Lekarze
zabrali Ingę na badania. Strasznie się o nią bałem i o dziecko.
Zignorowałem to, że się źle czuła, bo myślałem, że to nic
poważnego. Piotrek mi nie wybaczy jak im coś się stania, ja sobie
tego nie wybaczę. Czekałem z tatą na korytarzu, gdy wyszedł
lekarz.
-Panie
doktorze co z moją siostrą?- od razu się podniosłem.
-Pani
Achrem- zaczął.
-Nowakowska-
poprawiłem.
-Musiała
długo nic nie jeść, a w jej stanie jest to niebezpieczne. Tak samo
ciągły strach o życie matki jej nie pomaga. Ona potrzebuje
spokoju.
-Panie
doktorze, ale co ja mogę? Nie zatrzymam jej siłą w domu, a o mamę
i tak będzie się martwiła.
-Musi
pan coś wymyślić, bo jej stan może się pogorszyć.
-A
ile będzie musiała tu leżeć?
-Za
dwa dni powinniśmy ją wypisać o ile wyniki badań będą dobre.
-Dziękuję.
Podszedłem
do taty i wszystko mu wyjaśniłem, a potem wybrałem numer do
Piotrka. Długo wahałem się czy nacisnąć zieloną słuchawkę,
ale uznałem, że on ma prawo wiedzieć o wszystkim.
-Hej
Alek.
-Cześć.
Słuchaj, muszę ci o czymś powiedzieć- zacząłem niepewnie.
-Co
się dzieje?- zaniepokoił się.
-Inia
zemdlała i leży w szpitalu- wyrzuciłem z siebie szybko.
-Co?!
Miałeś o nią dbać! Jadę do was!
-Nie.
Trener cię nie puści, a ja nie spuszczę jej z oka. Obiecuję.
-Może
masz rację. Ale co z Inią i dzieckiem?
-Za
dwa dni powinna wyjść o ile wyniki będą dobre, a wtedy siedzi w
domu i ani myślę pozwolić jej przyjechać do szpitala.
-A
co z waszą mamą?
-Tu
jest źle- westchnąłem- Mama jest w stanie krytycznym.
-Przykro
mi.
-Mi
też. Dobra będę kończył Cześć.
-Cześć.
Rozłączyłem
się i poszedłem do sali mamy. Wyglądała koszmarnie. Miała
opatrunek na głowie i mnóstwo siniaków. Złamana noga i ręka były
w gipsie. Usiadłem i wziąłem ją za rękę.
-Mamo
jak znajdę gnojka, który ci to zrobił to nie ręczę za siebie.
Jeszcze teraz Inia leży w szpitalu, a jest w ciąży. Boję się o
was. Nie chcę was stracić- przyłożyłem jej rękę sobie do
policzka.
Maszyna
zwariowała. Jedno długie pipczenie cały czas rozbrzmiewało.
Lekarze wyprosili mnie z sali, a ja obserwowałem ich walkę o życie
mojej mamy.
Piotrek:
Bałem
się o Inię. Alek nic konkretnego mi nie powiedział i nie
wiedziałem co spowodowało, że moja żona leży w szpitalu. Na
treningu nie szło mi za dobrze. Ataki jeszcze mi wychodziły, ale
zagrywki psułem wszystkie. Grzesiek po treningu zaprosił mnie do
siebie na piwo.
-Co
się z tobą dzieje?- spytał.
-Inga
znów trafiła do szpitala, a ja nie mogę być przy niej.
-Co
się stało tym razem?
-Nie
wiem za dużo. Alek powiedział tylko, że zemdlała. Mogę się
tylko domyślać, że to przez strach o matkę.
-Kiepsko.
W
tym momencie zadzwonił Alek. Szybko odebrałem.
-Halo?
-Pit
jest źle- słychać było, że jest załamany.
-Co
jest?- przeraziłem się- Coś z Ingą?
-Nie.
To znaczy jeszcze nie.
-Jak
to jeszcze?- nic z tego nie rozumiałem.
-Nasza
mama nie żyje- wyczułem, że płacze.
-Alek-
nie wiedziałem co mam powiedzieć- Przykro mi.
-Dam
sobie radę, ale boję się jak przyjmie to Inga. Ona nie może się
denerwować, a ta wiadomość może pogorszyć jej stan.
-A
musisz jej o tym mówić?
