środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział LXXVII

        Nie mogłam uwierzyć. Fabian się we mnie zakochał. Dobrze się czułam w jego towarzystwie, ale nigdy nie dałam mu nadziei na to, że będziemy razem. Zawsze patrzyłam na niego jak na przyjaciela, bo miałam Piotrka, którego pomimo kłótni kochałam. Mąż widząc w jakim jestem szoku przytulił mnie.
-Spokojnie. Nie zbliży się do ciebie- szepnął.
-Nie. Piotrek nie o to mi chodzi. Muszę z nim porozmawiać. Na pewno nie będę go unikać. Jesteśmy przyjaciółmi mimo wszystko.
-No on chyba liczy na coś więcej.
-Ale niczego więcej nie dostanie. Możesz być pewien- położyłam mu ręce na policzkach i pocałowałam go.
Zaczął błądzić ustami po mojej szyi i dekolcie. Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Był delikatny i czuły. Uważał, żeby nie zrobić krzywdy mi i dzieciom. Gdy leżeliśmy Pit położył głowę na moim brzuchu i zaczął go głaskać.
-Nie mogę się już doczekać aż się wreszcie urodzą.
-Ja też- uśmiechnęłam się i zaczęłam gładzić męża po głowie.
Następnego dnie Pit szykował się na trening. Od razu do niego podeszłam i pocałowałam. Objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Zarzuciłam mu ręce na szyję.
-Kochanie- zaczęłam słodko.
-Tak?- uśmiechnął się niczego jeszcze nieświadomy.
-Ja i Lizka jedziemy z tobą na trening.
-Co? O nie, nie, nie.
-Ale Piotrek … - zaczęłam.
-Żadne ale. Tobie nie wolno się denerwować, a tak będzie Fabian.
-Skoro nie wolno mi się denerwować to nie kłóć się ze mną tylko jedźmy.
-Inga- powiedział błagalnym głosem.
-Kobiecie w ciąży nie wolno odmawiać- wystawiłam mu język.
-Ej to jest poniżej pasa.
-Może i jest. Może i jest, ale wiesz, że zrobię wszystko, żeby postawić na swoim- uśmiechnęłam się- I jestem uparta.
-Jak osioł- westchnął- Dobra w takim razie przebierz się, a ja ubiorę Elizę.
-Dzięki- dałam mu buziaka i poszłam szukać rzeczy.
Po 15 minutach byliśmy na hali. Wzięłam córkę za rękę i poszłam na salę. Siedział już tam trener. Podeszłam do niego.
-Dzień dobry.
-O Inia cześć- uśmiechnął się.
-Co się mówi?- zwróciłam się do Lizki.
-Dzień dobry- szepnęła i podeszła do trenera.
-Cześć mała- wziął ją na ręce.
-Mogę ją z trenerem zostawić na chwilę?
-No pewnie. Chodź nauczymy cię odbijać- ruszył z Elizą na parkiet.
Uśmiechnęłam się i wróciłam pod szatnię. Wiedziałam dokładnie co chcę zrobić. Po chwili wszedł rozgrywający. Podszedł do mnie i chciał przytulić.
-Może lepiej nie- spuściłam głowę.
-Rozmawiałam z Piotrkiem- stwierdził.
-Tak. Fabian ja nie wiem. Może robiłam coś i ty myślałeś, że mi na tobie zależy, że moglibyśmy być razem, ale ja kocham Piotrka i tylko jego. Zależy mi na tobie, ale jako na przyjacielu. Nie na mężczyźnie.
-Wiem- westchnął- Tak naprawdę to nigdy nie miałaś się dowiedzieć o tym, że się w tobie zakochałam, ale Pit nie dał mi dojść do słowa. Ty nic nie zrobiłaś. To moja wina. Jak to się mówi serce nie sługa. Chcę żebyś wiedziała, że zależy mi na naszej przyjaźni. Stłumię to w sobie.

Pit:

