pewność, że z Ingą nie będzie.
-Dokładnie.
Wtedy usłyszeliśmy kroki i ustawiliśmy się po dwóch stronach wejścia. Gdy wyłonił się rozgrywający skoczyliśmy na niego.
-Ej!- krzyknął.
-Witaj w rodzinie- powiedzieliśmy równo z przyjmującym.

Kolejny rozdział dla was. Bawimy się dalej :) Ktoś pytał czy może tej zabawy użyć do swojego bloga. Jak najbardziej ;) Było też pytanie ile rozdziałów jeszcze zostało. Chciałabym do 100 dobić, a jak będzie to zobaczymy. 

piątek, 15 listopada 2013

Rozdział XCIV

-Inia- uśmiechnęła się na mój widok.
-Ola posłuchaj bardzo mi przykro. To wszystko przez moje decyzje- usiadłam obok jej łóżka.
-Inga proszę przestań. To nie twoja wina. Alek nie wie o pewnej ważnej sprawie.
-O czym?- zdziwiłam się.
-To przez Igora. Nie chciał spać i nosiłam go cały dzień. Pewnie, że przejęłam się twoim małżeństwem, ale to nie przez nie tu trafiłam.
-Nawet nie wiesz jak mi ulżyło.
-Domyślam się. Gdy Alek mi powiedział jak zareagowałaś to uznałam, że muszę z tobą porozmawiać.
-Dziękuję, że mi to powiedziałaś.
Wtedy zadzwonił mi telefon. Szybko odebrałam.
-Cześć Inia- był to Drzyzga.
-Cześć Fabian. Co tam?- spytałam.
-Przyjedziesz do mnie?
-Nie za bardzo mam jak. A po co?
-Proszę przyjedź- nalegał.
-Jedź- powiedziała Ola.
-No dobra- uśmiechnęłam się do przyjaciółki- Będę.
-To do zobaczenia- rozłączył się.
Westchnęłam tylko. Pożegnałam się ze szwagierką i wyszłam. Na korytarzu spotkałam brata. Wstał, gdy mnie zobaczył.
-I co?
-Wszystko dobrze. Ja jadę- pocałowałam go w policzek- Pa.
-Pa.
Zadzwoniłam po taksówkę. W jeden dzień wszystko się zebrało. Ola w szpitalu, Fabian nie wiadomo co ode mnie chce. Po 15 minutach byłam pod mieszkaniem rozgrywającego. Zadzwoniłam.
-Cześć Inia- Drzyzga mnie przytulił.
-Cześć. Powiesz o co chodzi?- spytałam.
-Tak. Rozbierz się.
Wziął moją kurtkę. Usiedliśmy w salonie. Siatkarz patrzył na mnie cały czas. Czułam się trochę niezręcznie.
-Fabian mów, bo sobie pójdę.
-Zrozumiałam czemu cię kocham.
-Co?- byłam w szoku.

Pit:

    Siedziałem w domu z dziećmi. Bliźniaki były bardzo grzeczne. Bawiłem się z córką, gdy zadzwonił dzwonek.
-Cześć Piotrek- Był to Kosok.
-Cześć. Co jest?
-Mam coś dla ciebie- powiedział zadowolony i podał mi jakąś kopertę.
Zdziwiony wziąłem ją. Wyciągnąłem zawartość. Jak się okazało było to zaproszenie na ślub. Uśmiechnąłem się i spojrzałem na przyjaciela.
-W końcu się zdecydowaliście. Pewnie Sara jest szczęśliwa.
-No planuje wszystko. Zaproszenia też ona wybierała. Ja robię tylko za listonosza- zaśmiał się- Nigdy nie widziałem, żeby się aż tak w coś wciągnęła. Inga też tak miała?- spytał.
Zastanowiłem się na chwilę.
-W sumie to ja większość spraw załatwiałem- zmarszczyłem brwi- Inia tylko kupowała suknie ślubną i pomagała mi robić listę gości.
-Dziwne. Ponoś kobiety lubią organizować śluby.
-Nie ważne. To już było dawno. Lepiej opowiadaj jak się oświadczyłeś.
Usiedliśmy w salonie. Zrobiłem herbatę i słuchałem opowieści środkowego.
-Zaprosiłem ją do restauracji i poprosiłem o stolik na balkonie. Oczywiście mieliśmy być sami. Zjedliśmy kolację, a potem się oświadczyłem. Nic niezwykłego.
-Faktycznie.
-Ej lepiej to zaplanowałem od ciebie- wystawił mi język.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę. Wtedy znów zadzwonił dzwonek. Westchnąłem i otworzyłem. Okazało się, że był to mój szwagier.
-Cześć Alek.
-Cześć. Przyszedłem do Ini.
-Co?- zdziwiłem się- Ale ona pojechała do szpitala, do Oli.
-No tak, ale wyszła ponad godzinę temu. Chciałem jej oddać telefon, bo go zostawiła u Oli.
-Nie wróciła.
-Przekażesz jej komórkę?- spytał.
-Jasne.
-To ja wracam do szpitala. Cześć.
Nie wiedziałem co o tym myśleć. Wróciłem do salonu. Grzesiek przyglądał mi się. Nie miałem ochoty rozmawiać, ale oczywiście zaczął ciągnąć mnie za język.
-Pit mów co się dzieje.
-Nic.
-Poczujesz się lepiej, gdy się wygadasz.
-Nie prawda- warknąłem.
-Jezu mów i nie marudź. Co z Ingą? Gdzie ona jest?
-Nie wiem i o to chodzi. Mówiła, że jedzie do szpitala, a wyszła stamtąd ponad godzinę temu.
-A po co Alek przyszedł?- dopytywał.
-Inia zostawiła komórkę u Oli.
-Czyli z kimś rozmawiała. Możesz to sprawdzić- zasugerował.
-Nie zniżę się do grzebania jej w komórce.
-Nie chcesz wiedzieć?
-Pewnie, że chcę.
-To sprawdź- zachęcał.
Zacisnąłem dłonie. Walczyłem ze sobą. Wiedziałem, że to nie jest dobra, ale musiałem wiedzieć. Wziąłem komórkę żony i sprawdziłem ostatnie połączenia. Zamurowało mnie. Pojechała do Drzyzgi?
-I?
-Fabian do niej dzwonił.
-To już wiesz gdzie jest.
-Ale co ona u niego robi?- nie rozumiałem.
-Przecież on jest w niej zakochany. Domyśl się po co mógł ją chcieć do siebie ściągnąć.
-Nie wierzę w to. Inga by mi tego nie zrobiła.
-Jesteś pewien?
-Tak.
Kosa musiał się już zbierać. Pożegnaliśmy się i wyszedł. Czas mi się dłużył. Co minutę patrzyłem na zegarek. Czemu ona tyle u niego siedzi? Lizka starała się ze mną bawić, ale uznała, że dziś nie jestem w humorze i poszła do siebie. W końcu usłyszałem otwieranie drzwi. Od razu znalazłam się przy żonie.
-Inga co robiłaś tyle u Fabiana?
-Skąd wiesz, że u niego byłam?- zdziwiła się.
-Nie ważne. Odpowiedz na pytanie.
-Piotrek- zaczęła niepewnie- Ja i Fabian … - zacięła się.