-Pit!
Mam ukrywać przed siostrą, że nasza mama nie żyje?! Oszalałeś?!
-Przepraszam
po prostu boję się o Inię i dziecko.
-Wiem.
Ja też, ale nie mam zamiaru ukrywać czegoś takiego przed nią. Ma
prawo wiedzieć, zresztą wystarczy, że zapyta lekarza lub
pielęgniarki i się dowie wszystkiego. Wolę jej to powiedzieć
osobiście.
-Rozumiem.
Alek proszę zrób to jakoś delikatnie.
-Będę
się starał, ale czy taką wiadomość można przekazać delikatnie?
Słuchaj muszę kończyć. Zadzwonię jeśli będzie się coś
działo.
-Ok
cześć.
Rozłączył
się. Kosa patrzył na mnie wymownie. Westchnąłem.
-Boję
się o nią. Co jeśli jej stan pogorszy się po tej wiadomości?
Czemu to musiało teraz na nas spaść?
Inga:
Leżałam
na sali i wpatrywałam się w okno. Wiedziałam, że źle zrobiłam
nie jedząc i udając, że wszystko jest w porządku podczas gdy cały
czas źle się czułam. Za moją głupotę mogło zapłacić dziecko,
a tego bym sobie nie wybaczyła. Położyłam rękę na brzuchu i
uśmiechnęłam się lekko. Cieszyłam się, że nie poroniłam. Od
teraz obiecałam sobie, że będę o siebie dbać. Musiałam to
zrobić dla Piotrka i tej małej kruszynki, którą nosiłam pod
sercem. W tym momencie do sali wszedł Alek.
-Jak
tam siostra? Lepiej się czujesz?
-Tak.
Dziękuję.
-Nawet
nie wiesz jakiego stracha mi napędziłaś. Myślałem, że coś się
wam stanie.
-Przepraszam.
To moja wina. Nie dbałam o siebie w ogóle i miało to swoje
konsekwencje. Obiecuję, że będę się dobrze odżywiać i nie
denerwować.
-Trzymam
za słowo. Jakby wam się coś stało nigdy bym sobie tego nie
darował.
-To
nie twoja wina. To ja udawałam, że jest ok.
-Tak,
ale ja udawałem, że to kupuję. Powinienem od razu się tobą
zająć. Widziałem jaka jesteś blada.
-Alek
nie obwiniaj się. To tylko i wyłącznie moja wina.
Spuścił
głowę.
-Co
się dzieje?- spytałam.
-Inia-
miał dziwny głos.
-Alek
nie okłamuj mnie. Mów co się stało. Znam cię i wiem, że coś
ukrywasz.
-Masz
rację. Ukrywam coś przed tobą, bo boję się twojej reakcji.
Czekałam
na ciąg dalszy, który nie następował. Zaczęłam się już
niecierpliwić. Brat spojrzał mi w oczy. Widziałam w nich ból i
przestraszyłam się.
-Alek
co się stało?!
-Inia
nie denerwuj się.
-Jak
mam się nie denerwować? Widzę, że coś się stało, a ty nie
chcesz mi powiedzieć co.
-Chcę,
tylko nie wiem jak- wziął głęboki oddech- Inia chodzi o naszą
mamę.
-Co
z nią? Pogorszyło się jej?
-Inia-
z jego oczu poleciały łzy- Inia ona nie żyje.
Poczułam
jakby mi serce pękło. Z oczu wylały się potoki łez, a aparatura
zaczęła dziwnie pipczeć. Później straciłam świadomość.
Powrót! Ale chwilowy, bo mam dużo nauki. Postaram się często dodawać, ale nie wiem czy dam radę, więc nic nie obiecuję. Komentujcie, proszę. To bardzo motywuję ;)
Kurcze... :'( Ale amutnooo! :(
OdpowiedzUsuńSmutno... ;( Mam nadzieję, że Ini i dziecku nic się nie stanie. ;)
OdpowiedzUsuńKurcze ! Genialny rozdział .. ;)
OdpowiedzUsuńOby Ini i dziecku nic niebylo ;)
:( Przykro, że mama Ingi i Alka umarła. Mam nadzieję, że Ini i dziecku nic nie będzie!!!
OdpowiedzUsuńRozdzial swietny chociaz megaaa smutny :-P pisz czesciej !!!
OdpowiedzUsuń