         Przysłuchiwałem się rozmowie Drzyzgi z Ingą. Zacząłem żałować, że tak na niego naskoczyłem. Wydawał się szczery. Naprawdę nie chciał mi jej zabrać. Koło mnie stał Alek i też słuchał.
-Teraz też uważasz, że masz powód, żeby być zazdrosny?- spytał mój szwagier.
-Nie- spuściłem głowę.
Wyszedłem z ukrycia i podszedłem do żony. Pokręciła głową, gdy mnie zobaczyła. Objąłem ją i przytuliłem.
-Wszystko słyszałeś?
-Tak.
-Jesteś niemożliwy.
-Jeśli chodzi o ciebie to zrobię wszystko.
-To idź już na salę. Trener zajmuje się Lizką. Trzeba go odciążyć.
-A ty?- zdziwiłem się.
-Muszę zamienić kilka słów z bratem.
-Dobra- pocałowałem ją i poszedłem na parkiet.
Przejąłem od trenera córkę i bawiłem się z nią. Po chwili dołączył do mnie Igła z Kosą. Eliza była zachwycona. Ganiała po boisku i cały czas się uśmiechała. W końcu Inga z Alkiem się pokazali. Achrem był … zawstydzony? Ciężko to było określić. Byłem ciekawy o czym rozmawiali. W końcu nadszedł czas na trening. Inia z małą siedziały na trybunach i się przyglądały. Trafiłem do zespołu z Igłą, Fabianem, Dawidem, Perłą, Peterem i Alkiem. Mecz był zacięty. Niestety tym razem moja drużyna przegrała. Za karę musieliśmy robić dodatkowe ćwiczenia. Spojrzałem na żonę. Córka śmiała się. Również się uśmiechnąłem.
-A co ci tak wesoło?- spytał Krzysiek- Aż tak bardzo lubisz ćwiczyć.
-Nie. Ale jak to daje radość małej to mogę cały czas ćwiczyć.
-No tak. Młody ojciec- westchnął libero.
Szybko wykonałem swoje ćwiczenia i podszedłem do Ini.
-Leć do szatni- powiedziała- Musimy jeszcze do sklepu skoczyć.
-Już. Zaraz wracam.
Pocałowałem ją w usta, a córkę w czoło i poszedłem do szatni. Zacząłem się przebierać, ale coś mnie tknęło i spojrzałem na Alka.
-Szwagier co ci Inga powiedziała?
-Co?- zaczerwienił się- Nic.
-No mów- nagle pojawił się Igła.
-Dajcie wy mi wszyscy spokój- zabrał torbę i wyszedł.
-Co o tym sądzisz?- spytał mnie Krzysiek.
-Nie mam pojęcia. Ale postaram się coś wybadać u Ini.
-To działaj, a ja tymczasem jadę do Alka.
-Przecież on ci nic nie powie.
-Zobaczymy. Wiesz jeśli Ola nic nie wie i dowie się ode mnie to może wydobędzie to z niego, a w tym czasie ja będę grzecznie siedział i się przysłuchiwał.
-Ale masz pomysły- pokręciłem głową.
Szybko skończyłem się przebierać i pojechałem z żoną do domu.
-Położysz Lizkę?- spytała.
-Pewnie.
Wziąłem córkę na ręce i zaniosłem do pokoju. Była zmęczona, więc szybko zasnęła. W sypialni zastałem przebraną już żonę. Szybko wziąłem prysznic i dołączyłem do niej. Zacząłem głaskać ją po brzuchu.
-Kochanie.
-Hmm?
-O czym rozmawiałaś z Alkiem przed treningiem?

No jest kolejny. Nie zgadliście. Na zdjęciu był jeden z członków Kabaretu Młodych Panów. 20 komentarzy = nowy rozdział
 

niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział LXXVI

      Myślałem, że eksploduję. Jak on śmiał! Wiedział, że Inia jest moją żoną nie miał prawa się w niej zakochać. Wyszedłem z ukrycia i biegłem w ich stronę. Widziałem przerażenie na ich twarzach.
-Pit- zaczął niepewnie rozgrywający.
-Zamknij się!- warknąłem- Inga to moja żona!
-Wiem.
-Nie masz prawa jej kochać!
-Nic na to nie poradzę. Stało się.
-Nie zbliżaj się do mojej żony!
-Piotrek uspokój się- Alek położył mi rękę na ramieniu- Fabian wie, że nie może być z Inią. Nie musisz tak na niego naskakiwać.
-Nic nie rozumiesz? Miałem rację, że byłem zazdrosny. On ją kocha!
-Ale ona go nie!- Achrem już się wkurzył.
Odwróciłem się i wyszedłem z hali. Po 10 minutach byłem w domu. Zastałem Inię w kuchni z Lizką. Podszedłem i wziąłem córkę na ręce. Inga nawet na mnie nie spojrzała. Bolało mnie to szczególnie, że teraz miałem konkurencję.
-Pójdę z Elizą na górę.
Pokiwała głową. Westchnąłem i udałem się z małą do jej pokoju. Bawiłem się z nią. Wtedy usłyszałem dzwonek. Przerwaliśmy zabawę. Chciałem słyszeć kto przyszedł. Miałem nadzieję, że to nie będzie rozgrywający.
-Aleks!- usłyszałem ucieszony głos żony.
Wziąłem na ręce Lizkę i zbiegłem na dół. Atanasijević przytulał Ingę. Gdy mnie zobaczył odsunął się i podał mi rękę. Uścisnąłem ją. Mimo że zostali przyjaciółmi nadal byłem do niego uprzedzony. Wszędzie widziałem zagrożenie.
-Co ty tu robisz?- spytała Inia.
-Mamy teraz trochę wolnego i uznałem, że odwiedzę przyjaciół.
-To miło. Wchodź. Pit- zwróciła się do mnie.
-Tak kochanie?
-Weźmiesz małą na spacer?
-Jasne.
Nie miałem ochoty z nią wychodzić. Wolałem siedzieć w domu i mieć na wszystko oko, ale wiedziałem, że Inga znów by się na mnie wkurzyła.

Inga:

         Byłam szczęśliwa, gdy zobaczyłam Aleksa. Potrzebowałem teraz kogoś takiego jak on. Przyjaciela. Miałam mętlik w głowie.
-Jak się czujesz?- spytał atakujący.
-A jak mam się czuć? Wyglądam jak hipopotam.
-Przestać. Wyglądasz pięknie. Ciąża ci służy.
-Jak pięknie? Koszmarnie.
-Inga ty masz depresje ciążową. Wszystko widzisz w ciemnych barwach. Jak mówię, że wyglądasz pięknie to tak jest.
Uśmiechnęłam się lekko.
-A skąd o tym wiesz?
-Wystarczy na ciebie spojrzeć. Ta zbolała mina, nieuczesane włosy. No i oczywiście to ciągłe marudzenie.
Pokręciłam tylko głową. Może miał rację?
-Weź się w garść. Uczesz się, umaluj, ubierz jakoś normalnie i wtedy spójrz w lustro. Zresztą co ja będę mówił. Chodź.
Wziął mnie za rękę i zaprowadził do sypialni. Zaczął grzebać w mojej szafie. W końcu podał mi ciuchy i wysłał do łazienki. Posłusznie się w nie przebrałam i wyszłam.
-No. Lepiej. Hmm- zamyślił się- Chodź- pociągnął mnie do łazienki.
Wziął szczotkę i rozczesał mi włosy, a potem spiął je w wysokiego kucyka.
-Wisz umalować musisz się sama. Lepiej, żebym ja tego nie robił.
Zaśmiał się.
-Tylko naturalnie.
-Jasne.
Gdy w kocu skończyłam poczułam się o wiele lepiej. Wyszłam i pokazałam się Atanasijevicowi. Uśmiechnął się.
-Od razu lepiej.
-Dzięki.
-Nie ma za co. Od tego ma się przyjaciół.
Zeszliśmy na dół i usiedliśmy w salonie. Przyniosłam sok i dwie szklanki. Aleks opowiedział mi o klubie i o tym jak się dogaduje z kolegami.
-Dobra teraz ty.
-Ja? Ale ja nie mam o czym opowiadać.
-Jasne, jasne. No już. Macie z Piotrkiem jakieś problemy małżeńskie?
-Nie to znaczy … - zacięłam się- Nie wiem.
-Opowiadaj.
-On jest chorobliwie zazdrosny.
-Nie dziwię mu się.
-Aleks!
-Dobra, dobra. A ma powody?
-Właśnie nie. Jest zazdrosny o Fabiana, a przecież my się tylko przyjaźnimy. Pomógł mi z Artiomem, dużo czasu razem spędziliśmy. Zaprzyjaźniliśmy się, ale nic więcej.
-Z twojej strony. Jesteś pewna, że Fabian nic do ciebie nie czuje?
-Tak. On przecież wie, że mam męża i się z nim przyjaźni.
-To nie wyklucza, że się w tobie zakochał.
-Ale nie dawałam mu powodów. Na pewno mnie nie kocha.
-Wiesz miłość nie wybiera. Coś o tym wiem. Może ty tego nie widzisz, bo patrzysz na Fabiana jak na przyjaciela, ale Piotrek mógł coś dostrzec. Nie dziw mu się, że jest zazdrosny. On strasznie cię kocha.
-Wiem. Ja jego też. Ostatnio strasznie go traktowałam- spuściłam głowę.
-Ej masz prawo. Hormony co szaleją.
-Nie. Właśnie, że nie mam prawa. Muszę go przeprosić.
-To ja się zbieram. Wykonałem chyba swoje zadanie- zmierzył mnie wzrokiem- Jeśli jeszcze kiedyś wpadniesz w depresje to dzwoń.
-Nie ma sprawy- zaśmiałam się.
Pożegnaliśmy się i wyszedł. Westchnęłam i poszłam umyć szklanki. Po chwili wrócił Piotrek z Elizą. Podeszłam do nich.
-Położysz Lizkę?- spytałam.
-Pewnie.
-Będziemy musieli potem porozmawiać.
-Ok.
Widziałam, ze się zdenerwował. Usiadłam w salonie i czekałam na męża. W końcu przyszedł i zajął miejsce obok mnie.
-Chcesz mnie dla niego zostawić- stwierdził.
-Co?
-Dla Aleksa. Chcesz z nim być.
-Nie- położyłam mu ręce na policzkach- Oczywiście, że nie głuptasie. Kocham cię. Kocham cię najbardziej na świecie.
-Inia- szepnął i mnie pocałował.
Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Spojrzałam mu w oczy. Uśmiechał się i gładził mnie po policzku.
-Przepraszam cię za moje zachowanie. Nie wiem co się ze mną działo.
-Ja też cię przepraszam. Wiem, ze zachowywałem się jak wariat, ale jestem o ciebie strasznie zazdrosny.
-Nie masz o co.
-Mam. Fabian powiedział, że się w tobie zakochał.

Kolejny rozdział dla was i zdjęcie mojego autorstwa. Poznajecie tego pana? 20 komentarzy = nowy rozdział 
 

wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział LXXV

              Wróciłam do domu z Elizą. Gdy zamykałam za sobą drzwi pojawił się Piotrek. Był zdenerwowany.
-Gdzie byłaś?- spytał.
-Z Lizką na spacerze.
-Czemu nic nie powiedziałaś przed wyjściem? Wiesz jak się o was martwiłem?
-O co się martwiłeś?- zdziwiłam się.
-No bo masz tą depresje ciążową i …. - nie dałam mu dokończyć.
-I myślałeś, że zrobię coś córce?!- krzyknęłam.
-Nie mówię, że specjalnie, ale może przez nieuwagę byś ją puściła gdzieś i zniknęłaby ci z oczu- zaczął tłumaczyć.
-Nigdy w życiu nie zgubiłabym córki!- poszłam do sypialni i zamknęłam ją na klucz.
Piotrek długo prosił, żebym otworzyła, ale nie ustąpiłam. Dopiero wieczorem wyszłam, żeby coś zjeść. Środkowy od razu do mnie podszedł.
-Kochanie przepraszam. Wiem, nigdy nie zgubiłabyś Elizy.
Pokręciłam tylko głową i zaczęłam robić sobie kanapkę.
-Proszę nie traktuj mnie tak. Hormony ci buzują i przez nie się tak zachowujesz, ale ….
-To nie przez żadne hormony, tylko przez ciebie. Uważasz, że przeze mnie mogłoby się stać coś Lizce chyba mam prawo być zła.
-Ale wyszłaś z nią sama na miasto, a masz depresję.
-Nie byłam sama.
-To z kim?- zdziwił się.
-Z Fabianem.
-Co?
-Nie rób mi żadnych scen, bo nie masz prawa. Jesteśmy tylko przyjaciółmi, a ty ciągle doszukujesz się czegoś więcej.
-To źle, że jestem o ciebie zazdrosny?
-Tak, bo jest to bezpodstawne. Zresztą w tym stanie nikt mnie nie chce.
-Ja cię chcę.
Wzięłam kolację i poszłam do salonu. Mąż szedł za mną. Usiadł na kanapie i cały czas mi się przyglądał.
-Co?
-Nie rozumiem.
-Czego?
-Tego co się z tobą dzieje. Rozumiem, że to przez ciążę, ale gdy spodziewaliśmy się Lizki nie miałaś takich zmian nastrojów.
Spuściłam głowę. Miał rację, ale nie mogłam nic na to poradzić. Moje nastroje, wybuchy gniewu były nie do powstrzymania. Nie umiałam nad sobą zapanować. Chociaż … Przy Fabianie mi się udało, a nawet więcej. Śmiałam się.
-O czym myślisz?
-Odkryłam, że jest na razie tylko jedna osoba, która radzi sobie ze mną w ciąży.
-Jaka?
Zawahałam się. Jeśli bym mu powiedziała, że to rozgrywający znów zrobiłby mi wyrzutu. Jednak w końcu powiedziałam.
-Fabian.
-Jak to? A co on takiego robi?
-Potrafi mnie pocieszyć. Zawsze wie co powiedzieć- uśmiechnęłam się lekko.
-To skoro jest taki cudowny to może sobie do niego idź!- wkurzył się.
-Nie krzycz na mnie, bo to szkodzi dzieciom.
-Przepraszam- od razu przestał.
-Drzyzga jest moim przyjacielem i tylko przyjacielem. Ciebie kocham mimo że cały czas jesteś o niego zazdrosny.
-Chyba jednak mam powody.
-Nie masz.
Ucięłam i poszłam się przebrać, a potem położyć.

Piotrek:

         Byłem zazdrosny. Nie umiałem nad tym zapanować chociaż Inga mówiła mi, że nie mam o co. Następnego dnia w szatni podszedłem do Drzyzgi. Prócz nas był tam tylko Alek.
-Trzymaj się z dala od mojej żony- warknąłem.
-Piotrek coś ty. Nigdy bym nie tknął Ini.
-Jasne, ale czasu zaczynasz spędzać z nią więcej niż ja.
-Spotkaliśmy się wczoraj przypadkiem.
-Jasne. I ponoć ją rozumiesz dobrze i zawsze wiesz co powiedzieć.
-Pit daj spokój- Achrem położył mi rękę na ramieniu.
-Nie będą się powtarzał. Odczep się od niej- powiedziałem i wyszedłem na salę. Zaraz za mną wyszedł mój szwagier.
-Co ty robisz?
-To co powinienem.
-Aha. Czyli powinieneś robić z siebie idiotę?
-On mi zarywa żonę!
-Nie prawda. Tylko się przyjaźnią.
-Skąd wiesz?
-Bo Inia nigdy by ci czegoś takiego nie zrobiła. Kocha cię. Nie mogę uwierzyć, że jej nie ufasz. Myślałem, że na tym opiera się małżeństwo.
-Jej ufam. Nie ufam jemu.
-Znacie się już bardzo długo. Nie zrobiłby ci takiego świństwa.
Westchnąłem. Alek miał rację. Popadałem w paranoję. Cały czas miałem wrażenie, że Fabian zakochał się w Indze. Jednak to nie była prawda, a ja robiłem z siebie idiotę. Postanowiłem, że przeproszę go po treningu.
-Masz rację.
-Nareszcie zrozumiałeś.
Trener dał nam w kość. Najpierw 30 okrążeń, potem odbijanie w parach. Następnie graliśmy po 3 osoby i jak ktoś coś zepsuł to wszyscy musieli biegać jedno okrążenie. W końcu przyszedł czas na grę. Byłem w drużynie z Alkiem, Igłą, Tichym, Perłą, Jochenem i Paulem. Mecz był wyrównany. Pierwszy set padł łupem przeciwników, a drugi my wygraliśmy. Trzecią partię również wygraliśmy, ale czwartą przegraliśmy.
-Chłopaki!- zawołał trener- drużyna, która przegra biega 30 kółek!
-Co?!- krzyknęliśmy wszyscy równocześnie.
Popatrzyłem na kolegów i wiedziałem, że też nie chce im się tyle biegać. Spięliśmy się i po trudnym boju wygraliśmy. Poszliśmy zadowoleni do szatni i przebraliśmy się. Alek wyszedł przede mną. Zobaczyłem, że stoi i gada z Fabianem. Chciałem wyjść z hali, ale usłyszałem, że rozmawiają o Ini.
-Piotrek jest strasznie zazdrosny o żonę.
-Wiem.
-No więc? Powiesz mi?
-No dobra- westchnął- Alek … ja się w niej zakochałem.

