W
oczach stanęły mi łzy. Piotrek patrzył na mnie i widziałam, że
zaczyna płakać. Wtedy przytuliłam mocno Lizkę.
-Kochanie
jesteś moja i nikt mi cię nie zabierze- powiedziałam i pocałowałam
ją w główkę.
-Co?-
środkowy podniósł gwałtownie głowę- Ale w takim razie czemu
płaczesz?
-Ze
szczęścia.
Uśmiechnął
się, podszedł do mnie i przytulił. Podziękowaliśmy lekarzowi i
wróciliśmy do domu. Ani na chwilę nie wypuściłam córki z objęć.
Wiedziałam, że jest moja i chciałam teraz się nią cieszyć. Mąż
usiadł obok i objął mnie. Zadzwonił dzwonek. Wzięłam głęboki
oddech, a Piotrek poszedł otworzyć. Po chwili do salonu wszedł
Alek.
-Cześć
siostra- przytulił mnie i położył rękę na głowie małej.
-Cześć
braciszku.
-Mów
jakie wyniki- od razu przeszedł do rzeczy.
Na
początku chciałam go nabrać, ale po chwili uznałam, że nie będę
robić sobie żartów z tak poważnej sprawy.
-Jest
moja. Tylko moja.
-Nasza-
podszedł uśmiechnięty Pit.
-O
matko jaka ulga. Mogę ją potrzymać?
-Wiesz
nawet ja jej jeszcze na rękach nie miałem odkąd poznaliśmy
wyniki. Nie chce oddać teraz Elizy.
-Inia
bratu nie dasz potrzymać chrześnicy?
Gdy
pokręciłam przecząco głową zrobił błagalne oczka. Odwróciłam
wzrok, bo zawsze im ulegałam.
-Siostra.
-Uch
no dobra, ale tylko na chwilkę.
Uśmiechnął
się szeroko i przejął małą ode mnie. Spojrzałam na męża. Był
naburmuszony. Zaśmiałam się tylko. Wtedy znów zadzwonił dzwonek.
-Alek
daj mi Lizkę.
-Czemu?
-To
pewnie ta kobieta. Musimy sprawić wrażenie jakby nie było tych
testów. Ona nie ma pojęcia, że je zrobiliśmy i musimy ją
podpuścić. Chcę zobaczyć co kombinuje.
-Fakt-
oddał mi Elizę.
-Schowaj
się w kuchni.
Posłusznie
wstał i poszedł. Gdy Anna weszła do pokoju z Arletą na rękach
miałam ochotę wstać i wyszarpać ją za te kudły, jednak
powstrzymywał mnie przed tym fakt, że miałam córkę na rękach.
Uśmiechała się i trzymała w ręku kopertę.
-Przepraszam,
że tak długo musieliście czekać, ale tak jak mówiłam mała jest
chora i trzeba z nią jeździć po lekarzach.
-Może
mi pani dać akt urodzenia?- Piotrek już się niecierpliwił.
-A
tak. Oto on.
Środkowy
przejął kopertę i ją otworzył. Czytał wszystko. Widziałam, że
zacisnął jedną dłoń w pięść. W końcu spojrzał na mnie. Nie
miałam pojęcia co planuje.
-Ale
Lizka urodziła się w szpitalu Pro Familia.
-Nie
to niemożliwe- widziałam, że się przeraziła.
-Chyba
wiem gdzie rodziła moja żona. Proszę nie robić ze mnie durnia.
-Ale
przecież wszyscy mówili, że rodziła gdzie indziej!
-Kto
mówił? To sama tani nie wiedziała? Przyszła pani do nas taka
pewna tego, że podmienili nam dzieci w szpitalu, a wychodzi na to,
że to było kłamstwo.
Nie
wiedziała co ma robić. Gotowało się we mnie, ale nadal trzymałam
córkę i nie mogłam nic zrobić. Chciałam wezwać policję. Niech
wezmą już tę oszustkę do więzienia, bo nie chcę jej więcej
widzieć na oczy.
-Może
się pomyliłam.
Chciała
wyjść, ale Piotrek złapał ją.
-Nigdzie
pani nie pójdzie póki nie porozmawia pani z policją.
