sobota, 29 czerwca 2013

Rozdział LIX

     W oczach stanęły mi łzy. Piotrek patrzył na mnie i widziałam, że zaczyna płakać. Wtedy przytuliłam mocno Lizkę.
-Kochanie jesteś moja i nikt mi cię nie zabierze- powiedziałam i pocałowałam ją w główkę.
-Co?- środkowy podniósł gwałtownie głowę- Ale w takim razie czemu płaczesz?
-Ze szczęścia.
Uśmiechnął się, podszedł do mnie i przytulił. Podziękowaliśmy lekarzowi i wróciliśmy do domu. Ani na chwilę nie wypuściłam córki z objęć. Wiedziałam, że jest moja i chciałam teraz się nią cieszyć. Mąż usiadł obok i objął mnie. Zadzwonił dzwonek. Wzięłam głęboki oddech, a Piotrek poszedł otworzyć. Po chwili do salonu wszedł Alek.
-Cześć siostra- przytulił mnie i położył rękę na głowie małej.
-Cześć braciszku.
-Mów jakie wyniki- od razu przeszedł do rzeczy.
Na początku chciałam go nabrać, ale po chwili uznałam, że nie będę robić sobie żartów z tak poważnej sprawy.
-Jest moja. Tylko moja.
-Nasza- podszedł uśmiechnięty Pit.
-O matko jaka ulga. Mogę ją potrzymać?
-Wiesz nawet ja jej jeszcze na rękach nie miałem odkąd poznaliśmy wyniki. Nie chce oddać teraz Elizy.
-Inia bratu nie dasz potrzymać chrześnicy?
Gdy pokręciłam przecząco głową zrobił błagalne oczka. Odwróciłam wzrok, bo zawsze im ulegałam.
-Siostra.
-Uch no dobra, ale tylko na chwilkę.
Uśmiechnął się szeroko i przejął małą ode mnie. Spojrzałam na męża. Był naburmuszony. Zaśmiałam się tylko. Wtedy znów zadzwonił dzwonek.
-Alek daj mi Lizkę.
-Czemu?
-To pewnie ta kobieta. Musimy sprawić wrażenie jakby nie było tych testów. Ona nie ma pojęcia, że je zrobiliśmy i musimy ją podpuścić. Chcę zobaczyć co kombinuje.
-Fakt- oddał mi Elizę.
-Schowaj się w kuchni.
Posłusznie wstał i poszedł. Gdy Anna weszła do pokoju z Arletą na rękach miałam ochotę wstać i wyszarpać ją za te kudły, jednak powstrzymywał mnie przed tym fakt, że miałam córkę na rękach. Uśmiechała się i trzymała w ręku kopertę.
-Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale tak jak mówiłam mała jest chora i trzeba z nią jeździć po lekarzach.
-Może mi pani dać akt urodzenia?- Piotrek już się niecierpliwił.
-A tak. Oto on.
Środkowy przejął kopertę i ją otworzył. Czytał wszystko. Widziałam, że zacisnął jedną dłoń w pięść. W końcu spojrzał na mnie. Nie miałam pojęcia co planuje.
-Ale Lizka urodziła się w szpitalu Pro Familia.
-Nie to niemożliwe- widziałam, że się przeraziła.
-Chyba wiem gdzie rodziła moja żona. Proszę nie robić ze mnie durnia.
-Ale przecież wszyscy mówili, że rodziła gdzie indziej!
-Kto mówił? To sama tani nie wiedziała? Przyszła pani do nas taka pewna tego, że podmienili nam dzieci w szpitalu, a wychodzi na to, że to było kłamstwo.
Nie wiedziała co ma robić. Gotowało się we mnie, ale nadal trzymałam córkę i nie mogłam nic zrobić. Chciałam wezwać policję. Niech wezmą już tę oszustkę do więzienia, bo nie chcę jej więcej widzieć na oczy.
-Może się pomyliłam.
Chciała wyjść, ale Piotrek złapał ją.
-Nigdzie pani nie pójdzie póki nie porozmawia pani z policją.