Spisujecie się świetnie, więc będziemy dalej kontynuować zabawę. Jak już pisałam w komentarzu ten blog dobiega powili końca. Na prawdę bardzo mi smutno, bo się do niego przywiązałam i do was, ale nic nie może przecież wiecznie trwać. Mam już pomysł na nową historię. Ktoś pisał o Ignaczaku w roli głównej. Cóż myślałam o kimś innym, ale może to nie jest zły pomysł. Głosujcie w ankiecie kto ma być głównym bohaterem. Zdaję się na was. :)

czwartek, 14 listopada 2013

Rozdział XCIII

    Szybko zaczęłam się ubierać. Strasznie się bałam o przyjaciółkę. Ona nie mogła stracić tego dziecka. Wtedy wstał Pit.
-Gdzie idziesz?- spytał zaspany.
-Alek dzwonił. Ola jest w szpitalu, bo źle się poczuła. Jadę do mniej.
-Jadę z tobą- zakomunikował.
-Nie możesz. Musisz zostać z dziećmi w domu. Na razie nadal śpią.
-Racja. Dzwoń jak tylko czegoś się dowiesz- poprosił.
-No jasne. Ty też jakbym musiała wracać do dzieci.
-Dam radę.
-Nie zdążyłam mleka odciągnąć- zaczęłam tłumaczyć- Gdy bliźniaki zgłodnieją będę musiała wrócić.
-I tak dam radę.
-Mam nadzieję. Ja lecę. Pa- pocałowałam męża i wyszłam.
Taksówka stała już pod domem. Podałam adres i pojechaliśmy. Zaczęłam się zastanawiać co jest Oli. Oby to nie było nic groźnego. Nie zasłużyli na to. Długo przyjaciółka nie mogła zajść drugi raz w ciążę. W końcu byłam pod szpitalem. Zapłaciłam kierowcy i weszłam do środka. Recepcjonistka spojrzała na mnie.
-Szukam Aleksandry Achrem.
-Jest pani z rodziny?- spytała.
-Tak. To moja szwagierka.
-Sala 102.
-Dziękuję.
Ruszyłam korytarzem i zaczęłam szukać odpowiedniego pokoju. W końcu zobaczyłam brata. Również mnie dostrzegł i wstał. Podeszłam, a ona wziął mnie w ramiona i mocno przytulił. Wyczułam, że płacze. Bałam się najgorszego.
-Alek? Czy Ola … ?- nie umiałam dokończyć.
-Nie wiem. Nic mi nie chcą powiedzieć.
-Jak to nie chcą? Muszą!
-Inia próbowałem, ale co chwilę słyszę: nie teraz, za chwilę, jestem zajęty.
-Nie mają prawa.
Wtedy z sali wyszedł lekarz. Brat podszedł do niego.
-Co z moją żoną?- spytał.
-Nie teraz- odpowiedział doktor.
Już chciał odejść, ale zagrodziłam mu drogę.
-Najpierw nam pan powie co z moją szwagierką i jej dzieckiem.
-No dobrze- westchną- Pani Achrem musiała się przemęczyć lub zdenerwować stąd złe samopoczucie. Zrobiliśmy różne badania dla pewności właśnie idę po wyniki, więc przepraszam.
-Czyli ani jej, a ni dziecku nic nie grozi?- musiałam wiedzieć.
-Nie.
-A możemy do niej wejść?
-Tak, ale nie na długo.
-Dziękuję.
Wyminą mnie i poszedł, a ja przytuliłam brata. Widziałam, że spadł mu kamień z serca. Mnie zresztą też.
-Alek co się stało, że Ola tu wylądowała? Nosiła coś?
-Zdenerwowała się- widziałam, że nie chce mówić dalej.
-Czym?- dopytywałam.
-Tobą- powiedział prawie bezgłośnie.
