niedziela, 22 września 2013

Rozdział LXXXII

        Szybko się przebrałem i wyszedłem z szatni. Zaraz za mną szedł Drzyzga i wołał, ale się nie zatrzymałem. W końcu złapał mnie za łokieć.
-Piotrek musimy pogadać.
-Nie mamy o czym- zatrzymałem się- Albo czekaj. Jest jedna sprawa- odwróciłem się przodem do niego- Trzymaj łapy z dala od mojej żony.
-Ja naprawdę nie chcę ci jej odebrać.
-Ale ją kochasz.
-Nic na to nie poradzę.
-Nie zbliżaj się do Ingi.
-Możesz przestać już tak mnie traktować? Pozostańmy przyjaciółmi.
-Chyba żartujesz- prychnąłem i poszedłem na salę.
Trening leciał mi strasznie wolno. Gdy przyszedł czas na grę i dowiedziałem się, że jestem w drużynie z Fabianem gotowało się we mnie. Zupełnie nie mogliśmy się zgrać. Trener to zauważył i kazał nam zostać dłużej.
-Co się z wami dzieje?- spytał.
-Nic- warknąłem.
-Przecież widzę. Musicie jakoś to rozwiązać, bo cierpi na tym drużyna.
-To nie takie proste- powiedziałem.
-Nie odchodzi mnie czy to jest proste, czy nie. Jutro na treningu ma być dobrze.
Poszedł i zostawił nas samych. Westchnąłem. Spojrzałem na rozgrywającego, a potem poszedłem do szatni.
-Pit czekaj!
-Co chcesz?
-Trener ma racje. Nasze kłótnie nie mogą wpływać na drużynę.
-Ale wpływają.
Zostawiłem go i szybko się przebrałem. W domu byłem po 15 minutach. Zauważyłem samochód Alka.
-Cześć- powiedziałem.
-Cześć.
W salonie Inia rozmawiała z bratem.
-Piotrek musimy pogadać- zaczęła niepewnie.
-A o czym?- zdziwiłem się.
-O Fabianie. Musisz w końcu przestać go źle traktować.
-Nie umiem. Koniec rozmowy.
-Nie. Przestań się tak zachowywać. On za chwilę tu będzie, a ty masz być miły.
-Chyba żartujesz? Nie umiem być dla niego miły!
-Więc się nauczysz.
-Inia to nie jest dobry pomysł.
-Ja uważam, że to idealny pomysł- wtrącił się Alek- Przez waszą kłótnię cierpi drużyna. Musicie to skończyć.
Wtedy usłyszałem dzwonek. Żona poszła otworzyć. Po chwili weszła do pokoju z Drzyzgą. Od razu wezbrał we mnie gniew.

Inga:

         Musiałam jakoś pogodzić tę dwójkę. Przeze mnie przestali się przyjaźnić. Alek przyjechał, by mi powiedzieć co się dzieje na treningach. Od razu zadzwoniłam do Fabiana i zaprosiłam go do nas. Konfrontacja mogła się udać, jednak Pit nie zareagował dobrze na jego widok. Widziałam jak się spina. Westchnęłam i usiadłam z nim na kanapie.
-Posłuchajcie- zaczęłam- Musicie w końcu zakopać topór wojenny. Gracie w jednym zespole, który was potrzebuje.
-Nie ma mowy, żebyśmy byli przyjaciółmi- mąż założył ręce na piersi.
-Chodź na minutkę.
Zaciągnęłam go do kuchni. Wiedziałam, że nie powinnam tego robić, ale była to ostatnia rzecz jaka mi przyszła do głowy.
-Zrób to dla mnie.
-Inia nie umiem.
-Jeśli mnie kochasz zrób to.
-To jest poniżej pasa- wytknął mi.
-Nie dajesz mi wyboru.
-No dobrze. Spróbuję.
Wróciliśmy do salonu. Fabian miał niepewną minę. Na szczęście mąż zachowywał się poprawnie. Oczywiście nie byli już z powrotem przyjaciółmi, ale przynajmniej jakoś się dogadywali. Miałam nadzieję, że będzie tylko lepiej. W końcu Fabian i Alek musieli iść. Pożegnałam się z nimi razem z Pitem i poszliśmy do sypialni. Zarzuciłam mężowi ręce na szyję.
-Dziękuję- uśmiechnęłam się.
-To dlatego, że bardzo cię kocham- pocałował mnie- Wiesz Eliza śpi, bliźniaki śpią- zaczął mówić Piotrek i jak na zawołanie usłyszeliśmy płacz.
Zaśmiałam się tylko. Ja zajęłam się Krzysiek, a Pit Bartkiem. Na szczęście szybko zasnęli. Wzięłam piżamę i chciałam iść do łazienki, ale zatrzymał mnie mąż.
-Idę z tobą- uśmiechał się.
Odwzajemniłam uśmiech i wpuściłam go. Następnego dnia Piotrek z Lizką pojechali na trening, a Alek przyjechał po mnie.
-Pomóc ci?- spytał.
-Tak. Weź wózek i zanieś do samochodu.
Zrobił to o co prosiłam, a później podałam mu Krzysia. Po 15 minutach byliśmy na hali. Bliźniaki na szczęście spały, a ja siedziałam na trybunach i czekałam aż się zacznie trening. Wtedy przyszedł trener.
-Inia- uśmiechnął się.
-Dzień dobry.
-A ta dwójka to pewnie Bartuś i Krzyś. Śliczni chłopcy.
-Dziękuję- uśmiechnęłam się.
-Posłuchaj- zaczął- Bardzo dobrze, że przyszłaś. Może ty przemówisz Piotrkowi do rozumu. Musi przestać kłócić się z Fabianem.
-Wiem Alek u mnie był. Rozmawiałam z nim i mam nadzieję, że coś zrozumiał. Jestem tu, żeby to sprawdzić.
Trener pokiwał głową. Wtedy na salę weszli siatkarze. Piotrek trzymał Lizkę na rękach. Córka szybko mnie zauważyła i się wyrywała. Mąż postawił ją na ziemi i podbiegła do mnie. To samo uczynili wszyscy zawodnicy. Przyglądali się bliźniakom i je nosili. W końcu musieli zająć się treningiem. Z uwagą przyglądałam się Fabianowi i Pitowi. Zachowywali się bardzo dobrze. Nawet mąż klepnął rozgrywającego po plecach. Cieszyłam się, że ich relacje się poprawiają. Gdy wszyscy udali się do szatni Igła do mnie podbiegł.
-Inia- przytulił mnie uradowany.
-Cześć.
-Mam pomysł!- był podekscytowany.
-Jaki pomysł?- nie rozumiałam.
-Na kawał dla Piotrka, Alka i Fabiana.
-To mów!

Chciałam przeprosić za to, że rozdział nie pojawił się wczoraj, ale byłam na urodzinach u przyjaciółki i nie zdążyłam dodać. 20 komentarzy = nowy rozdział