 No dobrze się spisaliście. Kolejne 20 komentarzy = nowy rozdział ;) A teraz zdjęcie mojego autorstwa z wakacji. Mam nadzieję, że wam się spodoba.


wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział LXXIV

-Alek co ja mam zrobić?- spytałem szwagra.
-Nie mam pojęcia. Inia zawsze była silna. Nie sądziłem, że może wpaść w depresje- usiadł na kanapie.
-Ja też nie. A może Ola by z nią pogadała? Kobieta z kobietą powinna lepiej się porozumieć niż …
-Brat z siostrą?- przerwał mi- Z Ingą zawsze trzymaliśmy się razem. Liczyłem się z jej zdaniem i ona liczyła się z moim- widać było, że trochę się wkurzył- Jasne moja żona może z nią pogadać, ale nie wiem czy to coś da skoro mi się nie udało.
-Przepraszam. Nie chciałem cię urazić.
-Idę do domu. Wrócę potem z Olą.
Odprowadziłem go do drzwi, a potem poszedłem do żony. Leżała w sypialni. Wziąłem głęboki oddech i położyłem się obok niej.
-Kochanie- zacząłem słodko- Wiesz jak seksownie wyglądasz w ciąży?
-Daruj sobie.
-Ale to prawda. Jesteś najpiękniejszą i najcudowniejszą kobietą na świecie, a ciąża tylko dodaje ci uroku.
-Tylko tak mówisz, a ja mam lustro.
-Inia może faktycznie nie jestem obiektywny, bo jestem twoim mężem i kocham cię nad życie, ale to nie zmienia faktu, że ubzdurałaś sobie to wszystko. Masz depresje ciążową i wszystko widzisz w ciemnych barwach.
-Piotrek przestań. Pozwól mi zostać samej.
Westchnąłem i posłusznie wyszedłem. Wziąłem Elizę z pokoju i poszedłem z nią do salonu. Córka dawała mi dużo radości. Uwielbiałem się nią zajmować, słuchać jak się śmieje. Chciałem, żeby na świecie pojawiły się już bliźniaki. Miałbym kolejne dzieci, z którymi chciałbym się bawić, a Inia może doszłaby do siebie. Wtedy zadzwonił dzwonek. Z Lizką na rękach poszedłem otworzyć.
-Cześć Piotrek- zobaczyłem uśmiechniętą Olę.
-Cześć. Wchodź- usiedliśmy w salonie.
-Alek przekazał mi wszystko. Gdzie ona jest? Pogadam z nią i przekonam, że wszystko z nią w porządku i pięknie wygląda.
-W sypialni.
-To idę brać się do pracy.
-Dziękuję.
-Nie ma sprawy. Zaraz dołączy Alek.
Gdy zniknęła znów zadzwonił dzwonek. Razem ze szwagrem zabawiałem córkę. Niecierpliwie czekaliśmy na Olę. W końcu się pojawiła.
-W końcu- zerwałem się. I co? Udało ci się.
-Nie- miała smutną minę. Alek od razu ją przytulił.
-Kochanie co się dzieje?- spytał zatroskany.
-Bo Inia ma rację. Życie kobiety to koszmar- powiedziała i wyszła.
-No dzięki wielkie Piotrek. Teraz przeszło na Olę, a ona nawet jeszcze w ciąży nie jest.
-Przepraszam. Skąd mogłem wiedzieć.
-Daj spokój. Muszę z nią pogadać- wyszedł za żoną.
Wziąłem Lizkę na ręce i zaniosłem do pokoju. Może córka poprawi jej humor pomyślałem w pewniej chwili.
-Kochanie pobawisz się z mamusią?
-Tak- pisnęła zadowolona.
Poszliśmy do sypialni. Położyłem ją na łóżku, a mała doczołgała się do Ingi i przytuliła do jej brzucha. Był to tak słodki widok, że od razu poszukałem aparatu i zrobiłem zdjęcie.
-Kochanie co ty robisz?- spytała Inia córki.
-Słucham braci. Cudne uczucie- szepnęła.
Żona pięknie się uśmiechnęła i zaczęła gładzić Elizę po głowie. Przy córce czuła się dobrze. Musiałem coś zrobić, żeby spędzały ze sobą jeszcze więcej czasu. To była idealna terapia antydepresyjna dla Ingi.

Inga:

       Piotrek zostawił mnie z Lizką. Czułam się przy niej o wiele lepiej. Cała moja uwaga była skupiona na córce i nie myślałam o sobie. Cały czas przytulała się do mojego brzucha i go głaskała.
-Mamo kiedy bracia wyjdą?
-Za jakieś dwa miesiące.
-Chcę już ich zobaczyć.
-Ja też skarbie.
-Chodź ze mną na lody- poprosiła.
-Daj mi się tylko przebrać- uśmiechnęłam się lekko.
Gdy byłam gotowa poszłam ubrać Elizę. Wzięłam spacerówkę i wyszłyśmy. Po drodze spotkałyśmy Fabiana.
-Cześć- pocałował mnie w policzek.
-Cześć.
-Gdzie się wybieracie?
-Na lody. Lizce się ich zachciało.
-Mogę iść z wami?
-Pewnie.
Przejął ode mnie wózek córki, bo widział, że się męczę. Szliśmy w milczeniu. Dziwnie się tak czułam, ale też nie miałam ochoty rozpoczynać rozmowy. W końcu doszliśmy do cukierni. Drzyzga kucnął koło małej.
-To jakie chcesz lody?
-Pistacjowe- uśmiechnęła się.
-A ty?- zwrócił się do mnie.
-Nie chcę.
-Jesteś w ciąży i masz różne zachcianki. No dawaj.
-Czekoladowe- uśmiechnęłam się lekko, a on odwzajemnił uśmiech.
-Dwa razy czekoladowe i raz pistacjowe- zwrócił się do sprzedawczyni.
Usiedliśmy i jedliśmy. Czułam jakby Fabian mnie rozumiał. Domyślał się, że nie chcę rozmawiać i nie naciskał tak jak Piotrek, Alek czy Ola. W końcu zjedliśmy i poszliśmy do parku. Eliza bawiła się, a my z uśmiechem ją obserwowaliśmy.
-Starałem się nie pytać, ale już nie wytrzymam- zaczął rozgrywający- Czemu jesteś taka smutna i cicha?
-Spójrz na mnie- posłusznie zmierzył mnie wzrokiem- Wyglądam jak wieloryb.
-Co? Nie, nie, nie. Ciąża to najcudowniejszy stan w życiu każdej kobiety. Nosisz w sobie nowe życie, a właściwie dwa życia.
-Wiem, ale co jeśli potem nie uda mi się schudnąć po porodzie? Nie będę mogła wrócić do gry, a siatkówka jest dla mnie ważna.
-Rozumiem, ale nie możesz od razu brać pod uwagę najgorszej opcji. Po ciąży z Lizką wyglądałaś jeszcze lepiej niż przed ciążą.
-Dzięki- uśmiechnęłam się lekko- Zawsze wiesz co powiedzieć w danej chwili. Jesteś najlepszym przyjacielem.
-Tak, przyjacielem- westchnął.
-Fabian coś nie tak?- miał smutną minę.
-Nie, nie. Wszystko ok. Po prostu pamiętaj, że nie możesz się tak zamartwiać. Musisz dbać o te maleństwa- położył mi rękę na brzuchu.
-Wiem- uśmiechnęłam się- Aaa!
-Co jest?- zaniepokoił się.
-Nic tylko dzieci niezbyt wygodnie się ułożyły. Aaa.
-Co mam robić?
-Nic zaraz przejdzie- oddychałam głęboko- Już lepiej.
-Nie strasz mnie tak więcej.
Zaśmiałam się tylko. Przy nim czułam się swobodnie. Nie myślałam o tym co będzie potem. Starałam się zapanować nad strachem.