-Słucham?- nie wierzyłam własnym uszom.
-Inga ja powiedziałem jej o tym co się u ciebie działo. Kłótnie z teściową, oskarżenie o zdradę, twoja decyzja o rozwodzie. Bała się o ciebie, o twoją rodzinę, małżeństwo. To chyba przez to tak się zdenerwowała.
-To moja wina.
Przysiadłam na krzesełku i schowałam głowę w kolanach. Nie mogłam uwierzyć, że z mojej winy Ola mogła stracić dziecko. Gdybym była bardziej wytrzymała, gdybym starała się ignorować docinki teściowej nie doszłoby do tego.
-Inia?- Alek mnie objął, ale mu się wyrwałam.
-Nie rozumiem jak możesz mnie przytulać. To moja wina, że Ola tu trafiła.
-Nie mów tak.
-Ale to prawda.
Wstałam i wybiegłam ze szpitala. Słyszałam jeszcze jak Alek mnie woła, ale się nie odwróciłam. Szłam przez park, a po moich policzkach leciały łzy. Bardzo się cieszyłam, że przyjaciółka nie poroniła. Nigdy bym sobie tego nie wybaczyła. Wtedy zadzwonił mi telefon. Był to Pit. Otarłam łzy i odebrałam.
-Tak?
-Inia dzwonił do mnie Alek.
-Czyli już wiesz- znów się popłakałam.
-Kochanie nie płacz. Wróć do domu.
-Muszę pomyśleć.
-Wróć. Proszę. Trzeba bliźniaki nakarmić.
-No tak- westchnęłam- Zaraz będę.
Rozłączyłam się i zaczęłam zmierzać w stronę domu. Po 15 minutach byłam na miejscu. Weszłam, a koło mnie momentalnie pojawił się mąż i wziął mnie w ramiona. Wtuliłam się w niego. Potrzebowałam kogoś bliskiego.
-Nie zadręczaj się. Najważniejsze, że wszystko jest dobrze.
-Ale to przeze mnie.
-Nie Inia. To nie twoja wina.
-Moja. Wyjechałam na Białoruś, zostawiłam cię, mało nie zniszczyłam naszego małżeństwa- zaczęłam wyliczać.
-To nie ty tylko moja matka mało go nie zniszczyła.
-Ale to ja podjęłam decyzję o wyjeździe. Gdybym była silniejsza.
-Przestań. I tak dużo wytrzymałaś nie mając we mnie wsparcia. Nie wierzyłem, że matka może coś takiego mówić.
-Muszę nakarmić dzieci- chciałam się wyswobodzić z jego objęć, ale mnie nie puścił.
-Śpią.
-Ale przez telefon mówiłeś, że trzeba ich nakarmić.
-Musiałem cię tu jakoś ściągnąć, a to był najlepszy sposób.
Pokręciłam tylko głową. Usiedliśmy w salonie. Mąż nadal mnie przytulał. Skoro brat się o mnie martwił może nie miał do mnie żalu za to co się stało. Bałam się reakcji Oli. Zadzwoniła mi komóra.
-Halo?
-Inia- to był Alek- Możesz przyjechać do szpitala?
-Oli się pogorszyło?- przestraszyłam się.
-Nie, ale chce z tobą porozmawiać. Przyjedziesz?- spytał.
-Tak.
-Czekam- rozłączył się.
-Piotrek jadę pogadać z Olą.
Pokiwał tylko głową. Ubrałam się i pojechałam do szpitala. Nie wiedziałam co chce mi powiedzieć. Czy oskarży o to, że przeze mnie mogła stracić dziecko? Przed szpitalem czekał na mnie brat.
-Inia- przytulił mnie.
-Cześć.
Weszliśmy razem. Pod salą wzięłam głęboki oddech i zapukałam, a potem pociągnęłam za klamkę.
-Ola?