sobota, 14 września 2013

Rozdział LXXXI

         Szybko wyswobodziłam się z objęć Fabiana i podeszłam do męża. Widziałam, że był zły. Musiałam mu to jakoś wytłumaczyć.
-Uspokój się. To nie jest tak jak wygląda.
-A czyli przed chwilą nie ściskałaś się z nim?!- nadal krzyczał.
-Proszę cię ciszej. Obudzisz bliźniaki.
-Nie będę cicho, bo jestem zdenerwowany! A ty co tu jeszcze robisz?!- zwrócił się do Drzyzgi- Wynoś się! I lepiej, żebym cię tu nigdy więcej nie widział!
Rozgrywający bez słowa opuścił dom. Usłyszałam płacz dzieci. Westchnęłam i poszłam do nich. Dość długo nie mogli się uspokoić. Gdy w końcu zasnęli położyłam się padnięta na łóżku. Do sypialni wszedł Pit.
-Musimy porozmawiać- powiedział.
-Tak, musimy- podniosłam się- Ty nadal nic nie rozumiesz.
-Co mam rozumieć?- zdziwił się- To, że przytulasz się z innym facetem kiedy mnie nie ma w domu?
-On mnie złapał, bo się potknęłam. Naprawdę myślisz, że mogłabym cię zdradzić?
Nie odpowiadał. Do oczu napłynęły mi łzy. Nie ufał mi. Wyszłam z pokoju i zbiegłam na dół. Złapałam kurkę i zaczęłam się ubierać. Koło mnie pojawił się mąż.
-Inia przepraszam. Wiem, że nie mogłabyś.
-Dałeś mi coś innego do zrozumienia- byłam już całkowicie ubrana i otworzyłam drzwi.
-Gdzie idziesz?- odwróciłam się do niego.
-U Fabiana- trzasnęłam drzwiami.
Wiedziałam, że nie powinnam tego mówić, ale samo wyszło. Pojechałam do brata. Otworzył mi drzwi.
-Inia- uśmiechnął się i mnie przytulił.
Usiedliśmy w salonie. Brat zrobił herbatę i postawił na stoliku.
-A gdzie masz Olę z Igorem?- spytałam.
-Poszła kupić mu jakieś ciuszki i zabroniła mi iść.
-Dlaczego?
-Bo ponoć wybieram najbrzydsze.
Zaczęłam się śmiać. Alek spojrzał na mnie spode łba.
-Dobra. Mów co się dzieje?
-A co ma się dziać? Nie mogę przyjść odwiedzić brata?
-Nie no pewnie, że możesz, ale na pewno nie teraz kiedy w domu masz tróję dzieci z czego dwoje to niemowlęta. Co się stało?
-Pokłóciłam się z Piotrkiem.
-O co?
-O Fabiana- spuściłam głowę.
-Znowu? Czemu?
-Piotrek widział jak Fabian … no właściwie mnie przytulał- brat już chciał coś powiedzieć, ale go uciszyłam- Potknęłam się, a on mnie złapał. To tak wyglądało.
-Inia- westchnął- Wiem, że miałem spróbować ich ze sobą pogodzić, ale wiesz, że to będzie trudne po tym.
-Wiem i nie oczekuję zbyt wiele. Po prostu nie wiem jak jest na treningach. Jeśli będą się ze sobą kłócić proszę spróbuj coś zrobić.
-Siostra to mój obowiązek. Jestem kapitanem. Muszę dbać o dobrą dobrą atmosferę w zespole.
-Wiem, ale proszę cię. Postaraj się.
-Mam naprawiać twoje błędy.
-Alek. Jaki w tym mój błąd? To, że przyjaźnię się z Fabianem? To, że Fabian się we mnie zakochał? Czy to, że Pit jest chorobliwie zazdrosny?
-Dobra źle dobrałem słowa. Przepraszam. Pomogę tak jak umiem.
-Dzięki.
Wtedy zadzwonił mu telefon. Spojrzał na wyświetlacz, a potem na mnie. Westchnęłam.
-Nie mów mu, że tu jestem.
-Czemu?
-Dobrze mu zrobi jak się trochę pomartwi.
-Jak wolisz- odebrał- Cześć Pit … Nie ma jej u mnie … A coś się stało? … Pewnie jakby przyszła od razu dam ci znać. Cześć- rozłączył się- Inia on się bardzo martwi. Powinnaś wrócić do domu i z nim pogadać.
-Wrócę- westchnęłam- Nie mogę go zostawić z dziećmi.
-No tak- zaśmiał się- Wolę nie myśleć co zrobi jak mu się bliźniaki rozpłaczą, a Lizka zacznie domagać się zabawy.
Przeraziłam się. Szybko wstałam i zaczęłam się ubierać.
-Ej Inia ja żartowałem.
-Głupi żart. Muszę wracać do domu. Jeśli chłopcy się obudzą będą głodni, a nie odciągnęłam mleka.
-Jakie koszmarne sformułowanie.
-Takie jest. Pa- pocałowałam brata w policzek i wyszłam.
Po 10 minutach byłam w domu. Gdy weszłam od razu usłyszałam płacz. Pobiegłam na górę. Pit trzymał jednego syna, a drugiego włożył do wózka i starał się uśpić. Westchnęłam. Podeszłam i wyjęłam Krzysia. Piotrkowi na mój widok ulżyło.
-Wiesz jak się martwiłem?- spytał z wyrzutem.
-Potem porozmawiamy. Muszę teraz chłopców nakarmić.
Pokiwał głową. Pół godziny później obaj spali. Mąż bawił się z Elizą. Wykorzystałam okazję i wykąpałam się. Gdy wyszłam Pit był w sypialni.
-Lizka śpi. Możemy w spokoju porozmawiać. Gdzie byłaś?
-U Alka.
-Ale … no tak. Krył cię. Wiesz jak się bałem?
-Czego?
-Że naprawdę pojechałaś do Fabiana i mnie dla niego zostawisz.
-Nadal mi nie ufasz.
-Ufam. Tylko bardzo cię kocham. Nie chcę cię stracić.
-Ja ciebie też nie, ale musisz w końcu zrozumieć, że mnie i Fabiana nic nie łączy.
-Wiem. Przepraszam.
-Nie Piotrek. Obiecaj, że od teraz przestaniesz dostawać ataków zazdrości na jego widok.
-Nie będzie to łatwe, ale obiecuję.
-I na treningach będziesz dla niego miły.
-Zgoda.
Uśmiechnęłam się lekko i przytuliłam męża.