No to jest kolejny. Mam nadzieję, że się podoba. 20 komentarzy = nowy rozdział

czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdział LXXIII

         Gdy wrócił mój tata miał dla nas prezent. Kupił wózek dla bliźniaków dla mnie i Pita, oraz spacerówkę dla Alka i Oli.
-Tato naprawdę nie trzeba było- powiedziałam.
-Trzeba, trzeba. Obiecaj, że przyjedziesz do mnie jak urodzisz. Chcę mieć kontakt z wnukami- uśmiechnął się.
-No pewnie, że je przywiozę- uściskałam ojca.
-Ja też przywiozę- włączył się Alek.
-No tak z Igorem też koniecznie przyjedź.
-Ale może niedługo będę mógł przywieźć kolejne dziecko- objął żonę.
-Ola jest w ciąży?- uśmiechnął się.
-Jeszcze nie, ale pracujemy nad tym- zaśmiał się mój brat.
Długo rozmawialiśmy i się śmialiśmy. W końcu Lizka zasnęła na moich kolanach i poszłam ją położyć. Po chwili dołączył do mnie Piotrek.
-Mała śpi to teraz my chodźmy się położyć. Musisz dużo wypoczywać- położył mi rękę na brzuchu.
Poczułam ruch dzieci. Jakby wiedziały, że to ich ojciec. Uśmiechnęłam się i pocałowałam męża. Poszłam pod prysznic, a później położyłam się koło Pita.
Wyjazd minął nam cudownie. W końcu nadszedł czas, żeby wrócić do domu. Piotrek pakował rzeczy do auta.
-Nie zapomnij o wózku.
-Gdzie ja go wepchnę?
-Nie wiem. Może niech on pójdzie do bagażnika. Jeśli coś jeszcze się tam zmieści to to tam daj, a reszta na siedzenie.
-Spróbuję- westchnął.
Podeszłam do Taty i przytuliłam go.
-Dziękuję za wszystko- szepnęłam.
-Nie ma za co. Jesteś moją ukochaną córeczką.
-A ja ukochanym synkiem?- nagle znikąd pojawił się Alek.
-No pewnie. Jesteście moimi ukochanymi dziećmi.
-Braciszku ja chyba chcę jeszcze na grób mamy pojechać przed wyjazdem. I tak chwilę zajmie Pitowi pakowanie rzeczy.
-Chodź, pojedziemy razem.
Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Po drodze kupiliśmy kwiaty i znicz.
-Strasznie mi jej brakuje- szepnęłam i wtuliłam się w Achrema.
-Mi też. I to wszystko przez tego idiotę Artioma. Dobrze, że tobie nic nie zrobił- przytulił mnie, a potem pogłaskał po brzuchu.
Pomodliliśmy się i ruszyliśmy w drogę do domu.
-Inia nigdy cię o to nie pytałem, ale … muszę.
-Dawaj.
-Widzę, że jesteś z Piotrkiem szczęśliwa, ale czy myślałaś kiedyś … o rozwodzie? Znaczy o tym, żeby odejść do Aleksa.
-Skąd to pytanie?- zdziwiłam się.
-Już dawno chciałem cię o to spytać. Teraz po prostu uznałem, że się nie obrazisz.
-Nigdy bym się na ciebie nie obraziła- wzięłam głęboki oddech- Miałam takie myśli to prawda, ale było to już bardzo dawno.
-Kiedy?
-Gdy Aleks porwał mnie do Włoch. Pocałował mnie w szpitalu. Gdyby nie Bartek nie wiem czy nie zostałabym wtedy z nim. Ale niczego nie żałuję- dodałam szybko.
-No ja myślę. Przyznam, że denerwowałem się przed twoim ślubem. Bałem się, że uciekniesz z Atanasijevićem.
-Był u mnie przed ślubem i błagał, żebym z nim wyjechała.
-Wahałaś się?
-Przez chwilę. Potem przypomniałam sobie o tym jak mnie kiedyś potraktował i uznałam, że nie mogę z nim być. Możemy już skończyć ten temat?
-Jasne. Przepraszam za te pytania.
-Nie ma sprawy.