-Nie będę jechać na komisariat.
Wyrywała się strasznie. Widać już było, że to oszustka. Zrzuciła maskę matki, która chce odzyskać swoje dziecko. Zadzwonił dzwonek. Mąż starał się trzymać Annę, a ja poszłam otworzyć. Za drzwiami stała policja. Stałam przez chwilę jak wryta. Po chwili koło mnie pojawił się brat i uśmiechał się.
-Proszę tędy.
-Alek co się dzieje?
-Zadzwoniłem po policję. Trzeba w końcu ją zamknąć.
-Jesteś kochany.
-Wiem.
Pokręciłam tylko głową i udaliśmy się z policjantami do salonu. Gdy Anna ich zobaczyła przeraziła się.
-Ta pani chciała nas oszukać i porwać nasze dziecko.
-Wydaje mi się, że to może być członkini grupy przestępczej, która porwała już czwórkę dzieci- dodał Alek.
-Pójdzie pani z nami.
-Nie ma mowy! Muszę zająć się dzieckiem.
-Zajmą się nim na komisariacie. Państwo też będą musieli pojechać, żeby złożyć zeznania.
-Kiedy?
-Jak najszybciej.
-Może być jutro?- spytałam z nadzieją.
-Oczywiście.
Gdy wyszli usiadłam spokojnie na kanapie, a po moich bokach siatkarze. Widziałam, że im też ulżyło. Następnego dnia wzięliśmy wolne i pojechaliśmy złożyć zeznania. Okazało się, że Anna tak się wystraszyła policji, że wsypała całą paczkę.
-Dziękujemy państwu. Gdyby nie wasza pomoc nie złapalibyśmy jej i nadal porywałaby małe dzieci.
-To nic dziwnego. Próbowała zabrać nam córkę.
-Oczywiście. Mógłbym mieć do państwa jeszcze jedną prośbę?
-A jaką?
-Mogę prosić o autografy? Moja córka jest wielką fanką siatkówki.
-No jasne- zaśmiałam się.
Podpisaliśmy się i wróciliśmy do domu. Mój brat też pojechał do nas. Gdy weszliśmy w końcu odetchnęłam.
-Alek jedź do domu, do Oli. Ona cię teraz potrzebuje w końcu jest w ciąży.
-Już do niej jadę. Inia?
-Hmm?
-Cieszę się, że już po wszystkim- uśmiechnął się.
-Ja też- odwzajemniłam uśmiech.
-To pa- pocałował mnie w policzek i Lizkę, a potem podał rękę Piotrkowi.
Westchnęłam i poszłam położyć małą do łóżeczka. Dość szybko zasnęła. Postanowiłam wziąć długą, odprężającą kąpiel. Gdy leżałam w wannie pełnej piany do łazienki wszedł mój mąż. Uśmiechnął się i zaczął rozbierać.
-Piotrek co ty robisz?
-Jak to co? Wskakuję do ciebie.
-Kochanie, ale...- za późno.
Wskoczył do wanny i pół jej zawartości się wylało. Zaczęliśmy się śmiać.
-Ty to sprzątasz- powiedziałam szybko.
-Na razie mam inne rzeczy do roboty- po tych słowach wpił się w moje usta. 

No i jest kolejny. Mam nadzieję, że się podoba. Jutro rozdział na pewno się nie pojawi, bo jadę na imieniny. Komentujcie :) 

3 komentarze:

  1. Ej rozpłakałam się! Ja to chyba w ciąży jestem bo plączę i się śmieje na przemian. Mam wahania nastroju! Ale nie, nie mogę być w ciąży bo sama się nie zapłodniłam. Na początku to się denerwowałam! Kochany ten rozdział... Szkoda ze jutro nie będzie nowego, ale liczy się ze w poniedziałek będzie! Pozdrawiam i do następnego! :* /Malina

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że wszystko się ułożyło. Czekam na kolejny! ;)

    OdpowiedzUsuń