Pit:

         Nie umiałem nic poradzić na to, że byłem zazdrosny o Inię. Kochałem ją i musiałem spróbować nad tym zapanować. Następnego dnia rano pomogłem żonie z bliźniakami, a potem pojechałem z Lizką na trening. Trener wziął ją na salę, a ja poszedłem się przebrać do szatni. Zająłem miejsce obok Alka.
-Okłamałeś mnie- zacząłem.
-Wiem, ale Inia mnie prosiła.
-Wiesz jak się martwiłem? Myślałem, że pojechała do Fabiana.
-Piotrek ona cię kocha. Nie masz się o co martwić. Nie zostawi cię.
-Wiem, ale mimo to wariuję jak obok niej kręcą się jacyś faceci. Tak było z Aleksem i tak jest z Drzyzgą.
Wtedy do szatni wszedł rozgrywający. Przed oczami od razu stanęła mi scena, gdy przytulał Ingę. Zacisnąłem pięści.

No i udało wam się. Bardzo proszę, żeby osoby, które piszą z anonima podpisywały się tak jak niektórzy. Może to być imię, litera, czy ksywka. Po prostu tak będzie łatwiej. 20 komentarzy = nowy rozdział

środa, 11 września 2013

Rozdział LXXX

-Cooo?- przeciągnęła- O czym ty mówisz?
-O tym, że szantażujesz Alka, żeby robił to co chcesz. Powiesz mi co na niego masz?
-Ja nic na niego nie mam. Jest moim bratem to stara się mi pomagać- zaczęła kręcić.
-Inia ile my jesteśmy małżeństwem?
-No ile?- założyła ręce na piersi.
-Eee długo- zmieszałem się.
-Podpowiem ci. Cztery lata.
-No właśnie. Więc znam cię bardzo dobrze i wiem, że kłamiesz. Powiesz w końcu?
-No dobra- westchnęła- Tylko jeśli Alek się dowie, że się wygadałam to biedy ty będziesz. Obiecaj, że nikomu nie powiesz.
-Obiecuję.
-Mój brat oglądał kiedyś ze mną bajki i tak się złożyło, że był wielkim fanek takiej jednej księżniczki.
-I to wszystko?- zdziwiłem się.
-Coś ty- zaśmiała się- Raz na bal przebierańców się za nią przebrał, a rodzice zrobili mu zdjęcie, które jest w moim posiadaniu.
-Żartujesz?- podniosłem głos.
-Ciii- jednak powiedziała za późno, bo już było słychać płacz- Wielkie dzięki.
Inia poszła do Bartka, a ja do Krzysia. Wtedy zrozumiałem czemu była taka wykończona. Długo nie mogłem uśpić syna. W końcu przyszła Inga i przejęła go ode mnie. Spuściłem głowę i poszedłem do sypialni. Źle mi było z tym, że nie mogę pomóc żonie z dziećmi. W końcu dołączyła do mnie wykończona.
-Przepraszam- powiedziałem.
-Nie ma sprawy. Następnym razem będziesz wiedział, że trzeba mówić ciszej.
-Nie o to mi chodzi. Inia- wziąłem ją za rękę- Przepraszam, że nie umiem ci pomóc z bliźniakami.
-A o to chodzi- zaśmiała się- Wiesz teraz akurat nie mogłeś uśpić Krzysia, bo był głodny, a piersią to ty go nie nakarmisz.
-Serio?
-Tak. Na pewno dasz radę się zająć synami tylko akurat źle trafiłeś.
Wtedy do sypialni weszła Lizka. Wziąłem córkę na kolana i zacząłem się z nią bawić, a żona brała prysznic. Widziałem, że Eliza dziwnie się zachowuje. Nie śmiała się zbyt często i nic nie mówiła. Przytuliłem ją.
-Kochanie co ci jest?
-Nic- spuściła głowę.
-Przecież widzę.
-Bo ja już się nie liczę.
-Co?- dopiero po chwili dotarło do mnie to co powiedziała- Nie prawda. To, że pojawiły się nowe dzieci nie znaczy, że ty się dla nas nie liczysz. Kochami cię bardzo- pocałowałem ją w główkę- Twoi bracia są mali i mniej samodzielni niż ty, dlatego trzeba im poświęcać więcej czasu. Rozumiesz?
-Tak- uśmiechnęła się lekko.
-To co? Może jutro pójdziemy do wujka Igły i pobawisz się z Sebą?
-Tak- pisnęła.
Zaniosłem ją do pokoju i położyłem. Gdy zasnęła wróciłem do sypialni. Żona wyszła już w piżamie.
-Co jest? Dzieci się obudziły?
-Nie. Spokojnie śpią. Tylko Lizka czuje się odrzucona, bo poświęcamy jej teraz mniej czasu.
-No tak- westchnęła- Dziś cały czas latałam od Bartka do Krzysia i nie miałam dla niej czasu. Trzeba jej to wynagrodzić.
-Jutro zabieram ją do Igły.
-Dobry pomysł.

