środa, 19 czerwca 2013

Rozdział LII

     Przede mną znajdowała się polana. Na jej środku leżał duży koc i koszyk. Dookoła leżało kilka świeczek.
-Kochanie- odwróciłam się do męża- Kiedy ty zdążyłeś to przygotować?
-Akurat w tym pomógł mi Grzesiek- uśmiechnął się i mnie pocałował.
Usiedliśmy na kocu i zaczęliśmy jeść. Było romantycznie. W końcu, gdy zawartość koszyka zniknęła położyłam się, a koło mnie mój mąż. Wtuliłam się w niego.
-Chciałabym, żeby tak było zawsze- szepnęłam.
-Ja też. Tylko dodałbym gromadkę dzieci biegającą wokół nas.
-Gromadkę?- podparłam się na łokciu- Ile chcesz ich mieć?
-A nie wiem. Z tróję na pewno.
-Oszalałeś- zaśmiałam się- Kiedy ja mam je niby urodzić? Muszę wrócić do zespołu.
-Damy radę- mrugnął do mnie.
-Wariat.

Około cztery miesiące później:

     Siedziałam podenerwowana w domu. W końcu przyszedł ten dzień. Dzień zemsty za wyścig ze Zbyszkiem. Igła i Kosa niczego się nie spodziewali. Miałam nadzieję, że ten kawał nam wyjdzie. Wtajemniczyliśmy cały zespół. Wszyscy obiecali, że się nie wygadają, bo chcieli zobaczyć to przedstawienie. Udało nam się zamontować kamerkę w szatni. Wszystko miało odbyć się po treningu. Rano siedziałam i jadłam śniadanie.
-Kochanie zero nerwów- Piotrek mnie uspokajał- Idealnie to zagrasz- uśmiechnął się- A my pośmiejemy się z min Krzyśka i Grześka.
-Wiem, wiem. Ja się tylko boję, że nie powstrzymam śmiechu.
-No to może być trudne, ale wierzę w ciebie.
-Dzięki.
-A i koniecznie rzuć tekst typu „Krzysiu odbierz dziecko” ok?
-On chyba zemdleje jeśli coś takiego usłyszy.
-O to chodzi.
-Nie uważasz, że trochę wredni jesteśmy?- spytałam.
-Zasłużyli sobie. Zresztą jeden kawał to nic. Igła cały czas nam coś wycina. Ostatnio podłożył trenerowi pierdzącą poduszkę na spotkaniu z prezesem.
-Żartujesz?
-Nie, ale uwierz potem nasz kochany libero tego żałował.
-Dodatkowe ćwiczenia?
-Pięćdziesiąt dodatkowych kółek.
-Uuu też bym żałowała.
-Dobra chyba będziemy się zbierać.
Pit zmywał naczynia, a ja poszłam się przebrać. Ukochany wziął torbę i mogliśmy jechać na halę. Po drodze się nie odzywałam. Cały czas ustalałam jak mam to wszystko rozegrać. Pod podpromiem zebrali się wszyscy siatkarze prócz naszych ofiar.
-Inia!- zawołał Alek, podszedł i pocałował mnie w policzek- Gotowa?
-Powiedzmy.
-Dasz radę- powiedział uśmiechnięty Jochen- Czas dopiec trochę Krzysiowi za te jego ciągłe kawały.
-Igła ostatnio ja był w sklepie z Jochenem podrzucił mu przy kasie z trzy paczki prezerwatyw- pośpieszył z wyjaśnieniami Konar.
-Każde z was już wkręcił?- spytałam siatkarzy.
Wszyscy kiwali głową.
-Podrzucił mi do torby sztucznego szczura, bo wiedział, że jak przychodzę to żona mi z niej wyciąga rzeczy do prania- powiedział Grzyb.
-Mi podrzucił swoje skarpetki. Myślałem, że nigdy ten smród nie wywietrzeje- skarżył się Perłowski.
-Pff- prychnął Penchev- Napisał list w moim imieniu do trenera, a było w nim, że jest on niekompetentnym idiotą i, że nawet moja babcia lepiej poprowadziłaby by trening od niego. Wiesz ile to odkręcałem?
-No Krzysiu lubi robić kawały- powiedziałam.
-Lubi? On to chyba uważa za jakieś powołanie- zabrał głos mój mąż- Więc teraz trzeba mu się odpłacić.
Weszliśmy na halę. Libero i środkowy już tam byli. Gdy zobaczyli nas wszystkich lekko się zdziwili.
-A co wy taką zgrają?
-A samo wyszło- odpowiedział Alek.
Zostawiłam ich i udałam się na salę. Trener siedział na krzesełkach i przeglądał jakieś papiery. Podeszłam i usiadłam obok.
-Dzień dobry- powiedziałam.
-O witaj Iniu. Jak się sprawy mają?- on też był wtajemniczony we wszystko.
-Bardzo dobrze. Tylko miałabym prośbę. Mógłby trener ich dłużej przytrzymać, żeby chłopaki zdążyli się przebrać i wyjść?
-Oczywiście- uśmiechnął się.
-Dziękuję- odwzajemniłam uśmiech.
-Mam nadzieję, że po tym Igle przejdzie chęć wkręcania wszystkich. Oszaleć można czasem- pokręcił z dezaprobatą głową.
-No jak słyszałam o jego wyczynach to też tak uważam.
Na salę weszli siatkarze i musieliśmy przerwać rozmowę. Trening strasznie mi się dłużył. Chciałam już mieć to za sobą. Chłopaki zostali podzieleni na dwie drużyny. Pit był z Alkiem, Perłą, Igłą, Penchevem, Jochenem i Fabianem. Pierwszy set wygrali 25:22. Drugi niestety padł łupem przeciwników. Trzeci po zaciętej końcówce wygrał zespół mojego męża. Czwarty to była formalność. Podeszłam do Piotrka i pocałowałam go.
-Poganiaj ich w tej szatni i daj mi znać jak wszyscy wyjdą- szepnęłam mu na uch- Trener nie zatrzyma ich na długo.
-Ok sprężymy się.
-Igła, Kosa zostajecie!- zawołał trener.
-Ale czemu? Myślałem, że pójdę coś wykręcić … to znaczy no wykręcić numer do żony i zabrać ją na zakupy- starał się wybrnąć jakoś.
-Zostajecie. Musimy poćwiczyć wasze wystawy. Czasem się zdarza, że rozgrywający nie może rozegrać i wtedy wy musicie coś z tą piłką zrobić.
Niechętnie wrócili na boisko i ćwiczyli. Obserwowałam ich. Dość dobrze im to szło. Cały czas czekałam na sygnał męża. Już nie wytrzymywałam. W końcu wszedł przebrany z torbą na salę i usiadł obok mnie.
-Wszystko gotowe- uśmiechnął się- Powodzenia- pocałował mnie i wyszedł.
Pokazałam trenerowi, że może już skończyć. Odesłał zawodników do szatni, a ja wzięłam głęboki oddech i ruszyłam za nimi. Weszłam do szatni.
-O Inia- powiedział uśmiechnięty Krzysiek- Co cię tu sprowadza?
-Pit zostawił klucze. Nie widzieliście ich?
-Nie- rozglądnęli się.
W tym czasie tak jak się umówiliśmy trener zamknął szatnię.
-No trudno. Jutro ich poszuka- podeszłam do drzwi i chwyciłam za klamkę- Zamknięte.
-Co?- zdziwił się Kosa i podszedł- Faktycznie. Igła zamknęli nas.
Gdy oni zajmowali się drzwiami ja odsunęłam się i zaczęłam odgrywać najlepszą rolę w moim życiu. Skuliłam się i udawałam, że mnie brzuch boli.
-Inia co jest?- w mgnieniu oka znalazł się przy mnie Grzesiek.
-Nie wiem- starałam się brzmieć wiarygodne- Ja chyba rodzę.
-CO?!- powiedzieli równo.