Pit:

       Gdy Alek z Ingą wrócili mogliśmy ruszyć w drogę. Często musieliśmy się zatrzymywać ze względu na ciążę Ini, ale nie denerwowało mnie to. Cieszyłem się na myśl o kolejnych dzieciach. Po powrocie pierwsze co zrobiłem to posłałem żonę do łóżka i położyłem córeczkę. Następnego dnia Inga zachowywała się bardzo dziwnie. Od rana chodziła smutna.
-Kochanie co się dzieje?- spytałem w końcu.
-Spójrz na mnie- posłusznie zmierzyłem ją wzrokiem- Teraz już powinieneś wiedzieć.
Byłem w kropce. Nie miałem pojęcia o co jej chodzi.
-Inia powiedz o co chodzi?
Westchnęła i usiadła na kanapie.
-Są kobiety, które podczas ciąży wyglądają świetnie, a po niej jeszcze lepiej niż wcześniej. Są też takie, które ta ciąża rujnuje i ja niestety się do nich zaliczam.
-O czym ty mówisz? Wyglądasz świetnie.
-Nie wysilaj się.
-Kochanie mówię poważnie.
-Piotrek mam lustro- powiedziała tylko i wyszła.
Nic z tego nie rozumiałem. Co jej się nagle stało? Gdy była w ciąży z Lizką nigdy się tak nie zachowywała. Próbowałem jeszcze z nią o tym rozmawiać, ale w żaden sposób nie umiałem jej przekonać, że wygląda pięknie. Zdesperowany pojechałem do Alka.
-Co cię do mnie sprowadza drogi szwagrze?- spytał uśmiechnięty.
-Mam poważną sprawę. Chodzi o Ingę.
-Co z nią?- zaniepokoił się.
-Ona dziwnie się zachowuje. Cały czas mówi, że ta ciąża ją rujnuje. Pomyślałem, że może mógłbyś z nią pogadać.
-Mogę, ale nie wiem czy to coś da.
-Warto spróbować- westchnąłem.
Po 15 minutach byliśmy u mnie.
-Jest w sypialni, albo u córki. Proszę przemów jej do rozsądku.
-Myślisz, że to takie łatwe? Udało ci się kiedyś przemówić do rozsądku kobiecie?- spytał.
-Alek ja wszystko słyszę- nagle pojawiła się Inia.
-Eee … - przyjmujący zmieszał się- Siostrzyczko możemy pogadać?- spytał po chwili.
-Pewnie, jeśli chcesz rozmawiać z wielorybem.
-Inia daj spokój.
-Taka prawda.
Poszli do sypialni, a ja czekałem w salonie. Jeśli Alek jej nie pomoże miałem jeszcze jeden pomysł w zanadrzu. Jednak miałem nadzieję, że Achrem da radę. Długo rozmawiali. W końcu wyszedł z dziwną miną.
-Gadaj. Udało ci się?
-Pit … widzisz ja chyba wiem co jej jest, ale nie wiem czy ci się to spodoba.
-Mów. Muszę wiedzieć.
Zawahał się. W końcu westchnął i powiedział.
-Inga ma chyba depresję ciążową.

No to mamy kolejny. Mam nadzieję, że się podoba. Ktoś się pytał jak było na wakacjach. Muszę powiedzieć, że fajnie. Dużo siedziałam na plaży, pogoda była piękna, a morze ciepłe. Pierwszy raz mi się na prawdę wyjazd udał. Niedługo wstawię kilka zdjęć. ;) 20 komentarzy = nowy rozdział

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Rozdział LXXII

      Fabian złapał mnie za rękę, żeby dodać mi otuchy. Wolną dłoń położyłam na brzuchu. Bałam się tego co miałam zaraz usłyszeć.
-Pani Ingo nie ma pani białaczki. To na szczęście tylko anemia.
Nie umiem opisać tego co wtedy poczułam. Strasznie mi ulżyło. Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam na rozgrywającego. Mrugnął do mnie, a potem zwrócił się do lekarza.
-Czyli może spokojnie wrócić do domu?
-Oczywiście, ale musi na siebie uważać i się oszczędzać. Za miesiąc powtórzymy badania- zaczął wypisywać skierowanie.
-Dziękuję- wzięłam je i pożegnałam się.
Gdy wyszłam przed szpital pierwsze co zrobiłam to rzuciłam się Drzyzdze na szyję. Po moich policzkach poleciały łzy.
-Ej spokojnie- gładził mnie po plecach. Nie płacz. Wszystko jest dobrze. Powinnaś się cieszyć- szeptał mi do ucha.
-Cieszę się. Bardzo. Dziękuję, że ze mną byłeś.
Odsunęłam się od niego, ale wciąż miałam ręce zarzucone na jego szyi, a on obejmował mnie w talii.
-Co to ma znaczyć?!- usłyszałam głos męża.
-Piotrek- od razu odsunęłam się od przyjaciela- Co ty tu robisz?
-To chyba jest teraz mniej istotne- był nie źle wkurzony- Co to ma być?!
-Wszystko ci wyjaśnię- zaczął mówić rozgrywający.
-Nie chcę cię słuchać! Inga. Jedziemy do domu. Tam mi wszystko powiesz.
Bez słowa wsiadłam do samochodu. Z tyłu siedziała Lizka. Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Środkowy wziął córkę i zaniósł ją do pokoju, a potem wrócił do salonu.
-No słucham. Mam nadzieję, że masz jakieś sensowne wytłumaczenie tego co tam widziałem.
-Pojechałam z nim odebrać wyniki badań- zaczęłam, ale mi przerwał.
-Co to ma do rzeczy?!
-Dużo. Wcześniej sprawdziłam co to za badania. Miały wykryć czy nie jestem czasem chora na białaczkę.
-Co?! Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?!
-Nie chciałam cię martwić. Fabian wiedział o tym i chciał pójść ze mną, żeby mnie wesprzeć. Gdy okazało się, że to tylko anemia, a nie białaczka poczułam straszną ulgą. Wyszliśmy ze szpitala i po prostu musiałam się do kogoś przytulić, a skoro on tam był to padło na niego.
-Inia- Pit już trochę ochłoną- Przepraszam. Po prostu nie wyobrażam sobie, że miałbym cię stracić. Nie przeżyłbym tego.
-Nigdy mnie nie stracisz. Kocham cię nad życie.
Uśmiechnął się lekko i zamknął mnie w ramionach. Wtuliłam się w niego i zamknęłam oczy. Czułam się bezpiecznie.
-Nigdy więcej nie ukrywaj nic przede mną- szepnął.
-Obiecuję.