Inga:

         Następnego dnia Pit wyszedł z córką, a ja zajęłam się bliźniakami. Gdy zasnęły ktoś zadzwonił dzwonkiem i znów się obudziły.
-O nie!- załamałam się. Szybko poszłam otworzyć- Ola.
-Cześć Inia- uśmiechnęła się.
-Cześć. Słuchaj zaraz do ciebie przyjdę tylko muszę zająć się synami.
-Czekaj, pomogę ci.
-Dzięki.
Na szczęście dość szybko usnęli. Zeszłyśmy na dół. Zrobiłam herbatę i usiadłyśmy w salonie na kanapie.
-To co cię sprowadza?- spytałam.
-Widzisz chciałam zobaczyć bliźniaki, ale chyba dołożyłam ci tylko roboty.
-Odkupiłaś swoje winy pomagając mi ich uśpić.
-To był mój obowiązek. A gdzie Pit i Lizka?
-U Igły. Wiesz mała czuje się odsunięta, bo poświęcamy więcej czasu bliźniakom, dlatego Piotrek z nią wyszedł.
-No tak. To musi być dla niej ciężkie i dla was.
-Damy radę- uśmiechnęłam się lekko.
-My też będziemy musieli- westchnęła.
-Co? Jesteś w ciąży?
-Nie. Alek chce kolejnego dziecka i ja też, ale nie mogę zajść w ciążę.
-Na pewno wam się uda.
-Mam nadzieję. Podobno rodziłaś w domu- zmieniła temat.
-Tak. To było strasznie, ale chyba był ktoś równie przerażony jak ja, albo nawet bardziej- zaśmiałam się.
-Kto?- zdziwiła się.
-Igła. Odebrał dziecko.
-Co? To faktycznie musiało być dla niego wielkie przeżycie. I nie zemdlał?
-Nie. Ale mało brakowało. Wiesz mam dziwne wrażenie, że nie po to tutaj przyszłaś- założyłam ręce na piersi.
-Masz rację. Alek chciał, żebym przyszła i wyciągnęła od ciebie to jego zdjęcie.
-Ale nie zrobisz tego.
-Nie- uśmiechnęła się- Powiedziałam mu, że spróbuję, ale tak naprawdę chcę je zobaczyć. Pokażesz mi?
-Pewnie.
Po chwili siedziałyśmy i śmiałyśmy się.
-No przynajmniej już wiem czemu tak bardzo nie chce, żeby ktoś to zobaczył.
-No zdjęcie jest dość kompromitujące. Wyobrażasz sobie co by się działo gdyby Igła zobaczył tą fotkę?
-Nie. Alek nie miałby życia.
Jeszcze chwilę porozmawialiśmy, a potem Ola poszła. Westchnęłam i zaczęłam robić obiad. Przez okno w kuchni zauważyłam Fabiana. Podbiegłam i otworzyłam drzwi, żeby nie obudził dzieci dzwonkiem.
-Cześć- był zdziwiony.
-Nie chcę obudzić bliźniaków- wytłumaczyłam.
Pokiwał głową. Miał dwa miśki dla chłopców. Usiedliśmy w salonie i rozmawialiśmy. Opowiedziałam mu całą sytuację, gdy zaczęłam rodzić.
-To ja się chyba będę zbierał- wstał.
Również wstałam i poszłam za nim, ale potknęłam się. Drzyzga złapał mnie. Wtedy do salonu wszedł Piotrek z Lizką.
-Co tu się dzieje?!- był zdenerwowany.

WAŻNE! Nie będę tolerować spamowania z anonima. Jeśli jeszcze raz się to powtórzy to usunę możliwość dodawania komentarzy anonimowo. Bądźmy wobec siebie uczciwi. 20 komentarzy = nowy rozdział