No udało się i jest kolejny. Mam nadzieję, że się podoba :) 15 komentarzy = nowy rozdział ;)

17 komentarzy:

  1. Haha xD genialne ^^ to się zdziwią :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Heh a A
    co Inia naprawde urodzi ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. hahahahahahaha dobrze im tak :D To sie nam chlopaki przestraszą. Bardzo ciekawy rozdział, czekam na następny! Pozdrawiam :* /Malina

    OdpowiedzUsuń
  5. hahaha ten rozdział jest naprawdę fajny :d
    czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  6. wiem ,że każdy ci to mówi ale powiem jeszcze raz FAJNIE piszesz / KASIA

    OdpowiedzUsuń
  7. JEJCIU KOCHAM CZYTAĆ TO OPOWIADANIE :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ah ten Krzysiu i Grzesiu :D

    OdpowiedzUsuń
  9. wspaniały czekam z niecierpliwością na następny / Zosia

    OdpowiedzUsuń
  10. lubie , lubie , lubie czytać Twoje opowiadanie xD / Karooo

    OdpowiedzUsuń
  11. Inia jeszcze nie urodzi , co nie ?

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeszcze Inga tam na prawde zacznie rodzić i co wtedy? O.o

    OdpowiedzUsuń
  13. is very nice :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Wspaniały / lena

    OdpowiedzUsuń
  15. eeeeee no jest 15 a rozdziału nie ma :/ Dajesz ;D

    OdpowiedzUsuń
  16. Piszesz nastepny !!!!

    OdpowiedzUsuń