-Nie
będę jechać na komisariat.
Wyrywała
się strasznie. Widać już było, że to oszustka. Zrzuciła maskę
matki, która chce odzyskać swoje dziecko. Zadzwonił dzwonek. Mąż
starał się trzymać Annę, a ja poszłam otworzyć. Za drzwiami
stała policja. Stałam przez chwilę jak wryta. Po chwili koło mnie
pojawił się brat i uśmiechał się.
-Proszę
tędy.
-Alek
co się dzieje?
-Zadzwoniłem
po policję. Trzeba w końcu ją zamknąć.
-Jesteś
kochany.
-Wiem.
Pokręciłam
tylko głową i udaliśmy się z policjantami do salonu. Gdy Anna ich
zobaczyła przeraziła się.
-Ta
pani chciała nas oszukać i porwać nasze dziecko.
-Wydaje
mi się, że to może być członkini grupy przestępczej, która
porwała już czwórkę dzieci- dodał Alek.
-Pójdzie
pani z nami.
-Nie
ma mowy! Muszę zająć się dzieckiem.
-Zajmą
się nim na komisariacie. Państwo też będą musieli pojechać,
żeby złożyć zeznania.
-Kiedy?
-Jak
najszybciej.
-Może
być jutro?- spytałam z nadzieją.
-Oczywiście.
Gdy
wyszli usiadłam spokojnie na kanapie, a po moich bokach siatkarze.
Widziałam, że im też ulżyło. Następnego dnia wzięliśmy wolne
i pojechaliśmy złożyć zeznania. Okazało się, że Anna tak się
wystraszyła policji, że wsypała całą paczkę.
-Dziękujemy
państwu. Gdyby nie wasza pomoc nie złapalibyśmy jej i nadal
porywałaby małe dzieci.
-To
nic dziwnego. Próbowała zabrać nam córkę.
-Oczywiście.
Mógłbym mieć do państwa jeszcze jedną prośbę?
-A
jaką?
-Mogę
prosić o autografy? Moja córka jest wielką fanką siatkówki.
-No
jasne- zaśmiałam się.
Podpisaliśmy
się i wróciliśmy do domu. Mój brat też pojechał do nas. Gdy
weszliśmy w końcu odetchnęłam.
-Alek
jedź do domu, do Oli. Ona cię teraz potrzebuje w końcu jest w
ciąży.
-Już
do niej jadę. Inia?
-Hmm?
-Cieszę
się, że już po wszystkim- uśmiechnął się.
-Ja
też- odwzajemniłam uśmiech.
-To
pa- pocałował mnie w policzek i Lizkę, a potem podał rękę
Piotrkowi.
Westchnęłam
i poszłam położyć małą do łóżeczka. Dość szybko zasnęła.
Postanowiłam wziąć długą, odprężającą kąpiel. Gdy leżałam
w wannie pełnej piany do łazienki wszedł mój mąż. Uśmiechnął
się i zaczął rozbierać.
-Piotrek
co ty robisz?
-Jak
to co? Wskakuję do ciebie.
-Kochanie,
ale...- za późno.
Wskoczył
do wanny i pół jej zawartości się wylało. Zaczęliśmy się
śmiać.
-Ty
to sprzątasz- powiedziałam szybko.
-Na
razie mam inne rzeczy do roboty- po tych słowach wpił się w moje
usta.
No i jest kolejny. Mam nadzieję, że się podoba. Jutro rozdział na pewno się nie pojawi, bo jadę na imieniny. Komentujcie :)
Ej rozpłakałam się! Ja to chyba w ciąży jestem bo plączę i się śmieje na przemian. Mam wahania nastroju! Ale nie, nie mogę być w ciąży bo sama się nie zapłodniłam. Na początku to się denerwowałam! Kochany ten rozdział... Szkoda ze jutro nie będzie nowego, ale liczy się ze w poniedziałek będzie! Pozdrawiam i do następnego! :* /Malina
OdpowiedzUsuńDobrze, że wszystko się ułożyło. Czekam na kolejny! ;)
OdpowiedzUsuńSUPER!!!
OdpowiedzUsuń