No to mamy kolejny. Bawimy się dalej, zasady znacie ;)

środa, 13 listopada 2013

Rozdział XCII

          Nie wierzyłam, że Piotrek przyjechał na Białoruś. Naprawdę mu zależało na naszym małżeństwie i nie uległ  matce. Odłożyłam zakupy na podłogę i rzuciłam mu się na szyję. Zamknął mnie w swoich ramionach.
-Inia- szepnął- Kocham cię.
-Ja też cię kocham- pocałowałam go- Ale nie wrócę do Rzeszowa jeśli twoja matka tam będzie.
-Nie będzie jej. Kazałem jej wyjechać.
-A jeśli przeprowadzi się?
-Nie pozwolę, żeby rozbiła nasze małżeństwo. To co? Mogę pakować rzeczy do auta?- uśmiechnął się lekko.
-Możesz- też się uśmiechnęłam- Muszę tylko pogadać z tatą.
-Rozmawiałem z nim- powiedział zadowolony z siebie- Cieszy się, że walczę o ciebie i, że wrócimy do siebie.
-A gdzie jest?
-Na górze z dziećmi.
-To chodź.
Złapałam męża za rękę i podałam mu kurtkę. Zdziwił się, ale posłusznie ubrał się i wyszliśmy. Obejmował mnie ramieniem.
-Gdzie idziemy?- spytał.
-Przed siebie. Mamy trochę czasu dla siebie, bo tato zajmuje się dziećmi.
Piotrek uśmiechnął się i pocałował mnie. Doszliśmy do parku i usiedliśmy na ławce. W pewnym momencie środkowy wstał.
-Zaczekaj chwilkę- powiedział i się oddalił.
Nie miałam pojęcia co kombinuje. Wtedy koło mnie ktoś usiadł.
-Co szukasz nowego męża?- była to Nadia.
-Nie potrzebuję nowego. Ty pewnie rozglądasz się za jakimś facetem, który by cię zechciał.
-Dużo facetów chciałoby ze mną być- żachnęła się.
-Tylko szkoda, że żadnego nie widać.
-Jesteś bezczelna.
-Ja?- prychnęłam- To ty do mnie podeszłaś.
-Dobrze, że cię ten facet zostawił.
Wtedy podszedł do nas Piotrek i pocałował mnie. Miał w ręku watę cukrową na patyku.
-Kochanie to dla ciebie- podał mi.
-Dziękuję.
Widziałam jak znajomej oczy mało nie wyszły z orbit. Uśmiechnęłam się triumfalnie. Czas na ostateczny cios.
-Nadia poznaj mojego męża, Piotrka.
Nic nie odpowiedziała tylko odeszła. Pit niespodziewanie posadził mnie sobie na kolanach, oderwał kawałek waty i włożył mi do ust.
-Czuję się jak zakochana nastolatka- uśmiechnęłam się.
-I bardzo dobrze.
Zjedliśmy całą watę i przeszliśmy się jeszcze kawałek. Wtedy spojrzałam na zegarek.
-Chyba powinniśmy już wracać. Lepiej zwolnić tatę z posady niani.
-Jeszcze dziś wracamy do Rzeszowa- zakomunikował mąż
-Ale jest już późno. Może lepiej jutro rano?- zaproponowałam.
-Lepiej dzisiaj. Szybciej się jedzie w nocy i może dzieci nie będą marudzić tylko spać.
-W sumie racja.
Powolnym krokiem wróciliśmy do domu. Piotrek zaczął pakować wszystkie bagaże do auta, a ja rozmawiałam z ojcem. Był zadowolony z faktu, że żadnego rozwodu nie będzie. Wtedy przypomniały mi się słowa teścia.
-Piotrek- podeszłam do męża.
-Tak?
-Powiedz skąd wiedziałeś co się wydarzyło? Od Alka?