Alek:

       Inia nadal nie dzwoniła. Powinna już dawno znać wyniki badać. Strasznie się o nią bałem. W końcu nie wytrzymałem i sam do niej zadzwoniłem.
-Halo?
-Siostra co się dzieje? Czemu nie dzwonisz?- od razu spytałem.
-Przepraszam. Miałam małe zamieszania.
-Co się stało? Jesteś chora?
-Nie to tylko anemia, ale Piotrek miał napad zazdrości.
-Wcale cie!- usłyszałem w tle głos szwagra i zaśmiałem się lekko.
-No to nie źle. A o kogo był zazdrosny?
-O Fabiana.
-Opowiesz wszystko jak przyjedziecie. Właśnie. Kiedy będziecie?
-Jutro rano wyjeżdżamy.
-To nie przeszkadzam. Pakujcie się. Pa.
-Pa.
Rozłączyłem się i odłożyłem komórkę na stolik. Poszedłem sprawdzić czy Igor śpi, a potem do sypialni, do Oli. Była w czerwonej koszuli nocnej na ramiączkach. Uśmiechnąłem się, objąłem ją od tyłu i zacząłem całować po szyi.
-Alek.
-Co?
Odwróciła się do mnie pocałowała mnie. Po chwili jej koszula wylądowała w kącie razem z moimi ciuchami. Po cudownych chwilach leżeliśmy wtuleni w siebie.
-A co powiesz na to, żeby to tu spłodzić kolejne dziecko?- uśmiechnąłem się- W naszym kraju.
-To dlatego byłeś taki chętny do wyjazdu. Planowałeś to.
-No pewnie, że tak- uśmiechnąłem się jeszcze szerzej- A co? Masz coś przeciwko?- spytałem i zacząłem znów ją całować.
-W sumie to chyba nie. Jesteś wariatem wiesz?
-Ale za to mnie kochasz- szepnąłem.
-Tak to prawda- wpiłem się w jej usta.

Pit:

       Mogłem zaprzeczać ile chciałem, ale nic i tak to nie zmieniało. Byłem cholernie zazdrosny o Ingę. Cały czas miałem wrażenie, że staje się dla mojej żony kimś więcej niż przyjacielem i strasznie mnie to denerwowało. Z drugiej strony byłem mu wdzięczny za to, że był przy Ini w szpitalu i wspierał ją.
-Piotrek wykąpiesz Elizę?- usłyszałem głos żony.
-Jasne.
Wziąłem małą i poszedłem do łazienki. Ona chyba za bardzo nie lubiła kąpieli. Gdy wychodziłem z łazienki byłem cały mokry.
-Do wanny wpadłeś?- zaśmiała się Inga.
-Nie, ale nasza córeczka chyba pół jej na mnie wylała.
-O ile nie więcej- przejęła Lizkę- Idź się przebierz, a ja ją położę.
Następnego dnia wstaliśmy wcześnie i wyjechaliśmy na Białoruś. Droga strasznie mi się dłużyła. W końcu dojechaliśmy na miejsce. Alek od razu wybiegł i przytulił siostrę.
-Cieszę się, że nic ci nie jest.
-Wiesz nie do końca. Anemię jednak mam.
-Ale dobrze, że to nic poważniejszego. Daj pomogę z bagażami.
Gdy wszystko już było w domu usiedliśmy w salonie i rozmawialiśmy. Ojca Ingi nie było w domu co mnie lekko zdziwiło.
-Alek to prawda co mówi Ola?- spytała nagle moja żona- Zaplanowałeś ten wyjazd, żeby … no mieć kolejne dziecko?
-No pewnie- uśmiechnął się szeroko.
-Jesteś wariat- pokręciła głową.
-Ktoś mi to już mówił- zaśmiał się.
-No widzę, że naprawdę chcesz kolejnego dziecka- wróciliśmy do rozmowy- Wolisz córkę czy syna?
-Nie wiem. Grunt, żeby było zdrowe, a ty? Wolisz dwie córki, dwóch synów czy córkę i syna?
-Hmm nie wiem. Na pewno chcę, żeby był jeden syn.
-No tak. Mieć cztery baby w domu to trochę przechlapane.
W tej chwili Achrem dostał w głowę piłeczką, którą zawsze bawiła się Lizka.
-Alek mówiłeś coś?- spytała Inia.
-Ja? Nie no coś ty.

No to wróciłam z wakacji. Myślałam, że może będę dodawać tu zdjęcia z nich. Jedno pod rozdziałem. Wszystkie mojego autorstwa. 20 komentarzy = nowy rozdział