niedziela, 8 września 2013

Rozdział LXXIX

-To nie miało tak wyglądać- zaczęłam.
-Ale co?- przysiadł na moim łóżku.
-To miał być kawał. Chłopaki go wymyślili. Miałam udawać, że rodzę, żebyś się wystraszył, ale … zaczęłam naprawdę rodzić.
-Kto to wymyślił?- nie wydawał się być zły.
-Alek z Pitem zapodali temat, ale cały plan obmyślił Fabian.
Libero westchnął i mnie przytulił. Zdziwiłam się. Myślałam, że będzie zły, ale wyglądało, że się nie gniewa.
-Nie jesteś zły?- spytałam.
-Na ciebie? Nie. Oni to wymyślili, a cała robota spadła na ciebie. Znowu. To ja jestem mistrzem kawałów, więc mam propozycję. Co powiesz na to, żeby wyciąć im jakiś numer?- uśmiechnął się.
-Jestem za- odwzajemniłam uśmiech.
-To w takim razie jak coś wymyślę to dam ci znać. A teraz mów jakie imiona wybraliście dla dzieci?
-Dla jednego Bartosz Kamil, a dla drugiego Krzysztof Grzegorz- uśmiechnęłam się.
-Żartujesz- rozpromienił się.
-Nie. A zgadniesz kro będzie chrzestnym?
-Teraz to na pewno żart.
-Nie. Odebrałeś jego poród. To dopiero dobrany ojciec chrzestny.
-Nie przypominaj- wzdrygnął się.
-Przestań. Ja myślę, że minąłeś się z powołaniem- zaśmiałam się- Świetnie sobie poradziłeś.
-Nigdy więcej.
Wtedy do sali wleciał Piotrek z Alkiem, a za nimi cała reszta Resovii. Mąż przytulił mnie i gładził po ramieniu, a brat trzymał za rękę.
-Boże Inia. Przepraszam, że mnie przy tobie nie było- szepnął.
-Nie ma sprawy. Igła świetnie sobie poradził i odebrał poród.
-Co?!- krzyknęli naraz wszyscy.
-Ej nie sprecyzowałaś- wtrącił libero- Odebrałem tylko jednego z bliźniaków. Do drugiego już przyjechali lekarze.
-Dzięki- środkowy się uśmiechnął- Chciałbym to zobaczyć.
-Powinienem cię stłuc za ten … - spojrzałam znacząco na Ignaczaka- Eee za to, że podałeś mi złą godzinę.
-To ty musiałeś źle zapamiętać- powiedział mój mąż.
-Ta jasne- mruknął Krzysiek.
Wtedy przyszły pielęgniarki z bliźniakami. Zawodnicy rzucili się na nie. Lekarz wyprosił ich. Został tylko Alek, Pit i Igła. Ja wzięłam jedno dziecko, a środkowy drugie. Doktor powiedział, że jesteśmy zdrowi i dał nam wypis. Pożegnałam się z Ignaczakiem. Przytulił mnie i szepnął do ucha.
-Dam znać jak coś wymyślę.
Uśmiechnęłam się i wróciłam z mężem do domu. Fabian bawił się z Lizką w salonie. Spojrzałam zdziwiona na Piotrka.
-Potem wyjaśnię.
Podeszliśmy do rozgrywającego. Uśmiechnął się i wziął ode mnie synka. Porozmawialiśmy chwilę i się pożegnaliśmy. Na szczęście pokoje bliźniaków były już gotowe i położyliśmy ich. Eliza cały czas była przy mnie i przyglądała się bratu. Potem ułożyłam ją i poszłam do sypialni. Pit siedział na łóżku. Usiadłam obok.
-To powiesz już?
-Alek mnie do tego przekonał.
-Jak?
-Na początku jak to zaproponował to myślałem, że dostanę szału, ale gdy powiedział, że dzięki temu Fabian będzie z dala od ciebie zgodziłem się.
-Dałbyś już spokój- pokręciłam głową- Wiesz, że cię kocham. Nie musisz czuć się zagrożony.
-Wiem, ale nic na to nie poradzę.
-Alek i tak dobrze wywiązał się z zadania. Musisz mieć przecież zaufanie do Fabiana skoro zostawiłeś go z córką.
-Z jakiego zadania?- zainteresował się.
-Nie ważne.
-Ważne.
-Jestem zmęczona. Rodziłam w domu- powiedziałam i uciekłam do łazienki.

Pit:

       Inga coś przede mną ukrywała, a ja musiałem się dowiedzieć co. Miała jakiś haczyk na Alka dzięki któremu on robił to co chciała. Mogło to być interesujące. Postanowiłem na razie odpuścić, bo wiedziałem, że żona jest zmęczona po porodzie. Przez ten głupi żart nie byłem przy niej, a Igła musiał odbierać dziecko. Dziwiłem się, że nie zemdlał. Ja chyba bym sobie nie poradził. Następnego dnia obudził nas płacz bliźniaków. Inia zajęła się jednym, a ja drugim. Nie źle nas przetrzymali. Usiedliśmy padnięci na kanapie.
-Oni mnie wykończą- szepnęła żona.
-Damy radę. Musimy.
-Łatwo ci mówić. To ja będę z nimi zostawać, gdy będziesz miał trening, albo wyjazd.
-To będę was zabierał ze sobą- uśmiechnąłem się.
-Nie ma mowy. Dzieciaki w autobusie z Resoviakami? Chcesz ich zepsuć od razu?
Zacząłem się śmiać. Miała trochę racji. Jakby mi chłopaki zaczęły od razu wycinać takie numery jak Igła to chyba bym nie wytrzymał.
-Masz świętą rację- przytuliłem Ingę.
-Idę zrobić obiad.
Wstała i poszła do kuchni. Ja zacząłem pakować się na trening. Wtedy żona mnie zawołała.
-Misiek!
-Hmm?
-Pójdziesz do sklepu?- spytała słodko.
-Pewnie- uśmiechnąłem się- Tylko zrób mi listę.
-Już gotowa- podała mi kartkę.
Wziąłem ją i wyszedłem. Musiałem to szybko załatwić, żeby nie spóźnić się na trening. Pod domem wpadłem na Alka.
-Co tu robisz?- zdziwiłem się.
-Przyszedłem do dzieciaków- pomachał mi misiami przed nosem.
-To leć. Ja muszę jeszcze do sklepu jechać.
-Jedź, jedź, bo jeśli się spóźnisz to trener da ci popalić.
Po godzinie byłem z powrotem. Alka już nie było. Zostawiłem zakupy, zajrzałem do dzieci i pożegnałem się z żoną. Po 15 minutach byłem na hali. Na moje nieszczęście trening już się zaczął. Szybko przebrałem się i dołączyłem do kolegów.
-Pit!- zawołał trener.
-Tak?
-Spóźniłeś się. Wiesz co musisz zrobić.
-Przepraszam, ale bliźniaki dały mi i żonie rano popalić.
-Już się urodziły?- zdziwił się.
-Tak.
-No dobra. Dziś nic nie musisz robić, ale żeby mi to było ostatni raz.
-Dziękuję- uśmiechnąłem się.
Trening miną mi szybko. Przebrałem się i wróciłem do żony. Leżała na kanapie. Podszedłem do niej.
-Co jest?- spytałem.
-Śpią- szepnęła- Mów ciszej, bo ich obudzisz.
-Nie lubią spać?
-Nie.
-A powiesz mi czym szantażujesz Alka?- widziałem, że zaskoczyłem ją tym pytaniem.

To mamy kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się podoba. 20 komentarzy = nowy rozdział 