-Nie. Tato mi powiedział co jest dziwne. Odkąd pamiętam nigdy nie postawił się matce. To był pierwszy raz. Chciał ratować moją rodzinę. Czemu pytasz?
-A tak jakoś.
-Inia?
-No dobra. Gdy odchodziłam mówił, że jeszcze będziemy szczęśliwi i żebym mu zaufała. Byłam ciekawa czy to on czy mój brat.
-On.
-A jak twoja matka wytłumaczyła ci to, że odeszłam?- założyłam ręce na piersi.
-Próbowała mi wcisnąć, że Aleks przyjechał, powiedział, że cię kocha, a ty z nim uciekłaś.
-Uwierzyłeś?- zmarszczyłam brwi.
-Nie. Nie umiałem. Wiedziałem, że mnie kochasz.
Rzuciłam mu się na szyję. To chciałam usłyszeć. Że mi ufa i jest pewien mojej miłości. Gdy wszystko było w aucie posadziłam w nim dzieci i żegnałam się z ojcem.
-Wpadajcie czasem- poprosił.
-Będziemy- obiecałam- Przyjedziemy w dziewiątkę.
-W dziewiątkę?- zdziwił się.
-No jak Ola urodzi drugie dziecko to będzie nas tyle.
-Ola jest w ciąży?- był zaskoczony.
-Oho chyba zepsułam niespodziankę.
-Będę udawał, że nie wiem- zapewnił mnie tata.
-Dziękuję.
Jeszcze raz go przytuliłam i wsiadłam do samochodu. Po drodze musieliśmy się zatrzymywać kilka razy. Na szczęście dzieci większość drogi przespały. Gdy dotarliśmy do domu okazało się, że rodzice Piotrka nadal tam są.
-Pit- złapałam go za rękę.
-Kazałem jej się wynosić- zapewnił- Nie wiem co tu robi.
Westchnęłam. Wzięliśmy dzieci i weszliśmy do środka. Szybko położyliśmy nasze pociechy, a potem przyszedł czas na spotkanie z teściową. Wzięłam głęboki oddech. Jednak nie było jej. W pokoju zastaliśmy tylko teścia.
-Tato- mąż się z nim przywitał- Myślałem, że pojedziesz z mamą.
-To koniec Piotrek. Ja i twoja mama się rozwodzimy.
-Co?
-Po jej ostatnim zachowaniu zrozumiałem, że nie mogę tego dłużej ciągnąć. Chciała rozbić twoją rodzinę. Prawdziwa matka nigdy by tego nie zrobiła. Inia- zwrócił się do mnie- Chodź niech cię przytulę.
Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego.
-Mówiłem, że wszystko będzie dobrze.
-Dziękuję. Gdyby tata nie postawił się mamie to właśnie niedługo zostałabym rozwódką.
-Nie mogłem znieść jak zatruwała życie własnemu synowi. Ja będę się zbierał.
-Nie zostaniesz na noc?- spytał Pit.
-Nie. Potrzebujecie czasu tylko dla siebie- uśmiechnął się.
Pożegnaliśmy się z nim i pojechał. Zaczęliśmy wnosić wszystkie rzeczy do domu. Gdy chciałam się zabrać za rozpakowywanie ich poczułam ręce na biodrach. Mąż odwrócił mnie przodem do siebie i zaczął całować. Oddawałam pocałunki i po chwili leżeliśmy już w łóżku. Zasnęłam wtulona w Piotrka. Rano obudził mnie dźwięk telefonu. Zerwałam się i zaczęłam go szukać. W ostatniej chwili odebrałam.
-Inia?- to był głos Alka.
-Tak?
-Jesteś w Rzeszowie?- miał dziwny głos.
-Tak, a co się stało.
-Ola źle się poczuła. Jestem z nią w szpitalu. Błagam przyjedź.