sobota, 7 września 2013

Rozdział LXXVIII

-A co ty jesteś taki ciekawski?- spytałam.
-Bo zareagował bardzo ciekawie- uśmiechnął się- No nie bądź taka.
-No nie wiem. Nie będę miała czym szantażować Alka jeśli ci powiem.
-Szantażować?- zdziwił się- Co ty na niego masz?
-Nie powiem.
-Nie?
-Nie.
-To cię zmuszę.
Zanurkował pod kołdrą. Byłam w szoku. Po chwili zaczął łaskotać mnie w stopy. Machnęłam nogą i kopnęłam go.
-Ej! Kochanie mogłabyś być delikatniejsza.
Złapał mnie za kostkę, żebym nie mogła ruszać nogą i znów łaskotał. Wiłam się i śmiałam. Nie mogłam już wytrzymać.
-I co? Powiesz?
-Nie mogę.
-Zła odpowiedź.
Znów mnie złapał. Był bezwzględny. Wtedy dzieci zaczęły mi się wiercić w brzuchu. Musiałam powstrzymać Piotrka.
-Pit dość.
-Powiesz?
-Nie, ale dzieci...
Więcej nie musiałam mówić. Znów leżał obok mnie i głaskał mnie bo brzuchu. Uśmiechnęłam się. Wtedy przypomniała mi się pewna sprawa.
-Piotrek?
-Hmm?
-Pamiętasz o pomyśle Fabiana?
-Jakim pomyśle?- warknął.
-Och dasz już spokój. Mówiłam, że Fabian to tylko mój przyjaciel.
-Dobra. To o jaki pomysł ci chodzi?
-O żart dla Krzyśka.
-Ooo- od razu się ożywił- Faktycznie. Zapomniałem o tym. To jak? Kiedy urządzamy imprezę?- spytał uśmiechnięty.
-Wybierz termin, tylko szybko.
-Nie ma sprawy.
Tydzień później wszystko było zaplanowane. Cieszyłam się, że Piotrek znalazł sobie zajęcie i już mnie nie wypytywał o rozmowę z Alkiem. Nie mogłam nikomu o tym powiedzieć, bo dzięki temu brat robił to co chciałam. W sobotę miał się odbyć u nas grill, na który byli zaproszeni wszyscy Resoviacy. Siedziałam sama w domu i przygotowywałam się. Chłopaki byli stuknięci. Ja nie dałabym się nabrać drugi raz na ten sam żart. W końcu usłyszałam dzwonek. Wzięłam głęboki oddech i poszłam otworzyć.
-Cześć Inią- Krzysiek przytulił mnie i wszedł do środka.
-Cześć. Co ty tu robisz o tej porze?- zaczęłam odgrywać swoją rolę.
-No przyszedłem na grilla- zdziwił się.
-Ale on jest za godzinę.
-Co?- zdziwił się- Ale ja byłem pewny … No trudno to może ci pomogę.
-Pewnie- uśmiechnęłam się.
-A gdzie Piotrek?
-Pojechał z Lizką coś kupić, bo zapomniał.
-To co mam robić?- zatarł ręce.
-Zanieś to na taras- podałam mu talerze.
Libero wyszedł, a ja westchnęłam. Wzięłam szklankę z wodą. Dlaczego to znowu ja musiałam odwalać całą robotę? Już miałam wylać ją na podłogę, gdy poczułam, że … wody mi odeszły. Byłam w szoku.
-Krzysiek!- krzyknęłam.
-Co jest?- znalazł się koło mnie szybko.
-Wody mi odeszły.
-Co?!- zbladł- O Boże! Masz gotowe rzeczy?
-Nie. To miało być za miesiąc.
-O matko. To ja cię spakuję, ale co mam wziąć?- zaczął panikować.
-Ręcznik, kosmetyki, piżamę- zaczęłam wyliczać i dopadł mnie skurcz, krzyknęłam i złapałam się za brzuch.
-Zadzwonię po Piotrka
Wyciągnął telefon i wybrał numer. Wiedziałam, że mąż nie odbierze. Wszyscy Resoviacy mieli wyłączyć telefony co oznaczało, że byłam zdana na Krzyśka.
-Nie odbiera. Co robić, co robić.
-Zabierz mnie do szpitala. Już.
-Jasne- wziął mnie pod rękę i zaprowadził do samochodu.
Uwijał się szybko. W końcu wsiadł za kierownicę. Samochód nie chciał zapalić. Wtedy się przeraziłam. Nie mogłam rodzić w domu.
-Cholera!- Igła nie dawał rady- Zadzwonię po karetkę.
-Dobra, ale pomóż mi się położyć w salonie.
Posłusznie zaprowadził mnie do domu. Skurcze były bardzo częste. Cały czas krzyczałam. Libero nie miał pojęcia co robić.
-Igła proszę odbierz dzieci.
-Co?! Ja nie umiem. Lepiej poczekać na karetkę.
-Ja nie mogę czekać!
-No dobra- przełknął ślinę- Oddychaj.
Karetka przyjechała, gdy jeden z bliźniaków był już na świecie. Ignaczak odsunął się ode mnie. Lekarz go pochwalił i zajął się mną, a inny dzieckiem. Krzysiek trzymał mnie za rękę i starał się pomagać. W końcu urodziłam drugiego chłopca.
-Gratuluję bliźniaków- uśmiechnął się lekarz- Będziemy musieli zabrać panią i dzieci na badania, ale wydaje mi się, że wszystko jest w porządku.
-Termin był za miesiąc- szepnęłam wykończona.
-Cóż dzieci są duże i mają się dobrze. Nie powinno być żadnych problemów.
Igła pojechał z nami do szpitala. Zrobili badania mi i bliźniakom. Czekałam na wyniki. Ignaczak wszedł do sali.
-Cześć- uśmiechnął się lekko.
-Cześć.
Usiadł na moim łóżku. Nadal był w szoku. W końcu niecodziennie odbiera się poród będąc siatkarzem.
-Dziękuję ci- szepnęła.
-Każdy by to zrobił na moim miejscu.
-Uwierz mi nie każdy.
Wtedy usłyszałam dzwonek. Krzysiek ani drgnął. Spojrzałam na niego zdziwiona, a on patrzył na mnie.
-Nie odbierzesz?- spytała.
-A no tak- wyjął komórkę- Halo? … W szpitalu z twoją żoną. Gdzieś ty był?! … No Inga urodziła! … Co „jak to?” Normalnie. … Ok. Czekamy- rozłączył się i pokręcił głową- Twój mąż czasem jest niemożliwy.
-Czemu?
-Nie wierzył, że urodziłaś.
-Krzysiek ja chyba muszę ci coś powiedzieć- spuściłam głowę.

No to jest kolejny. Mam nadzieję, że się podoba. 20 komentarzy = nowy rozdział ;)