Przepraszam za późną porę, ale miałam długi dzień w szkole. 5 komentarzy rozdział w środę, 10 we wtorek itd. 

wtorek, 12 listopada 2013

Rozdział XCI

           Jak najszybciej pojechałem do Alka. Wiedziałem, że Inga może być tylko u niego. Wbiegłem na podwórko i nie przestawałem dzwonić póki mi nie otworzył.
-Pit uwierz wystarczy raz- przyjmujący przepuścił mnie.
-Gdzie jest Inia?- spytałem.
-Tu jej nie ma- zapewnił mnie.
-Co?- zdziwiłem się- To gdzie?
-Wróciła na Białoruś z dziećmi.
Chwilę stałem zszokowany. Achrem westchną tylko i gestem zaprosił mnie do salonu. Wszedłem i usiadłem na kanapie.
-Piotrek powiedz mi- zaczął- Czy twoja matka nadal u was jest?
-Tak.
-No to zapewniam cię, że Inga nie wróci do domu póki ona tam będzie.
-Wiem. Jadę po nią- zdecydowałem w jednej chwili.
-Co? Chcesz jechać na Białoruś?- zdziwił się.
-Tak. Nie mogę takiej sprawy załatwić przez telefon. Zadzwonię do trenera i poproszę o kilka dni wolnego.
-Wątpię, żeby ci dał.
-Ty dziś dostałeś.
-To tylko jeden trening. Ciebie nie byłoby dłużej.
-I tak spróbuję. Nie stracę jej. Mamy dzieci.
-Powiedziała twojej matce, że się z tobą rozwiedzie.
-Nie dam jej rozwodu! Kocham ją.
-To walcz o waszą rodzinę. Pomogę ci z trenerem.
-Dzięki. Wracam do domu wyrzucić z niego matkę.
-I to jest prawidłowe podejście- uśmiechnął się Alek.
Pożegnałem się i wróciłem do domu. Wiedziałem, że to będzie trudna rozmowa, ale musiałem ją przejść. Wszedłem do pokoju rodziców.
-Piotrek- mama wstała, gdy mnie zobaczyła- Gdzieś ty był?
-Nie będziemy o tym rozmawiać. Jutro masz opuścić mój dom.
-Słucham?- była w szoku.
-Masz wyjechać. Gdy sprowadzę tu Ingę nie może cię tu być.
-Czemu ty tak jej bronisz? Zasługujesz na kogoś lepszego.
-Nie prawda- zacisnąłem dłonie w pięści- Trafiła mi się najwspanialsza kobieta na świecie. Mamy cudowne dzieci, a ty chcesz zniszczyć naszą rodzinę. Czemu mi to robisz? Czemu chcesz mi zepsuć życie?
Zobaczyłem łzy w jej oczach. Nic nie czułem. W ogóle nie było mi jej żal. Z premedytacją chciała rozbić moje małżeństwo i na razie jej się to udawało.
-Jutro ma cię tu nie być- powiedziałem i wyszedłem z jej pokoju.
Wziąłem głęboki oddech i wybrałem numer do trenera. Odebrał po trzech sygnałach.
-Dzień dobry trenerze.
-Pit. Alek już do mnie dzwonił i wszystko wyjaśnił. Masz trzy dni wolnego. Nie dłużej.
-Oczywiście. Dziękuję- uśmiechnąłem się.

Inga:

               Pojechałam z tatą i dziećmi do domu. Wracam na stare śmieci. Kto by pomyślał, że tak się to skończy? Ojciec pomógł mi wznieść bagaże. Położyłam dzieci, bo były zmęczone po podróży, a potem usiadłam z tatą w salonie.
-Powiedz co się stało? Czemu chcesz się rozwieść z Piotrkiem?
-To wszystko przez jego mamę.
Wzięłam głęboki oddech i opowiedziałam ojcu wydarzenia z minionych dni. Słuchał mnie uważnie, a na koniec przytulił.
-Inia spokojnie. We wszystkim ci pomogę.
-Dziękuję- otarłam łzy, które nieproszone pojawiły się na moich policzkach.
-Zobaczysz, że jeszcze wszystko się ułoży.
-Zostaniesz jutro z dziećmi?
-Pewnie. Gdzie się wybierasz?- spytał.
-Na grób mamy.
-Szkoda, że jej tu nie ma- westchnął- Ona lepiej by ci pomogła.
Po moich policzkach znów spłynęła słona ciecz na wspomnienie rodzicielki. Tak bardzo mi jej brakowało. Nie poznała nawet swoich wnuków. Przytuliłam jeszcze raz ojca i poszłam się położyć, bo byłam wykończona. Długo rozmyślałam o tym co się dziś stało. Najgorsze, że Piotrek nawet nie zadzwonił. Pewnie mama wcisnęła mu jakieś kłamstwo, że uciekłam z kochankiem, a on bez mrugnięcia okiem uwierzył. Zrozumiałabym, gdyby nie chciał mnie wtedy widzieć, ale że nawet nie dzwonił by walczyć o dzieci? Tego już nie umiałam pojąć. Następnego dnia wstałam wcześnie rano. Ubrałam się i umalowałam, a potem nakarmiłam bliźniaki. Zrobiłam śniadanie i przygotowałam wszystko. Gdy tata wstał zaczęłam mu wszystko tłumaczyć.
-Pieluchy masz w lewej kieszeni, w torbie. Gdyby chłopcy zgłodnieli odciągnięte mleko jest w lodówce, a jakby Lizka chciała coś zjeść to daj jej jakieś owoce- mówiłam dość szybko.
-Kochanie spokojnie. Umiem zajmować się dziećmi.
-Wiem. Po prostu martwię się.
-Nie masz o co. Dam sobie radę.
Przytuliłam go na pożegnanie i wyszłam. Pomimo że cmentarz był dość daleko postanowiłam się przejść, by przypomnieć sobie miejsce gdzie się wychowałam. Szłam uliczkami i uśmiechałam się na wspomnienia z dzieciństwa. Po drodze miałam wrażenie, że widzę samochód Piotrka. Już aż tak bardzo tęskniłam za nim, że miałam przywidzenia. W końcu dotarłam na cmentarz. Szybko znalazłam grób rodzicielki.
-Mamo co ja mam robić? Proszę pomóż mi- szepnęłam i zapaliłam znicz.
Posiedziałam tam chwilkę rozmyślając jak to by było, gdyby żyła. Na pewno starałaby się mnie rozśmieszyć i pomóc. Zawsze chciała chronić mnie przed całym światem. Po moim powrocie z Serbii strasznie się o mnie bała. W pewnym momencie spojrzałam na zegarek i uznałam, że się zasiedziałam. Pomodliłam się jeszcze raz i powoli zaczęłam wracać. Po drodze wstąpiłam do sklepu po małe zakupy. Wtedy spotkałam Nadię, znajomą z liceum. Nigdy się nie lubiłyśmy, więc miałam nadzieję, że mnie nie zauważy, ale niestety jak to mówią nadzieja matką głupich.
-Proszę proszę Inga. A co cię sprowadza na Białoruś?- spytała złośliwie.
-Jakbyś nie wiedziała mam tu ojca.
-A w Polsce męża i dzieci. No chyba, że w końcu przejrzał na oczy i cię zostawił- zaśmiała się.
-A ty co Nadia? Nadal panna?- już mnie denerwowała.
Od razu przestała się śmiać. Spojrzała na mnie wrogo.
-To nie twoja sprawa- warknęła.
-Czemu? Jak już mówimy o mnie to pomówmy też o tobie. Nadal nikt cię nie chce? Nie dziwię się. Z takim paskudnym charakterem.
-Dość!
-Masz rację. Nie będę marnować na ciebie czasu.
Szybko poszłam do kasy. Ze wszystkich z miasta akurat ją musiałam spotkać. Zapakowałam zakupy i poszłam do domu. Gdy doszłam zobaczyłam na podjeździe auto Piotrka. Nie to nie mógł być jego samochód. Znów ma przywidzenia. Jednak rejestracja się zgadzała. Pobiegłam do środka.
-Tato?- zawołałam.
-Inia- z salonu wyszedł Pit.
-Piotrek- szepnęłam.
-Błagam cię wróć ze mną do Rzeszowa. 

No jestem z was dumna. Bawimy się dalej. 5 komentarzy rozdział we wtorek, 10 w środę itd. :)